Pamiętamy o nich. Irena Jędrzejczak

ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 29.10.2013 23:43

Mówiła, że nie żałuje ani jednego dnia katechezy, dla której poświęciła 36 lat swego życia - powiedziała przed kilkoma laty w rozmowie z "Gościem Płockim" wieloletnia katechetka z Ciechanowa.

Irena Jędrzejczak wychowała trzy pokolenia uczniów. Wytrwała katechetka zmarła w Roku Wiary Irena Jędrzejczak wychowała trzy pokolenia uczniów. Wytrwała katechetka zmarła w Roku Wiary
ks. Włodzimierz Piętka /GN

Była świecką katechetką. Uczyła od 1957 r., jeszcze w okresie, gdy religia chwilowo wróciła do szkoły, później przez wiele lat docierała do punktów katechetycznych, wreszcie, tuż przed emeryturą – na nowo wróciła do szkoły. Na jej oczach historia jakby zatoczyła koło. Nie założyła rodziny, ale dla kolejnych pokoleń uczniów była „panią katechetką”.

– Jako młoda dziewczyna, chciałam wstąpić do zakonu. Szukałam już zgromadzenia, ale wstrzymały mnie słowa mojego proboszcza, ks. Wacława Gieryszewskiego: „Nie wiadomo, jakie czasy idą. Może w świecie będziesz bardziej potrzebna”. Nie zostałam więc zakonnicą, ale wkrótce znalazłam się na szkoleniu katechetów w Płocku, aby 10 stycznia 1957 r. poprowadzić pierwszą katechezę – wspominała przed trzema laty w rozmowie z „Gościem”.

Gdy w roku szkolnym 1960/61 usuwano religię ze szkół, pani Irenie przypadły lekcje w czterech punktach pod Ciechanowem. – Były to domy prywatne, wydzielano w nich jeden pokój dla oczekujących, drugi dla uczących się. Z pomocą rodziców organizowałam tablicę, ławki, potrzebne przybory. To była wielka solidarność i międzyludzka pomoc – wspominała katechetka. Odległości między punktami nauki religii, pani Jędrzejczak pokonywała motorem, rowerem, a zimą często pieszo. Aby być w punkcie katechetycznym o 8.00, z domu wychodziła dwie godziny wcześniej. –Zawsze na nas czekała, nigdy się nie spóźniła. Chociaż w szkole nasze lekcje czasami się zmieniały, katechezę mieliśmy zawsze – wspomina jeden z wychowanków pani Ireny.

– Były lata, gdy uczyłam ponad 300 dzieci w warunkach, które wymagały dużego poświęcenia. Grupy bywały łączone, było ciasno, ale dzieci były posłuszne. Nigdy nie narzekałam na uczniów, ich nauczycieli czy rodziców. Nawet jeśli chodzi o plan ich lekcji, dyrekcje szkół były dla mnie wyrozumiałe – mówiła pani Irena.

– Doświadczyłam tego, że gdy religia była poza szkołą, było wiele hipokryzji i zakłamania. Dużo rodziców oficjalnie mówiło, że ich dzieci nie chodzą na religię albo mają inne zajęcia, a w rzeczywistości z ich polecenia były one w salce katechetycznej. To był czas kłamstw i półprawd. Na szczęście się skończył. Z mojego doświadczenia wiem, że katecheza w każdych warunkach potrzebuje dobrej woli od rodziców, nauczycieli i dzieci. Choćby dla tych ludzkich, uczciwych i dobrych powodów trzeba troszczyć się o katechezę w szkole – mówiła pani Irena. – Bycie katechetką nauczyło mnie wrażliwości, aby nie tylko oceniać, co dziecko wie, ale widzieć, jakie jest. Wielu uczniów miało różne problemy. Katecheza uczyła mnie ludzi i bardzo wiele jej zawdzięczam - dodała.

Pogrzeb Ireny Jędrzejczak odbył się w parafii św. Piotra Apostoła. Została pochowana na cmentarzu komunalnym w Ciechanowie.