Rewolucja wiedeńska

Miłosz Kluba

Nowa organizacja ruchu na Starym Mieście stawia na komunikację miejską, rowerzystów i pieszych. I zakłada, że kierowcy sami stamtąd uciekną.

Rewolucja wiedeńska

Jeden kierunek ruchu na pierwszej obwodnicy, włączenie fragmentu ul. Podzamcze do strefy B i całkowite wyłączenie z ruchu samochodowego m.in. ul. Grodzkiej i fragmentu ul. Krupniczej ma „ograniczyć ruch tranzytowy”, czyli utrudnić przedostanie się autem z jednej strony Starego Miasta na drugą (zmianom można się dokładniej przyjrzeć na mapce, przygotowanej przez ZIKiT).

Zwolniony w ten sposób wewnętrzny pas obwodnicy zamieni się w dwukierunkową drogę rowerową, a środkiem jeździć będą tramwaje i autobusy. Podobne rozwiązania – jak podkreślają autorzy projektu – od lat z powodzeniem funkcjonują m.in. w Wiedniu.

Efektami nowej organizacji mają być: zwiększenie średniej prędkości tramwajów i autobusów, poprawienie komfortu pieszych i rowerzystów oraz zmniejszenie zanieczyszczenia powietrza.

Najbardziej złudny wydaje się argument ostatni. Plan zakłada, że kierowcy, którzy nie będą mogli przejechać przez Stare Miasto (z powodu ograniczeń, nie przez korki), przesiądą się do komunikacji miejskiej. A mniej samochodów to mniej spalin, czyli czystsze powietrze. Logiczne.

Tyle tylko, że najpierw kierowcy przeniosą się na ulice otaczające centrum. Średnia prędkość na Alejach Trzech Wieszczów zmaleje z 21,1 km/h do 19,9 km/h – tak wyliczyli eksperci. Czy samochody będą dymić tu czy kilkaset metrów dalej, nie sprawi wielkiej różnicy w kwestii zanieczyszczeń w skali miasta. Zwłaszcza że jedna ze stacji monitoringu powietrza znajduje się właśnie na Alejach. Z przesiadką do komunikacji miejskiej też mogą być problemy – już teraz często trudno jest wcisnąć się do zatłoczonego autobusu czy tramwaju.

A to dopiero początek. Planowane jest także wprowadzenie ruchu jednokierunkowego na ulicach Czarnowiejskiej i Reymonta oraz zmiany w organizacji ruchu na Kazimierzu.

Cudownie byłoby, gdyby udało się coś zrobić z korkami w Krakowie – i od tego są eksperci, żeby proponowali konieczne zmiany. Kierowcy i tak będą narzekać – tak jak narzekają na objazdy, a potem z zadowoleniem korzystają z nowego skrzyżowania. Oby tylko rewolucja w ruchu w centrum Krakowa nie przypominała łatania dziur w jezdni: najpierw ulica jest zamknięta, bo ekipa remontowa pracuje i wszyscy się, delikatnie mówiąc, denerwują. Po dwóch dniach wypadają nowe (a czasem i te same) dziury i kierowcy denerwują się jeszcze bardziej.