Niedziela radości. Z czego więc mamy się cieszyć?

Na to pytanie próbowała znaleźć odpowiedź s. Gaudia Skass ISMM, która gościła w parafii Matki Bożej Różańcowej na Piaskach Nowych.

Na Mszach św. s. Gaudia, która jest rzeczniczką Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, przekonywała, że warto się radować, ponieważ Jezus otworzył dla nas niebo i dał nam życie wieczne. Popołudniu w Przestrzeni Dobrych Słów "Lumen”, czyli w nowym projekcie w parafii na Piaskach Nowych, spotkała się z wiernymi.

- W Niedzielę Gaudete w liturgii pojawia się róż. To znaczy, że Bóg mówi do nas, iż w fioletową ciemność Adwentu zaczyna wchodzić światło, znak jakiegoś dobra, które mamy dostrzec. Jednak jak się cieszyć (radować), gdy ktoś powie, że jest mu ciężko, bo zdrowie szwankuje, bo są problemy w relacjach, bo samotność doskwiera, bo portfel cienki, bo brakuje czasu, bo jest mnóstwo innych kłopotów… - mówiła s. Gaudia dodając, że na szczęście jest Jezus, który przed laty, w grudniową niedzielę przyszedł do s. Faustyny, do jej celi, stanął przed nią z prawą ręką wzniesioną w geście błogosławieństwa, a drugą dotykając szaty i odsłaniając swoje serce.

- Z tego miejsca wychodzą dwa wielkie promienie, a Jezus poprosił o namalowanie Go właśnie takim, jakim się objawił, bo chciał, by ten obraz był wszędzie, na całym świecie. Faustyna pomyślała, że to nie jest możliwe (nie potrafiła malować i nie znała nikogo, kto mógłby wypełnić prośbę Jezusa), ale nasz Bóg jest Bogiem, który zaprasza nas do rzeczy niemożliwych oraz… do radości właśnie. Dlatego jeżeli stoję przed wami i się uśmiecham, to nie znaczy, że nie ma cierpienia w moim życiu. To znaczy, że wiem, że jest coś większego, niż to cierpienie i to wszystko, co się wydaje po ludzku nie do ogarnięcia, a dobra nowina jest taka, że z Bogiem nie ma rzeczy niemożliwych - przekonywała.

Czy to więc znaczy, że wystarczy się modlić z całych sił, aż wszystko się w życiu poukłada i będziemy szczęśliwi? - Nie. Pierwsi chrześcijanie szli na areny, gdzie ich pożerały lwy i gdzie byli masowo mordowani. Ginęli, ale nie ze spuszczonymi głowami, tylko śpiewając hymny uwielbienia. Podobnie św. Maksymilian Kolbe w celi głodowej w Auschwitz zachęcał innych więźniów, by razem z nim śpiewali pieśni uwielbienia. A my czasem myślimy, że niebo ma być na ziemi… Tymczasem Bóg nigdy tego nie obiecał. On mówi: wytrwaj, wytrzymaj, idziemy razem, idę z tobą. Na obrazie Jezus Miłosierny idzie w moją i twoją stronę, czuje ból twojej drogi, ma ślady po ranach, wie, co znaczy cierpieć, zna twoje cierpienie, rozumie cię w tym cierpieniu i zachęca: nie lękaj się. Raduj się, bo ja idę z tobą. Przejdziemy przez to wszystko, co jest trudne. Odwagi, a wszystkie twoje pragnienia, tęsknoty, głody zostaną wypełnione. Ale jeszcze nie teraz - tłumaczyła s. Gaudia.

Stwierdziła także, że problem wielu ludzi polega na tym, iż mają błędne wyobrażenie Boga, które jest oparte na doświadczeniu wiary wyniesionej z rodzinnego domu oraz na relacjach z własnym ojcem, które być może były trudne. Efekt jest taki, że często boimy się Boga i widzimy w nim sędziego, policjanta, kogoś, kto tylko czeka, by wytknąć nam błędy i ukarać. - A Jezus przychodzi do nas bosymi stopami, w cienkiej koszuli, błogosławi wszystkim i mówi: taki jestem. Jak możesz się takiego mnie bać? Zapraszam więc każdego z was też, żeby spędzić czas w Jezusem, w ciszy, przy obrazie Jezusa Miłosiernego. Popatrz na Niego i niech On sam wlewa w twoje serce odwagę, aż wszystkie lęki stopnieją - podpowiadała s. Gaudia Skass.

Popołudniu, w Przestrzeni Dobrych Słów "Lumen", analizowała z kolei detal po detalu obraz Jezusa Miłosiernego, zwracając uwagę na Jego oczy, przebite stopy, promienie wypływające z serca. - Być może ktoś zapyta, czy ten Jezus jest tym samym Dzieciątkiem, które widzimy na obrazach związanych z Bożym Narodzeniem. Tym samym. A żeby to zrozumieć, warto spojrzeć na stajenkę, a jednocześnie na krzyż i ołtarz. Bo nie byłoby Wielkiego Piątku bez Wcielenia, a Boże Miłosierdzie nie rozpoczęło się na krzyżu, tylko dużo, dużo wcześniej - wyjaśniała s. Gaudia.

Na pytanie, jak dobrze przeżyć ostatnie 10 dni Adwentu, dała jedną radę: każdego dnia mieć czas, by zatrzymać się i przeczytać przypadające na dany dzień fragmenty Pisma Świętego. I choć chwilę się nad nimi zastanowić.

« 1 »