Czas poszerzyć widownię

Bogdan Gancarz

|

Gość Krakowski 15/2015

publikacja 11.04.2013 00:15

Niezłomny lajkonik. Był aktorem, dyrektorem teatru, jednym z pierwszych spikerów Polskiego Radia, felietonistą, publicystą politycznym, pisarzem, przede wszystkim jednak Krakowiakiem do szpiku kości.

 – Zygmunt Nowakowski wygłosił przed mikrofonem Radia Wolna Europa kilkaset gawęd. Słuchacze w kraju mogli ich słuchać, mimo zagłuszania,  np. za pomocą pokazanego na wystawie radioodbiornika „Pionier”  – mówi Bartosz Heksel, kurator wystawy – Zygmunt Nowakowski wygłosił przed mikrofonem Radia Wolna Europa kilkaset gawęd. Słuchacze w kraju mogli ich słuchać, mimo zagłuszania, np. za pomocą pokazanego na wystawie radioodbiornika „Pionier” – mówi Bartosz Heksel, kurator wystawy
zdjęcia Grzegorz Kozakiewicz

Mowa o Zygmuncie Nowakowskim (1891–1963), którego postać przypomniano właśnie w Domu Zwierzynieckim, oddziale Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Okazją stała się przypadająca w tym roku 50. rocznica jego śmierci.

Wolność Polski najważniejsza

Lokalizacja ekspozycji nie jest przypadkowa. Ze Zwierzyńcem bowiem Nowakowski był związany przez 48 lat swojego przedemigracyjnego żywota. „Bom Krakowiak! Z Półwsia Zwierzynieckiego” – deklarował z dumą w 1952 r. w „Liście z Krakowa”, nadanym na falach Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Tu się urodził przy ul. Smoleńsk, tu jako dziecko mieszkał w oficynie Dworku Łowczego przy ul. Kościuszki, gdzie dziś mieści się Instytut Wydawniczy Znak. Tutaj też topił się jako szesnastolatek w wiślanym wirze obok klasztoru norbertanek i tu chodził na mecze ukochanej Cracovii, na której boisku chciał być po śmierci pochowany. Tu wreszcie miał willę „wybudowaną pięcioma palcami” (czyli za wysokie honoraria otrzymywane za felietony wystukiwane przezeń na maszynie do pisania). „Nie jestem rdzennym krakowianinem, bo tylko z urodzenia. Ja pochodzę z wyższych sfer! Z ojca górala i matki lwowianki. Czyż może być piękniejsza kombinacja?” – mówił przekornie w audycji radiowej. Po ojcu nosił zacne góralskie nazwisko Tempka, potem przybrał jednak jako pseudonim artystyczny nazwisko panieńskie matki, której przez całe życie był wdzięczny za wyrzeczenia poniesione dla jego wychowania i wykształcenia. Multimedialna wystawa „Emigrejtan. Zygmunt Nowakowski. Krakowianin na wygnaniu” przedstawia najważniejsze sfery działalności „niezłomnego lajkonika”, jak zwano go po wojnie na londyńskiej emigracji. – Pokazujemy go jako człowieka bezkompromisowego, wiernego swoim przekonaniom, dla którego jedną z najwyższych wartości była wolność Polski. Potrafił o nią walczyć zarówno jako żołnierz Legionów, jak i publicysta – mówi Bartosz Heksel, kurator wystawy.

W Krakowie znam każdy kamień

Na ekspozycji zaaranżowanej plastycznie przez Wacława Sawicza można zobaczyć m.in. zdjęcia młodego legionisty „Konrada” (tak bowiem brzmiał pseudonim legionowy Nowakowskiego), dokumenty osobiste pisarza (m.in. indeks uniwersytecki „Sigismundusa Tempki”, który to student stał się potem doktorem filozofii Wszechnicy Jagiellońskiej), zbiory jego cieszących się wielką poczytnością felietonów z „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” (miał ponoć co tydzień 3 mln czytelników), wielką fotografię Domu Prasy przy ul. Wielopole, gdzie owe felietony powstawały, wreszcie reprodukcje jego emigracyjnych tekstów, manifestów niezgody na pojałtański prządek w Europie. Jego postawa stała się symbolem niezłomności polskiej emigracji niepodległościowej. Przypominała gest Rejtana, więc zaczęto go nazywać „Emigrejtanem”.

– Jan Lechoń oceniał, że jego artykuły z lat 40. i 50. XX wieku pozostaną na zawsze ozdobą polskiej publicystyki i powinny wejść do jej historycznego kanonu, obok tekstów Maurycego Mochnackiego – mówi dr Paweł Chojnacki, pomysłodawca ekspozycji, badacz historii polskiej emigracji niepodległościowej, autor ciekawego tekstu biograficznego o Nowakowskim w katalogu wystawy, niestrudzony w próbach przypomnienia mieszkańcom podwawelskiego grodu wybitnego, a zapomnianego „Krakowiaka z Półwsia Zwierzynieckiego”. Słuchacze w Polsce mogli po wojnie słuchać gawęd Nowakowskiego na falach Radia Wolna Europa. Na wystawie można odsłuchać ich fragmentów. Swój pobyt na emigracji traktował jako coś tymczasowego. „Nie ma Anglii, nie ma Londynu, jest tylko Kraków” – mówił na antenie Wolnej Europy. Związał się z nią w 1952 r. Przez kilkanaście lat, co niedziela, po hejnale z wieży mariackiej (jedną z pierwszych decyzji dyrektora Rozgłośni Polskiej RWE Jana Nowaka-Jeziorańskiego było zdobycie nagrania hejnału i nadawanie go w południe) przemawiał do kraju wśród łomotu komunistycznych zagłuszarek. W swych gawędach z cyklu „Wieczory pod dębem” rozsnuwał przed słuchaczami swym stentorowym, świetnie wykształconym aktorsko głosem obrazy z przeszłości Polski, z Krakowem w tle. „Mógłbym przez jego ulice iść z zamkniętymi oczami i nie zabłądziłbym ani nie potknął się, bo przecież znam osobiście każdy kamień i jestem z nim na ty” – mówił z tęsknotą. Jego literackie opowieści o Wyspiańskim (Nowakowski znał osobiście kilka pierwowzorów postaci z „Wesela” oraz grających je aktorów), Piłsudskim, bywającym wielokrotnie w Teatrze Słowackiego (gdzie autor gawędy witał go w 1927 r. jako dyrektor, w trakcie krakowskich uroczystości pogrzebowych Słowackiego, potem zaś, w 1935 r. był sprawozdawcą Polskiego Radia z krakowskiego pogrzebu Marszałka), wielkim aktorze Ludwiku Solskim, który przyjmował go niegdyś do teatru krakowskiego, o dzwoniącym wawelskim „Zygmuncie” wreszcie („którego można słuchać jedynie z odkrytą głową”) – były bardzo sugestywne. – Kto czytał jego „Wieczory pod dębem”, mógł zachwycać się stylem pisarskim Nowakowskiego. Ale gdy słucha się tego w postaci żywego słowa, w postaci udramatyzowanej gawędy, robi to jeszcze większe wrażenie. Wzrusza, budzi refleksje – mówi Paweł Chojnacki. Dodajmy, że kilkuset audycji Nowakowskiego lub z jego udziałem można teraz słuchać bezpłatnie w internecie pod adresem: www.polskieradio.pl/68,Radia-Wolnosci.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.