Kataklizm. Domy dla powodzian z Podchybia stoją blisko centrum Izdebnika. Wokół niektórych są już trawniki i kwiaty w gazonach. 27 czerwca kard. Stanisław Dziwisz będzie je poświęcał.
zdjęcia Grażyna Starzak
Pod koniec maja 2010 roku wody Wisły wezbrały do poziomu najwyższego od 160 lat. W Krakowie zostały przerwane wały powodziowe. Walkę z wielką wodą mieszkańcy okolic Lanckorony – Podchybia, Izdebnika i Łaśnicy – oglądali w telewizji. Podziwiali strażaków i wojskowych. Współczuli powodzianom. Nawet przez myśl im nie przeszło, że kilka dni później znajdą się w podobnej sytuacji.
Nie zapomnę tego widoku
– To było jak koniec świata – wspomina Jerzy Musiał, rencista z Podchybia. – Nasączona wodą ziemia ze zbocza, na którym stał nasz dom, zaczęła się zsuwać w dół jak rozpływający się w ciepłym pomieszczeniu tort. Krzyknąłem do swoich, że trzeba uciekać. Dom trząsł się w posadach. Widzieliśmy, że to samo dzieje się z zabudowaniami sąsiadów. Niektórzy dopiero co się wprowadzili. Do końca życia nie zapomnę tego widoku. Osuwająca się ziemia zaskoczyła mieszkańców Podchybia. – Nikt z nas nie przeżył czegoś podobnego – wzdycha Jerzy Musiał.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.