Ona miała być nasza

Monika Łącka

|

Gość Krakowski 45/2014

publikacja 06.11.2014 00:00

W tej profesji nie ma urlopu ani L4. Dzieciom trzeba się oddać bezgranicznie.

 – Pomaganie dzieciom to nasza pasja i radość – zapewniają Anna  i Jan Piskorzowie – Pomaganie dzieciom to nasza pasja i radość – zapewniają Anna i Jan Piskorzowie
Monika Łącka /Foto Gość

Anna i Jan Piskorzowie rodziną zastępczą, a dokładnie pogotowiem rodzinnym, zostali 11 lat temu. W tym czasie w ich domu pojawiło się w sumie 36 dzieci – głównie noworodków i niemowlaków, choć były też i dzieci nieco starsze. Niektóre wróciły potem do swoich domów rodzinnych, ale większość znalazła nowy, dobry dom, w rodzinach adopcyjnych. – Każde kochaliśmy jak swoje – zapewniają, a tych swoich, dorosłych już dzieci, mają troje. Obecnie opiekują się rocznym Filipem, zwanym też Waynem, który dużymi, brązowymi oczami uśmiecha się do całego świata. Jego mama była Polką, a ojciec pochodzi z Kamerunu. Za jakiś czas chłopiec ma szansę wrócić do taty.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.