Zamknęłam swoje serce

Monika Łącka

publikacja 24.03.2014 13:18

To rekolekcje inne niż wszystkie dotychczasowe - mówią uczniowie krakowskich szkół, którzy spotkali się ze wspólnotą Sentinelle del Mattino di Pasqua.

Zamknęłam swoje serce - Powiedziałam do Boga, że jeśli jest miłością, to chcę, aby wypełnił mnie nią. I tak się stało - przekonuje Eleonora Monika Łącka /GN

Młodzi Włosi – Stróżowie Wielkanocnego Poranka – podczas krakowskiej misji pod hasłem "Miłości pragnę!" odwiedzą w sumie 10 szkół średnich i poprowadzą rekolekcje wielkopostne dla trzech z nich. Wszędzie dzielą się swoją wiarą. Uczniowie nie kryją emocji, słuchając poruszających historii. Takich, jak świadectwo 24-letniej Eleonory, która jeszcze kilka lat temu nie wiedziała, czym jest miłość.

– Mówiłam więc, że jej nie chcę, że miłość mnie nie interesuje. Nie wiedziałam, co to znaczy chcieć miłości, pragnąć jej w sercu, ani kto może mi to wyjaśnić. Zresztą przez kogo miałabym być kochana? Może przez Boga, który jest na krzyżu? On umarł, więc jak może być wszechmogącym Panem nieba i ziemi i co mógłby mi dać z tego krzyża? Nie wierzyłam w to wszystko, a moje serce krzyczało. Powód mojego bólu był bardzo prosty... – wspomina pochodząca z północy Włoch dziewczyna.

Urodziła się w niezbyt wierzącej rodzinie – takiej, która była katolicka bardziej z tradycji niż z przekonania. W domu nigdy się nie modliła. Choć Eleonora przystępowała do sakramentów, nie wiedziała, czym tak naprawdę jest Msza św., i jakie znaczenie ma adoracja. O Komunii św. myślała jak o białym kawałku chleba, który rozpuszcza się w ustach.

Gdy miała 6 lat, jej starszy o 12 lat brat, do którego była (i nadal jest) bardzo przywiązana, postanowił wyprowadzić się z domu. – To była dobra decyzja, ale ja, dziecko, nie rozumiałam tego. Przeżyłam to jako opuszczenie, nagłe i niespodziewane. Od tego czasu bardzo cierpiałam, bo ktoś mnie zostawił. Rosnąc, szukałam więc miłości. Szukałam jej w osobach i nawiązywanych relacjach (otaczało mnie mnóstwo przyjaciół) oraz w setkach rzeczy, które robiłam – opowiada Eleonora.

Z biegiem czasu coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że dla przyjaciół i miłości musi zrobić wszystko – aż do niesłuchania siebie, swoich potrzeb. – Nie miałam czasu dla siebie, robiąc tylko to, czego chcieli ode mnie inni. Mówiłam jednak z dumą, że jestem altruistką. Ale jeśli nie słuchamy siebie, nie zdajemy sobie sprawy z pustki, która jest w sercu. Pustki, która jest przepaścią. Często boimy się słuchać serca, dlatego gromadzimy "przyjaciół" na Facebooku i non stop zagłuszamy ciszę muzyką. We mnie ta pustka rosła i rosła – podkreśla.

Dorastając, zakochała się kilka razy, ale wszyscy chłopcy zdradzali ją. W końcu pomyślała, że albo ma pecha, albo miłość zawsze boli, rani, zdradza. Nie ma więc sensu kochać, najlepiej raz na zawsze zamurować serce. To jednak spowodowało, że otchłań w sercu jeszcze bardziej rosła, a podświadomość coraz bardziej domagała się odpowiedzi na pytanie: "Gdzie jest miłość? Gdzie jest miłość, kiedy samotność boli, rodzice nie słuchają, chłopak zdradza, a ty używasz swojego ciała?".

W końcu coś się zmieniło. Eleonora angażowała się bowiem w wiele różnych przedsięwzięć, m.in. w misje prowadzone w swojej parafii. Cały czas była jednak tylko "dobrą chrześcijanką z tradycji".

– Pewnego dnia podczas adoracji poznałam Go. Zrozumiałam, że w opłatku, który właśnie przyjęłam, jest On – Jezus. W tej samej sekundzie zapytałam jednak: "Jak to możliwe?! Przecież umarł, gwoździe trzymają Go na krzyżu, więc jak miałby być w kawałku chleba?" – mówi Eleonora. Jednocześnie po raz pierwszy prawdziwie słuchała swojego serca i zobaczyła w nim otchłań. Patrząc na Jezusa w Najświętszym Sakramencie, mówiła więc: "Zawsze słyszałam, że jesteś miłością. Jeśli tak jest naprawdę, a ja czuję pustkę miłości, wypełnij ją. Ty, który jesteś Bogiem miłości, zrób coś! Możesz to zrobić!". – I stało się. Mając to moje małe "tak", nie kazał długo czekać. To było jak zakochanie, którego nie da się wyjaśnić. Otrzymałam spojrzenie miłości, która nie zdradza, nie rani, jest czuła. Miłości ojcowskiej, która nie opuszcza. Poczułam wielką radość, której szukałam w imprezach, alkoholu, przyjaciołach. Wszystko to było ułudą. Dziś wiem, że Bóg czeka na nasz krzyk. Nie bójcie się krzyczeć i prosić Go o prawdziwą miłość i wolność – podkreśla.