Przy pięknej, słonecznej pogodzie (nie zawsze będzie tak sprzyjała!) na Wiśle w krakowskim Tyńcu odbyło się 23 października wielkie ćwiczenie straży pożarnej i innych służb ratowniczych pod nazwą "Bird Strike 2025".
Założenie było takie: samolot pasażerski staruje z lotniska w Balicach. Podczas startu lub chwilę potem wpada w grupę ptaków, co skutkuje uszkodzeniem silników i koniecznością awaryjnego lądowania poza lotniskiem. Najbezpieczniejszym miejscem dla takiego manewru jest nurt Wisły. Samolot woduje na rzece, ale... w zbiornikach pozostaje 10 ton paliwa, jest pożar, wśród pasażerów i załogi są zabici i ranni. Słowem: konieczna jest akcja ratunkowa, i to na dużą skalę. W manewrach udział wzięły: Lotniskowa Służba Ratowniczo-Gaśnicza Kraków Airport, służby operacyjne lotniska i agenci obsługi naziemnej Kraków Airport, Państwowa Straż Pożarna, Policja, Krakowskie Pogotowie Ratunkowe, Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, Straż Graniczna, a także Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego oraz gminne wydziały bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego oraz wójt gminy Liszki.
Zaproszeni goście i przypadkowi przechodnie spacerujący nad Wisłą z psami i dziećmi mogli obserwować nurków podejmujących z wody ofiary katastrofy, łodzie motorowe straży i WOPR dowożące poszkodowanych do punktów pierwszej pomocy na brzegu rzeki, działania ratowników medycznych udzielających rannym pomocy, strażaków gaszących pożar wyciekłego paliwa i zbierających z rzeki lotniczą wachę.
Całe szczęście, że tym razem to tylko ćwiczenie i nikomu nic się nie stało, ale obserwacja przebiegu "Bird Strike 2025" pozwoli na udoskonalenie działania specjalistycznych oddziałów służb w razie wystąpienia prawdziwego zagrożenia, którego prawdopodobieństwo rośnie systematycznie nie tylko w związku ze wzrostem pogłowia ptaków w okolicach krakowskiego portu lotniczego w Balicach. W końcu ratowanie pasażerów samolotu zestrzelonego przez dywersanta nie różni się jakoś zasadniczo od ratowania ofiar zderzenia ze stadem wron.