Pożegnanie "Zielonego Dołu"

publikacja 30.09.2013 13:09

29 września pracownicy firmy społecznej Cogito – osoby chorujące psychicznie – zaprosili przyjaciół na ostatnie przyjęcie i debatę o roli pracy w drodze do zdrowia.

Pożegnanie "Zielonego Dołu" Gościem debaty był m.in. Stanisław Kracik, były wojewoda małopolski, który trzy lata temu podpisał z Laboratorium "Cogito" umowę na najem "Zielonego Dołu" Monika Łącka /GN

Spotkanie, które odbyło się w ramach XII Dnia Solidarności z Osobami Chorującymi Psychicznie, było symbolicznym pożegnaniem pracowników "Zielonego Dołu" z ośrodkiem, w którym spędzili trzy ostatnie lata. Praca w nim była dla nich – osób, które przeszły poważne załamania i kryzysy psychiczne – czymś więcej niż tylko formą zatrudnienia czy źródłem dochodów. Była terapią, która dawała znakomite efekty i lekarstwem, które pozwalało na nowo odnaleźć się w społeczeństwie.

Decyzja wojewody małopolskiego Jerzego Millera o nieprzedłużeniu z Laboratorium "Cogito" umowy na najem ośrodka (w 2010 r. podpisał ją z "Cogito" Stanisław Kracik, ówczesny wojewoda) jest więc dla nich ciosem, który poważnie zachwiał poczuciem bezpieczeństwa i zaufaniem do władz, które inicjatywy takie jak "Zielony Dół" powinny wspierać, a nie niszczyć.

– Zrobimy wszystko, by to nie była nasza ostatnia wspólna niedziela ani pogrzeb "Zielonego Dołu". Stowarzyszenie Wspierania Psychoonkologii "Unicorn", czyli nowy najemca "Zielonego Dołu", to dobra organizacja. Lubimy ich i szanujemy, byli i będą z nami. Zostawimy im też po sobie wiele rzeczy z wyposażenia ośrodka. A jak poradzą sobie w nowej roli – czas pokaże – mówi prof. Andrzej Cechnicki, znakomity krakowski psychiatra i społecznik, współtwórca Laboratorium "Cogito", pensjonatu "Pan Cogito" i ośrodka "Zielony Dół". – Proponowaliśmy "Unicornowi" spotkanie, by przedyskutować to, co się stało i wspólnie spojrzeć w przyszłość, jednak zarząd stowarzyszenia nie był jeszcze na nie gotowy. A możliwości są dwie. Albo wojewoda nie będzie wymagał od nich inwestowania w ośrodek, ale też "Unicorn" nie będzie zatrudniał naszych pracowników, albo wojewoda będzie miał wobec stowarzyszenia konkretne oczekiwania. I wtedy okaże się, że "Unicorn", który utrzymuje się przede wszystkim z grantów i wygranych konkursów, nie da rady poprowadzić ośrodka – dodaje prof. Cechnicki.

Laboratorium chce zaproponować "Unicornowi" zarówno wsparcie terapeutyczne, emocjonalne czy rehabilitacyjne ("Unicorn" nie ma bowiem żadnego doświadczenia w pracy z osobami chorującymi psychicznie), jak również chce dać 40-proc. upust na odkupienie części wyposażenia.

Warto dodać, że ośrodek "Zielony Dół" zyski i pieniądze na utrzymanie budynku oraz pracowników czerpał z organizowanych w nim (przez prawie 200 instytucji, także Małopolski Urząd Wojewódzki) od wiosny do jesieni spotkań, szkoleń, warsztatów, bankietów. Zima przynosiła straty. – W tym roku straty już są. Odkąd wiedzieliśmy, że wojewoda nie chce przedłużyć z nami umowy, nie mogliśmy podpisywać żadnych nowych umów. W efekcie "Unicorn" przejmuje "Zielony Dół" z saldem in minus i trudno będzie im przetrwać zimę – podkreśla prof. Cechnicki.

– Mam syna, który od 13 lat choruje psychicznie. Wiem, jak wygląda jego życie, gdy ma pracę (przez ostatnie lata pracował w "Zielonym Dole") i wtedy, gdy – z różnych powodów – jej nie miał. Praca jest dla niego motywacją do wyjścia z domu, do tego, żeby o siebie zadbać. To coś, co pomaga mu normalnie żyć i mieć do tego energię. Decyzja wojewody Millera jest dla niego wielka krzywdą – mówi pani Maria, mama mężczyzny.

Goście debaty i pożegnania "Zielonego Dołu" podkreślali też, że sprawa ośrodka i to, że nie udało się go obronić, jest porażką dla całego sektora ekonomii społecznej oraz formą przemocy urzędniczej.

Do sprawy wrócimy w 42. numerze "Gościa Krakowskiego".