Tego się trzymam!

Dominika Cicha

publikacja 05.12.2013 08:00

O oblaturze, podziemnej rzece i fascynacji rozmowami „po tamtej stronie” z prof. Pawłem Taranczewskim, oblatem benedyktyńskim, malarzem, filozofem i rysownikiem, rozmawia Dominika Cicha.

Tego się trzymam! Do oblacji potrzebne jest oblatio, oddanie... Dominika Cicha /GN

Dominika Cicha: Życie oblata różni się od życia „zwykłych” ludzi?

Prof. Paweł Taranczewski: Oblatura i zwykłe życie wzajemnie się przenikają. Przypomina mi pani, że oblaci powinni uwielbiać Boga we wszystkim, to prawda! Ale chwała, doxa, ma prześwietlać wszystkie myśli, słowa, czyny – wszędzie! Nie tylko w Tyńcu, ale i u mnie w domu, i na Rynku Głównym krakowskim... Nie wydzielam czasu na bycie mężem, ojcem, malarzem, nauczycielem, oblatem... Jestem wszystkim dzień i noc. Czas „wycinam” jedynie na brewiarz i lectio divina, na sprawy bardziej intymne, ale o nich zmilczę... Oblatura przenika życie jak światło, pozostając wewnątrz raczej ukryta jak jakaś podziemna rzeka. Wie o niej tylko moja żona (choć rozmowa z panią to zmieni) i akceptuje ją. Bez jej zgody oblatura byłaby wykluczona. Małżeństwo jest pierwsze, klasztor drugi, choć jedno i drugie uczestniczy w Jednym. Sprostać zobowiązaniom pozwala mi właśnie nurt podziemnej rzeki i te mniej więcej słowa Reguły św. Benedykta: „Śmierć nadchodzącą mieć przed oczyma”.

Czyli powinno się żyć, nieustannie myśląc o śmierci?

Paradoksalnie – myśl o śmierci jest myślą o życiu. Życie wobec śmierci nabiera ciężaru, staje się swoistym dojrzewaniem, odsłanianiem nowych duchowych horyzontów... – w nieskończoność. Takie życie chce mieć sens w obliczu końca, gdy stanę nagi i otwarty... Jest stale rewidowane. Pytam: "Czy podjąłem stawiane mi wyzwania? Kogo i kiedy zdradziłem czy zawiodłem? Jakim iluzjom uległem? Kiedy traciłem czas na głupoty?". Śmierć zdmuchnie „pianę” otumanienia. Co zostanie przed obliczem Ojca? Nie mam pewności.

Co będzie po śmierci?

Dwie mistyczki – św. Teresa z Lisieux i św. Faustyna mówią o kontynuacji swojego powołania ziemskiego po tamtej stronie. To, co siejemy tu, będzie owocowało tam, ale całkowicie inaczej, nikt nie wie, jak, choć dano nam pewne rozświetlenia, np. Przemienienie na górze Tabor. Fascynuje mnie rozmowa Mojżesza i Eliasza z Jezusem – rozmowa ludzi z trzech różnych epok. Skoro Mojżesz rozmawia z Eliaszem, to i Edyta Stein rozmawia z Husserlem, a z nimi ks. Tischner, oczywiście rozmawiają też z Romanem Ingardenem. Stefan Świeżawski wiedzie dysputę ze św. Tomaszem z Akwinu... Bo wszyscy są sobie współcześni, bo Bóg jest Bogiem żywych.

Z kim Pan Profesor chciałby porozmawiać?

Na pewno ze św. Benedyktem i eremitami, ze św. Teresą Benedyktą – Edytą Stein, bo miałem z nią trochę do czynienia. Miałbym też jakieś pytania do Romana Ingardena, Edmunda Husserla, ks. Józefa Tischnera, św. Tomasza z Akwinu... Ciekawym też, jakie pytania oni mieliby do mnie. Porozmawiałbym także z Adamem Chmielowskim czy Van Goghiem o malarstwie. Także z Leonardem da Vinci i Michałem Aniołem; z Memlingiem i Van Eyckiem... Ale i z moim ojcem, z którym nie zdążyłem głębiej o malarstwie pomówić. Ze św. Teresą z Lisieux i ze św. Faustyną chętnie bym się spotkał... Naturalnie z moją matką i z wieloma, wieloma innymi ludźmi... O najważniejszych Osobach nie wspominam!

Jak to się stało, że Pan Profesor został oblatem?

Ponad 50 lat temu poznałem o. Placyda Galińskiego. Zaprosił mnie do Tyńca. Podczas któregoś pobytu myślałem o pozostaniu w klasztorze na stałe. Jako wstęp do tego zgłosiłem chęć zostania oblatem. Stało się to już następnego dnia. Rytuał (w języku łacińskim) został odprawiony w jakimś sklepionym pomieszczeniu pod Opatówką, przewodniczył mu o. Placyd, świadkiem był jeden z ojców. Zaangażowanie moje było jednak powierzchowne: dobrze się czułem w Tyńcu, imponowało mi, że jakoś przynależę do niezwykłej wspólnoty i że nikt o tym nie wie.

Co było potem?

O oblaturze niemalże zapomniałem, choć bywałem w Tyńcu – raz dłużej, raz krócej; nie zapomniałem jednak o niej całkowicie, Tyniec płynął we mnie jak wspomniany nurt podziemnej rzeki... Po wielu latach, przy jakiejś okazji, spytałem o. Augustyna Jankowskiego, ówczesnego opata, czy moja oblatura jest nadal ważna. „Ważna na całą wieczność” – odpowiedział. Potwierdził to także o. opat Adam Kozłowski. Parę lat temu przyjechałem do Tyńca w jakiejś sprawie. Powiedziałem o. Włodzimierzowi Zatorskiemu, że jestem oblatem. Odparł: „Nie mam pana w kartotece” i zalecił odnowić przyrzeczenia. Odnowiłem i w miarę możności trzymam się tego.

Tematem niedawnego III Krajowego Zjazdu Oblatów Benedyktyńskich było słuchanie. Nieprzypadkowy to temat, bo dziś w prawdziwym słuchaniu ludziom przeszkadza mnóstwo rzeczy...

Na przykład własne gadulstwo. Hałas wewnętrzny, ale i zewnętrzny. Przeszkadza wplątanie – niezawinione i konieczne – w codzienność, którą nie wolno gardzić, nie wolno też ignorować ludzi, którzy czegoś od nas oczekują, nie wolno ich zawieść. To właśnie ludzie uczą słuchania! Hałas dochodzi z telewizji i radia. Ale radio pozwala wybrać potrzebną mi muzykę, „Dwójka” oferuje pogłębione komentarze polityczne i gospodarcze. Telewizję oglądam, bo lubię widzieć, co się dzieje, choć zachowuję dystans wobec tego, co mi pokazują, starając się zrozumieć, o co chodzi i dlaczego dziennikarz chce, abym to właśnie i tak ujęte zobaczył. Oglądam też programy naukowe, zwłaszcza historyczne. Pod spodem jednak – nawet podczas oglądania telewizji czy słuchania radia – stale płynie podziemna rzeka, także nieustannej modlitwy, i promieniuje ku powierzchni.

Do oblacji potrzebne jest powołanie?

Oblatus znaczy ofiarowany, oddany. Pierwszych oblatów po prostu oddano św. Benedyktowi pod opiekę, nie pytając o zgodę. Byli chłopcami, nie mieli żadnego powołania! I ja nie mam jakiegoś specjalnego powołania. Tak jakoś wyszło i tego się trzymam – coraz mocniej! Ta droga życia wydaje mi się dziś najbardziej sensowna, nadaje nieoczekiwany sens małżeństwu, otwiera dziwne horyzonty, pozwala spotkać myślicieli poza nią raczej niespotykanych! Jest drogą środka, nie perfekcjonizmu, którego bym nie zniósł. Pchany ku religijnym skrajnościom – uciekam. Nie znoszę też religijnych przymusów i łamania... Chwała Bogu, mnisi przestrzegają: „Łuk napięty za mocno, pęknie”. Odpowiadam więc pani: do oblacji potrzebne jest oblatio, oddanie...