Pomodlić się

ks. Jacek Stryczek

|

Gość Krakowski 43/2013

Ktoś napisał, że przyszedł się pomodlić do kościoła, a ja zrobiłem coś takiego na Mszy, że nie mógł się skupić.

Więc, w rewanżu, podzielę się moim odczuciem: czytając to, poczułem konsternację. Zacznę od tego, że „pomodlić się” może każdy. Może pójść na adorację, pomodlić się w domu czy wpaść na chwilę do kościoła. Jednak Msza św. nie polega na pomodleniu się. Msza tworzy Kościół. A Kościół to my, czyli wspólnota.

Dlatego nie przychodzimy na Mszę, żeby przyjąć sobie Komunię św., ale tworzymy komunię, wspólnotę. Widzę, że wiele osób chce być w czasie Mszy absolutnie skoncentrowanych na swojej relacji z Bogiem. Ale to jest ten rodzaj modlitwy, w którym ważny jest ten człowiek obok, z którym razem mam się zwracać do Boga. Dlatego nie lubię na przykład, gdy ktoś po Komunii pada na kolana, nie zastanawiając się, czy nie blokuje drogi. Podobnie, gdy przysłuchuję się reakcjom ludzi po Mszy – chcą wyciągnąć z niej coś dla siebie. Ale dużo gorzej jest, gdy przyjdzie im zainteresować się sprawami całego Kościoła. W opisanym przypadku głównym wątkiem kazania były ataki na Kościół. Bo mnie się wydaje, że ta sytuacja nie jest jedynie moim problemem. Również fakt, że to właśnie ja mam z tym problem, że to komunikuję, nie jest czymś, co powinienem zatajać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.