Czterech księży z Giebła

Arkadiusz Grochot

publikacja 10.08.2014 12:13

Pogoda zaczyna przypominać tę sprzed roku - 30 stopni, pełne słońce i brak wiatru. Na szczęście do celu pozostały już tylko dwa dni.

Czterech księży z Giebła Pogodę, jaka czwartego dnia panowała na pielgrzymim szlaku, można określić jednym słowem: "sauna" Arkadiusz Grochot /Foto Gość

Czwarty dzień wędrówki do naszej Mamy zaczęliśmy od wspólnej modlitwy w sanktuarium Matki Bożej Śnieżnej w Pilicy, a celem tego trudnego (jak miało się okazać) dnia był Jaworznik.

Po drodze minęliśmy ulubioną miejscowość księży przewodników. Tuż przy kościele w Gieble znajduje się dość osobliwa ulica: „Księża”. Każdy pielgrzymkowy kapłan zatrzymywał tu swoją grupę i robił zdjęcia. Mieszkańcy ulicy opowiedzieli nam ciekawostkę - przy Księżej znajduje się jedynie 6 domów i aż z 4 rodzin pochodzą księża. Tę opowieść możemy wziąć tylko na wiarę...

Pielgrzymka to jednak nie tylko księża. Z dnia na dzień coraz więcej pracy mają kwatermistrzowie, którzy szukają schronienia na noc dla swoich grup. To najbardziej niewdzięczna posługa na pielgrzymce. Im bliżej Częstochowy, tym o nocleg coraz trudniej. W ostatnich dniach grupy śpią w szkołach i remizach.

Nie można też zapominać o „porządkowych”, którzy każdego dnia utrzymują grupę w szyku i kierują ruchem. Wśród nich przeważają „bracia”, ale zdarzają się też „siostry”, które równie dobrze jak koledzy zmuszają kierowców do ostrożności. Ciężką pracę do wykonania mają też „muzyczni”, którzy śpiewają, grają i zabawiają przez mikrofon całą grupę. Biorąc pod uwagę trud drogi i żar lejący się z nieba, śpiewanie, gdy w gardle panuje susza, to naprawdę nie lada wyczyn!

Na trasie pracują też „techniczni”, którzy czuwają nad każdą tubą, a „bagażowi” dbają o dobytek pielgrzymów.

Wieczorem zmęczeni, ale szczęśliwi doszliśmy do Jaworznika, gdzie okazało się, że to nie koniec pielgrzymkowego dnia. Po zakwaterowaniu najpierw odwiedziliśmy sklep, żeby uzupełnić zapasy, potem pobawiliśmy się na pogodnym wieczorku (bo siły w tajemniczy sposób nagle nam wróciły), a sobotę zakończyliśmy adoracją Najświętszego Sakramentu w kościele parafialnym.

Co przyniesie niedziela? To dopiero się okaże. Na razie pewne jest jedno - musimy dojść do Olsztyna. A stamtąd już tylko 20 km na Jasną Górę!