Nachalni i zuchwali

Bogdan Gancarz

Palikotowcy oświecali „ciemny lud”.

Nachalni i zuchwali

Towarzysz politycznego słuszniactwa Jan Hartman wraz ze współtowarzyszami z Polskiej Sekcji Międzynarodówki Bezbożników, zwanej dla niepoznaki Twoim Ruchem i uchodzącej za partię polityczną, zjawił się w sobotę w południe przed kościołem Mariackim w Krakowie.

Chcieli oświecić ciemny katolicki lud, mamiony przez jego biskupów listami o „ideologii gender”, która jak wiadomo „nie istnieje”, bo to tylko nauka. Takaż ci to „nauka” jak „socjalizm naukowy”, o którym przecież niejeden uczony napisał opasłe prace, będące podstawą do kariery naukowej. Takaż ci to nauka, w oparciu o którą każe się w szkołach zachodnioeuropejskich słowa: Ojciec” i „Matka” zastępować słowami: „Rodzic A” i „Rodzic B” (ostatnio chciano bezskutecznie zmusić do tego Litwę). Takaż ci to nauka, w rezultacie której proboszcz jednej z krakowskich parafii, wgrywając do nowego tabletu jakąś aplikację z programem poczty elektronicznej, stanął w oniemieniu, gdy wypełniając ankietę personalną przy określaniu płci musiał wybierać, czy jest „mężczyzną”, „kobietą” czy też płcią „inną”.

No, ale skoro nauka to nauka, więc list będący „odpowiedzią na opublikowany list duszpasterski na temat tzw. gender”, odczytał prof. Jan Hartman, przewodniczący Krajowej Rady Politycznej Twojego Ruchu kierowanego przez znanego z rozmaitych wybryków Janusza Palikota. Nie Hartman chyba był jednak autorem tekstu listu, bo składał się on z wyświechtanych sloganów, których propaganda antykatolicka używa nie od dziesiątków, ale od setek lat. Choć kto wie, może jednak tow. p.s. Hartman przyłożył jednak rękę do pisania tej nudnej w istocie, choć zuchwałej w formie epistoły. Nie odmówił sobie bowiem przed odczytaniem listu wygłoszenia tyrady rodem z „Poradnika agitatora” o tym, że „skala rozpasania, zepsucia seksualnego wśród duchowieństwa katolickiego jest porażająca, a propagandziści Kościoła próbują bronić Kościoła poprzez atak, urządzając nową wersję polowania na czarownice”.

Wysiłki ku oświeceniu ciemnego ludu, który 29 grudnia, w Niedzielę Świętej Rodziny, wysłucha listu pasterskiego biskupów m.in. o niebezpieczeństwach, które niesie ze sobą tzw. "ideologia gender", nie na wiele się jednak zdały, bo lud był znudzony tym dziwowiskiem i przechodził mimo, spoglądając obojętnie.

Towarzysze z Twojego Ruchu mieli szczęście, że wśród ciemnego ludu przechodzącego przez krakowski Rynek Główny nie było jakiegoś potomka żołnierza c.k. infanterii Szymka z Budziejowic, uwiecznionego przez Jarosława Haszka w powieści „Przygody dobrego wojaka Szwejka”. Bo ten używał języka koszarowego i nie miał nadmiernych względów nie tylko dla profesorów ze „Szwadronów gender”, (tak bowiem podpisano odczytany list), ale nawet dla arystokratek zajmujących się dobroczynnością. Okazał to w trakcie pobytu w Budapeszcie.

„Czcigodne damy przeszły środkiem szeregu żołnierzy, a jedna z nich nie oparła się pokusie i poklepała po twarzy jakiegoś brodatego żołnierza. Był to niejaki Szymek z Budziejowic, który, nie wiedząc nic o wzniosłym posłannictwie tych dam, rzekł do swoich towarzyszy, gdy damy wędrowały dalej: - Nachalne są te kurwy i zuchwałe. Żeby jeszcze taka małpa była podobna do ludzi! Ale suche to jak bocian, niczego na niej nie widać prócz tych kulasów, gęba, jakby ją na męki brali, i jeszcze taka stara raszpla bierze się do żołnierzy” - pisał Haszek, spolszczony przez Pawła Hulkę-Laskowskiego.

Lud ci u nas jednak dobrotliwy i nie tylko nie pogonił sprzed kościoła Mariackiego tych, co chcieli mu zrobić dobrze, ale nawet nie określił ich po żołniersku słowami żołnierza Szymka, choć niewątpliwie byli i nachalni, i zuchwali.

Nie ma tylko szczęścia Uniwersytet Jagielloński, który wkrótce wkroczy w 650-lecie swej działalności. Bo mieć za profesora człowieka, który biega w nerwowym wzmożeniu to tu, to tam, wygłaszając bełkotliwe komunały, to doprawdy dopust Boży. Nic dziwnego, że nie wszyscy chcą wierzyć, że profesor szacownej Wszechnicy Jagiellońskiej i tow. p.s. Jan Hartman to ta sama osoba. - Mamo! Prima aprilis był w kwietniu! Nie mów mi, że ten bezczelny typek jest profesorem UJ - gorączkowała się po wysłuchaniu kazania tow. Jana nastolatka stojąca na Rynku. - To na pewno on. Miałam z nim przecież zajęcia z filozofii w Akademii Medycznej - przekonywała ją matka.