Z młodymi i dla młodych

Grażyna Starzak

publikacja 16.09.2014 19:06

O pracy z młodzieżą, nowej ewangelizacji i papieżu Franciszku opowiada ks. Ángelo Fernández Artime, nowy przełożony generalny salezjanów.

Z młodymi i dla młodych - Kontynuujemy dzieło księdza Bosco - podkreśla ks. Ángelo Fernández Artime Adam Wojnar

Grażyna Starzak: Wśród turystów przybywających do Krakowa jest wielu mieszkańców Rzymu. Świeckich i duchownych. Rzadko jednak mamy okazję gościć generała zakonu. Jaki jest cel wizyty Księdza pod Wawelem?

Ks. Ángelo Fernández Artime: W marcu tego roku, gdy zostałem wybrany na przełożonego generalnego, postanowiłem, że spotkam się ze wszystkimi salezjanami na świecie. Chcę im podziękować za dotychczasową pracę i zachęcić do jeszcze większego poświęcenia się działalności apostolskiej i misyjnej. Pragnę też spotkać się z młodzieżą, która jest głównym polem naszego zainteresowania. Dla jej dobra angażujemy się w dzieła wychowawcze i pastoralne, takie jak oratoria, szkoły, bursy, ośrodki młodzieżowe, domy wychowawcze, wydawnictwa i wiele innych. Młodzież, zwłaszcza w dzisiejszej dobie, bardzo potrzebuje wsparcia: duchowego, materialnego, ale też stałej obecności kogoś bliskiego. Rodzice nie zawsze są dla młodych ludzi oparciem. Doskonale rozumiał to założyciel naszego zgromadzenia św. Jan Bosco, który wyznawał zasadę, żeby być z młodymi i dla młodych.

Nie będzie łatwo Księdzu zrealizować pierwsze postanowienie. Wszak salezjanie są w ponad 100 krajach świata!

Jesteśmy obecni na pięciu kontynentach w 132 krajach świata. Myślę, że z niektórymi naszymi braćmi będę się spotykać przy różnych okazjach w Rzymie. Te spotkania z salezjanami, ale przede wszystkim z młodzieżą z naszych ośrodków są jedyną drogą do tego, żeby tworzyć Kościół żywy, otwarty, o co wciąż apeluje papież Franciszek.

Obecnie, na świecie, mamy do czynienia z kryzysem powołań. Czy ten problem dotyczy też salezjanów?

Muszę przyznać, że tak. Kryzys powołań jest widoczny zwłaszcza w Europie Zachodniej. Natomiast w Afryce i w Azji Bóg zaprasza wielu młodych ludzi, aby stali się salezjanami. Co ich do nas przyciąga? Myślę, że to, iż kontynuujemy dzieło księdza Bosco i jesteśmy wierni charyzmatowi, który nam przekazał: "Być dla młodzieży znakiem miłości Boga". Dlatego gdziekolwiek jesteśmy, za kryterium naszego działania przyjmujemy potrzeby młodzieży oraz środowisk lokalnych, pragnienie działania w jedności z Kościołem i w jego imieniu, pragnienie budowania bardziej sprawiedliwego i braterskiego świata w Chrystusie. Myślę też, że naszym atutem jest to, iż jesteśmy otwarci na kultury krajów, w których pracujemy, staramy się je zrozumieć i przyjąć ich bogactwo, aby w duchu szacunku i pokoju głosić orędzie Ewangelii.

Młodzież w wielu europejskich krajach odchodzi od Kościoła. Ma to miejsce także w ojczyźnie Księdza Generała, w Hiszpanii. Jaki jest sposób na to, żeby na powrót przyciągnąć młodych ludzi? 

Wskazówki, jak to zrobić, daje nam papież Franciszek. Podstawą nowej ewangelizacji, tej na miarę XXI wieku, jest to, aby Kościół, czyli abyśmy my sami, bo przecież my, wierni, jesteśmy Kościołem, umieli być autentycznymi w przeżywaniu naszej wiary i Ewangelii i w naszym poświęceniu się dla innych. Autentyczność, pokora, prostota i skierowanie się ku potrzebującym są niezbędne, aby Kościół był znaczący w życiu młodych.

Rzadko gościmy w Krakowie osobę, która tak jak Ksiądz Generał zna papieża Franciszka. Proszę nam coś opowiedzieć o ojcu świętym.

Od 2009 roku przez kilka lat pracowałem w inspektorii południowej salezjanów w Argentynie. Miałem wówczas okazję spotykać się i współpracować z ówczesnym arcybiskupem Buenos Aires kard. Jorge Mario Bergoglio, dziś papieżem Franciszkiem. Zapamiętałem go jako człowieka bardzo bezpośredniego, otwartego, duszpasterza, który pierwszy wyciągał rękę nie tylko do nas, księży, ale do każdego. Był hierarchą, ale zawsze sam odbierał telefony. Gdy go nie było, mówiono mi, że "za godzinę biskup oddzwoni". I rzeczywiście, za godzinę oddzwaniał. Wiele razy spotykałem go w metrze, którym oboje jeździliśmy. Kardynał był zawsze z nieodłączną, czarną torbą, którą sam nosi także teraz, będąc papieżem. Z naszych kontaktów w Argentynie zapamiętałem jeszcze i to, że kiedy spotykał się z prostymi, ubogimi ludźmi, zawsze był bardziej promienny, uśmiechnięty, niż w czasie oficjalnych spotkań, np. z przedstawicielami argentyńskich elit. Wiele się od niego nauczyłem i wciąż się uczę, będąc w Rzymie.