Niedziela radości. Z czego więc mamy się cieszyć?

Na to pytanie próbowała znaleźć odpowiedź s. Gaudia Skass ISMM, która gościła w parafii Matki Bożej Różańcowej na Piaskach Nowych.

Monika Łącka Monika Łącka

|

GOSC.PL

dodane 14.12.2025 19:45

Na Mszach św. s. Gaudia, która jest rzeczniczką Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, przekonywała, że warto się radować, ponieważ Jezus otworzył dla nas niebo i dał nam życie wieczne. Popołudniu w Przestrzeni Dobrych Słów "Lumen”, czyli w nowym projekcie w parafii na Piaskach Nowych, spotkała się z wiernymi.

- W Niedzielę Gaudete w liturgii pojawia się róż. To znaczy, że Bóg mówi do nas, iż w fioletową ciemność Adwentu zaczyna wchodzić światło, znak jakiegoś dobra, które mamy dostrzec. Jednak jak się cieszyć (radować), gdy ktoś powie, że jest mu ciężko, bo zdrowie szwankuje, bo są problemy w relacjach, bo samotność doskwiera, bo portfel cienki, bo brakuje czasu, bo jest mnóstwo innych kłopotów… - mówiła s. Gaudia dodając, że na szczęście jest Jezus, który przed laty, w grudniową niedzielę przyszedł do s. Faustyny, do jej celi, stanął przed nią z prawą ręką wzniesioną w geście błogosławieństwa, a drugą dotykając szaty i odsłaniając swoje serce.

- Z tego miejsca wychodzą dwa wielkie promienie, a Jezus poprosił o namalowanie Go właśnie takim, jakim się objawił, bo chciał, by ten obraz był wszędzie, na całym świecie. Faustyna pomyślała, że to nie jest możliwe (nie potrafiła malować i nie znała nikogo, kto mógłby wypełnić prośbę Jezusa), ale nasz Bóg jest Bogiem, który zaprasza nas do rzeczy niemożliwych oraz… do radości właśnie. Dlatego jeżeli stoję przed wami i się uśmiecham, to nie znaczy, że nie ma cierpienia w moim życiu. To znaczy, że wiem, że jest coś większego, niż to cierpienie i to wszystko, co się wydaje po ludzku nie do ogarnięcia, a dobra nowina jest taka, że z Bogiem nie ma rzeczy niemożliwych - przekonywała.

Czy to więc znaczy, że wystarczy się modlić z całych sił, aż wszystko się w życiu poukłada i będziemy szczęśliwi? - Nie. Pierwsi chrześcijanie szli na areny, gdzie ich pożerały lwy i gdzie byli masowo mordowani. Ginęli, ale nie ze spuszczonymi głowami, tylko śpiewając hymny uwielbienia. Podobnie św. Maksymilian Kolbe w celi głodowej w Auschwitz zachęcał innych więźniów, by razem z nim śpiewali pieśni uwielbienia. A my czasem myślimy, że niebo ma być na ziemi… Tymczasem Bóg nigdy tego nie obiecał. On mówi: wytrwaj, wytrzymaj, idziemy razem, idę z tobą. Na obrazie Jezus Miłosierny idzie w moją i twoją stronę, czuje ból twojej drogi, ma ślady po ranach, wie, co znaczy cierpieć, zna twoje cierpienie, rozumie cię w tym cierpieniu i zachęca: nie lękaj się. Raduj się, bo ja idę z tobą. Przejdziemy przez to wszystko, co jest trudne. Odwagi, a wszystkie twoje pragnienia, tęsknoty, głody zostaną wypełnione. Ale jeszcze nie teraz - tłumaczyła s. Gaudia.

Stwierdziła także, że problem wielu ludzi polega na tym, iż mają błędne wyobrażenie Boga, które jest oparte na doświadczeniu wiary wyniesionej z rodzinnego domu oraz na relacjach z własnym ojcem, które być może były trudne. Efekt jest taki, że często boimy się Boga i widzimy w nim sędziego, policjanta, kogoś, kto tylko czeka, by wytknąć nam błędy i ukarać. - A Jezus przychodzi do nas bosymi stopami, w cienkiej koszuli, błogosławi wszystkim i mówi: taki jestem. Jak możesz się takiego mnie bać? Zapraszam więc każdego z was też, żeby spędzić czas w Jezusem, w ciszy, przy obrazie Jezusa Miłosiernego. Popatrz na Niego i niech On sam wlewa w twoje serce odwagę, aż wszystkie lęki stopnieją - podpowiadała s. Gaudia Skass.

Popołudniu, w Przestrzeni Dobrych Słów "Lumen", analizowała z kolei detal po detalu obraz Jezusa Miłosiernego, zwracając uwagę na Jego oczy, przebite stopy, promienie wypływające z serca. - Być może ktoś zapyta, czy ten Jezus jest tym samym Dzieciątkiem, które widzimy na obrazach związanych z Bożym Narodzeniem. Tym samym. A żeby to zrozumieć, warto spojrzeć na stajenkę, a jednocześnie na krzyż i ołtarz. Bo nie byłoby Wielkiego Piątku bez Wcielenia, a Boże Miłosierdzie nie rozpoczęło się na krzyżu, tylko dużo, dużo wcześniej - wyjaśniała s. Gaudia.

Na pytanie, jak dobrze przeżyć ostatnie 10 dni Adwentu, dała jedną radę: każdego dnia mieć czas, by zatrzymać się i przeczytać przypadające na dany dzień fragmenty Pisma Świętego. I choć chwilę się nad nimi zastanowić.

1 / 1

Zapisane na później

Pobieranie listy