– Gdyby nas wtedy nad Wisłą nie było, to pewnie ktoś inny też pomógłby temu mężczyźnie – mówi skromnie Ania, która niedawno uratowała tonącego w rzece człowieka.
W kuchni jak najszybciej trzeba wymienić okna, kuchenkę i podłogę
Monika Łącka /Foto Gość
Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w upalny letni wieczór, gdy Ania i jej chłopak spacerowali Bulwarami Wiślanymi.
Nie zrobiłam nic wielkiego
– Nagle zobaczyliśmy, że na wodzie unosi się coś dziwnego, co z daleka przypominało głowę. To był starszy mężczyzna, który wołał, by mu pomóc. Był przerażony. Utrzymywał się na powierzchni, ale mówił, że nie da rady podpłynąć. Brzegiem Wisły spacerowało i jeździło na rowerach bardzo wiele osób, ale większość nie zauważała, co się dzieje. Oprócz nas zatrzymało się jeszcze tylko pewne małżeństwo – opowiada dziewczyna. Gdy wspólnie zastanawiali się, co zrobić, Ania wymyśliła, że przydać się mogą linki holownicze.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.