Miłosierdzie naprawia zerwaną relację miłości pomiędzy człowiekiem a Bogiem

- Miłość i miłosierdzie w odniesieniu do Boga nie są synonimami, które można stosować zamiennie - zauważa ks. prof. Henryk Witczyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, w latach 2009-2019 członek Papieskiej Komisji Biblijnej.

Monika Łącka: Będąc gościem międzynarodowej konferencji "Nowe i prekursorskie wątki w pismach św. Faustyny i jej wpływ na życie Kościoła", która od 3 do 5 października trwała w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, nie tylko tłumaczył Ksiądz Profesor uczestnikom tego wydarzenia słowa Jezusa zapisane przez św. s. Faustynę w "Dzienniczku": "Jestem miłością i miłosierdziem samym", ale też podjął próbę wyjaśnienia tego, co w jej pismach jest nowego i prekursorskiego (wszak organizatorzy sympozjum nazywają ją nawet "prekursorką Soboru Watykańskiego II"), co warto, aby wiedział każdy z nas.

Ks. prof. Henryk Witczyk: Prywatne objawienia, które otrzymała św. s. Faustyna są wielkim darem aktualizującym objawienie zawarte w Piśmie Świętym, zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu. A ponieważ dotyczą przede wszystkim osoby Chrystusa Zmartwychwstałego, są nie tyle wielką nowością (Ewangelie ukazują nam przecież spotkania Chrystusa Zmartwychwstałego, Jego rozmowy z uczniami), co sprawiają, że to, o czym mówi Ewangelia w sposób wiarygodny historycznie, staje się jeszcze bardziej wiarygodne. Można nawet powiedzieć, że objawienia, którymi Jezus obdarzył św. s. Faustynę, i Jego rozmowy z nią dowodzą, że jako Zmartwychwstały rzeczywiście żyje, jest i zasiada po prawicy Ojca w niebie, tak, jak mówi Apokalipsa, ale równocześnie uczestniczy w życiu Kościoła, jak to czytamy chociażby w Księdze Apokalipsy. To jest bardzo ważne stwierdzenie i dla nas, ludzi żyjących w XXI wieku, i dla ludzi, którzy żyli na początku XX wieku, czy też po II wojnie światowej, gdy bardzo wiele osób wątpiło w rzeczywistą obecność nie tylko Chrystusa Zmartwychwstałego, ale Boga w dziejach świata. Te objawienia miały na celu umocnienie Kościoła w wierze, iż Chrystus Zmartwychwstały jest rzeczywiście królem królów, a jego królowanie w świecie oznacza dokładną znajomość tego wszystkiego, co wydarza się w dziejach świata i Kościoła. Na tym polega ogromna nowość tych objawień, bo nie są to traktaty teologiczne czy mistyczne pisane przez teologów lub filozofów duchowości, ale jest to zapis rozmów Faustyny z Jezusem.

W rękopisach "Dzienniczka" przechowywanych w klasztorze w Łagiewnikach można nawet zobaczyć, że w tych zapiskach nie ma żadnych korekt ani skreśleń. Św. s. Faustyna pisze dokładnie tak, jak sekretarka, która słyszy, co Chrystus jej mówi i doskonale to pamięta, a następnie precyzyjnie, choć w prosty sposób opisuje okoliczności, w jakich On się zjawia...

Są to kaplica, furta, moment jej indywidualnej modlitwy w celi, praca w ogrodzie. "Dzienniczek" jest więc niezwykle ważnym argumentem i dowodem przemawiającym za wiarygodnością historyczną Ewangelii, poświadczającym obecność Syna Bożego w dziejach Kościoła. Co więcej, Chrystus Zmartwychwstały z Ewangelii jest dokładnie tym samym Chrystusem, który przychodzi i objawia się św. s. Faustynie, rozmawia z nią m.in. o konieczności nawracania się grzeszników.

Jeśli zaś chodzi o samoobjawienie Boga w "Dzienniczku" św. Faustyny w kontekście samoobjawień biblijnych, to warto zauważyć, iż Nowy Testament podaje kilkadziesiąt sformułowań, którymi Jezus prezentuje samego siebie. Są to m.in.: Nauczyciel, Mesjasz, Sługa Boży, Święty, Sprawiedliwy, Prorok, Sędzia Żywych i Umarłych, Odkupiciel, Zbawiciel, Syn Boży, Jednorodzony, Syn Człowieczy, Słowo Boże. Istnieją także mocniejsze sformułowania, bardzo podobne do formuły zapisanej w "Dzienniczku": jestem Dobrym Pasterzem, jestem Drogą, Prawdą i Życiem, jestem Prawdziwym Krzewem Winnym, jestem Chlebem Żywym, który z nieba zstąpił. W Ewangelii wg św. Jana Jezus kieruje też naszą uwagę na miłość np. takimi słowami: "Kto mnie miłuje, będzie umiłowany przez Ojca mego, również ja będę go miłował i objawię mu siebie" oraz "Jeśli mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę" i "Wytrwajcie w miłości mojej". Natomiast w Ewangelii wg św. Marka czytamy wiele o miłosierdziu - chociażby w scenach uzdrowienia paralityka czy wskrzeszenia umarłego chłopca. Nigdzie jednak w Piśmie Świętym nie pada kompilacja taka, jaką znajdujemy w "Dzienniczku": "Jestem miłością i miłosierdziem samym". Inaczej mówiąc, określenie wymienionych wyżej działań Pana Jezusa w formie rzeczownikowej i w połączeniu z charakterystycznym - boskim "Jestem", to wielka nowość w odniesieniu do Ewangelii. Jezus aktualizuje w niej swoje ewangeliczne wypowiedzi o swej miłości i miłosierdziu zamykając je w zdaniu, które można uważać za Jego boskie Imię. Bóg Ojciec w Starym Testamencie objawił Mojżeszowi swoje imię "JESTEM TU" (tetragram - JHWH - Jahwe) i dookreślił jego sens w wielkiej formule miłosierdzia: "Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech, lecz nie pozostawiający go bez ukarania, ale zsyłający kary za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i czwartego pokolenia" (Wj 34,6-7). Święte imię Jahwe znaczy JESTEM TU - z wami i dla was, ludu synów Jakuba, ludu Przymierza!  Pan Jezusa maksymalnie streszcza w swej autoprezentacji tę formułę i upodabnia do swoich Imion, wspomnianych na początku. Praktycznie czyni ją swoim nowym imieniem: "Jestem miłością i miłosierdziem samym!".

Duchowy Testament św. s. Faustyny do dziś przemienia świat i dociera na krańce świata, który św. Jan Paweł II zawierzył Bożemu Miłosierdziu. "Dzienniczek" jest tłumaczony na języki dla nas egzotyczne, Koronkę do Bożego Miłosierdzia odmawiają nawet plemiona afrykańskie i z całą pewnością każdy na swój sposób próbuje to miłosierdzie zrozumieć, a może nawet utożsamia je z miłością. Spróbujmy więc wyjaśnić czytelnikom, że miłość i miłosierdzie w odniesieniu do Boga to nie synonimy, które można stosować zamiennie, lecz terminy, które wyrażają treści wzajemnie się uzupełniające i poszerzające rozumienie Pana Boga.

Nie są synonimami, ponieważ miłosierdzie jedynie nieco poszerzałoby rozumienie Osoby i działania Boga, który "jest Miłością" (J 4,8). Miłość i miłosierdzie Boga - w odniesieniu do świata - następują po sobie i pozostają w koniecznej korelacji, dlatego dużym skrótem myślowym jest mówienie o "miłosiernej miłości Boga". Nawet na poziomie terminologii biblijnej czym innym jest miłość (ahabah), a czym innym miłosierdzie (rachamim). Miłosierdzie naprawia bowiem zepsutą, czy mocno osłabioną relację miłości pomiędzy człowiekiem a Bogiem, zapoczątkowaną w stworzeniu, a utrwaloną przez sakrament chrztu świętego. Każde nieposłuszeństwo względem objawionego Prawa Bożego, błądzenie w oparach diabelskiego kłamstwa, czy zdarzający się bunt wobec Boga, są dla tej miłości poważnym ograniczeniem, wręcz blokadą. Jeśli jednak jest w człowieku - za sprawą łaski miłosierdzia wymodlonej najczęściej przez innych! - otwarcie na Boga i wola powrotu do Niego, to On, w osobie Jezusa Chrystusa, wychodzi mu na spotkanie, niczym zatroskany ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym. Wtedy dopiero na człowieka wylewa się pełnia łaski miłosierdzia, która oczyszcza, podnosi, daje nowe siły, wyzwala z więzów grzechu, daje wolność i przywraca sponiewieraną godność dziecka (stworzenia) Bożego. Co ważne, ta wielka Boża troska, zaczynająca się od współczucia, życzliwości oraz bliskości, nie usprawiedliwia grzechów nazywając je "słabościami", ale daje nowe siły do walki z pokusami. Daje też nowe impulsy ludzkiej duszy, by więź miłości pozostała aktualna, a nawet umocniła się. By ona mogła dynamicznie i twórczo rozwijać się.

Ten proces można porównać do działań lekarza specjalisty, który widząc konkretne objawy stara się licznymi działaniami (nie samym współczuciem) przywrócić chorego do zdrowia - możliwie do jego pełni?

Bóg zaś, gdy przywraca człowiekowi zdrowie duszy, odbudowuje też jego godność i zaprasza go na ucztę (Eucharystię). Jest gotów zaprosić człowieka do zdrojów swego miłosierdzia nawet wtedy, gdy uprzedzająca łaska Boża otworzy choćby szczelinę w jego sercu. Grzesznik, gdy zdaje sobie sprawę, co grzech zrujnował w jego świecie i życiu, często boi się nawet o tym rozmawiać. Zamyka się w skorupie strachu, wpada w depresję, nawet dopuszcza myśl o samobójstwie. Jezus zaś, poprzez Faustynę, mówi: "Nie lękajcie się!" (przyjść do Mnie), a to dlatego, że dla was w pierwszym rzędzie i w pierwszej kolejności "jestem miłością i miłosierdziem samym"! Gdy Mnie odrzucicie, będę dla was sprawiedliwością zatroskaną o realizację planu (woli) Bożego stworzenia i powołania chrześcijańskiego w waszym życiu (por. bezpośredni kontekst tej autoprezentacji Pana Jezusa - nr 1274, ale innymi działaniami). Stąd też patrząc z perspektywy nas - grzeszników - można twierdzić, że "największe jest miłosierdzie Jezusa". Tak, jak dla ciężko chorego najważniejszy jest lekarz specjalista, a nie informatyk, prawnik czy ktokolwiek inny, choć wszyscy pełnią równie ważne role w społeczności ludzkiej. W Osobie Pana Boga i wcielonego Syna Bożego miłość, miłosierdzie, sprawiedliwość, wszechmoc, mądrość, dobroć są największe! To przecież jedna Osoba, widziana od różnych stron swej boskiej aktywności w świecie stworzeń i w historii zbawienia. W teologii używa się też pojęcia "natura" czy "istota" Boga. Z perspektywy biblijnego objawienia lepiej Tajemnicę Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego objawia pojęcie osoby. I na tym też polega nowatorski i prekursorski wątek w Dzienniczku św. Faustyny: ponad 25-30 lat przed Soborem Watykańskim II mówi o Bogu Ojcu czy o boskim Jezusie używając całej terminologii personalistycznej, a o Nim samym jako o najumiłowańszej Osobie. Dlatego też w kulcie miłosierdzia Bożego nie czcimy jakiegoś przymiotu Bożego (jak niektórzy mogliby sądzić), ale osobę Ojca bogatego w miłosierdzie względem wszystkich ludzi, synów Adama. I czcimy osobę Jezusa, który "jest miłością i miłosierdziem samym" dla "biednych grzeszników". To w Nim poznajemy Oblicze (Obecność) Ojca bogatego w miłosierdzie.

Skoro wszystko to, co zawarte jest w "Dzienniczku", ma wartość ponadczasową i jest wciąż aktualnym przesłaniem, to może warto pokusić się o próbę odpowiedzi na pytanie, co św. s. Faustyna powiedziałaby nam dzisiaj, gdyby stanęła zarówno pośród uczestników konferencji, jak i pośród nas wszystkich - ludzi żyjących w XXI wieku, pogubionych w tej współczesności, odchodzących od Boga (m.in. dlatego, że zło szerzy się w świecie i patrząc na ogrom nieszczęść łatwo zwątpić w Bożą obecność), niedoceniających możliwości uczestnictwa w Ofierze Chrystusa i Kościoła.

Myślę, że gdyby św. s. Faustyna stanęła dziś pośród nas, powiedziałaby te same słowa: "Nie lękajcie się Jezusa, który nas miłuje i jest dla nas miłosierny" (por. Ap 1,5)! Prosiłaby też współczesnych grzeszników o nawrócenie na serio oraz o poważne potraktowanie swojego życia, nade wszystko tego wiecznego. To z kolei oznacza, że nie możemy ani banalizować, ani lekceważyć orędzia o Bożej Miłości i Miłosierdziu - niestety, współczesnemu człowiekowi często się to zdarza, i łatwo przychodzi nam myślenie: "zgrzeszyłem, to trwam w grzechu, a skoro Bóg jest miłosierny, to na końcu mojego życia zrobi coś, czym wpuści mnie do raju". To diabelska pokusa dyktowania Panu Bogu, co ma z nami zrobić! Myślenie wręcz mityczne, absurdalne - radykalnie sprzeczne z orędziem Objawienia zawartym w całym Piśmie świętym i jakże mocno zaktualizowanym w słowach kierowanych przez Pana Jezusa do św. s. Faustyny, zapisanych w „Dzienniczku”. Myślę również, że Faustyna przypomniałaby, iż Bóg jest "miłością i miłosierdziem samym". Zauważmy, że św. s. Faustyna, która zmarła niecały rok przed wybuchem II wojny światowej, nieustannie głosiła konieczność modlitwy za "biednych grzeszników" oraz nawracania się, akcentując odpowiedzialność człowieka przed Bogiem za popełniane zło. Teraz, w połowie lat 20. XXI w., gdy świat znów stoi w obliczu wojny, to orędzie jest równie, a może nawet jeszcze bardziej aktualne. I na tym też polega jego nowatorski i prekursorski charakter. Sobór Watykański II dostrzegając zło świata i ciężar ludzkich grzechów patrzy dosyć optymistycznie - mówiąc o Kościele, który dzieli radości i nadziej świata. Św. s. Faustyna znając jak bardzo wielkim złem są ludzkie grzechy - w dziejach Kościoła i świata (Polski) - wzywa z całą mocą do modlitwy i pokuty, na których nabiera pełnego sensu i dramatyzmu wołanie: "Jezu, ufam Tobie!".

« 1 »