Strefa dogadzania

ks. Jacek Stryczek

|

Gość Krakowski 03/2015

publikacja 15.01.2015 00:00

Wiele osób podjeżdżających samochodem pod kościół jakby zyskuje nowego ducha.

Wydaje im się, że doświadczają swego rodzaju religijnego uniesienia. Dla mnie to jest wręcz nieprawdopodobne. Oto przyjechali do kościoła. Zrobili to dla Boga.

Czują, że to jest coś wyjątkowego i że za swoje poświęcenie (albo ofiarę) powinni być nagrodzeni. Więcej jeszcze, sądzą, że są teraz w centrum. Czują się ważni, a nawet najważniejsi. Dlatego parkują byle gdzie. Nieważne, że zastawiają inne samochody; że stają w poprzek i uniemożliwiają parkowanie innym; że blokują wyjazd. Nie liczą się inni ludzie. Bo to ich Bóg wybrał, to ich pokochał, to ich docenił. Spotykam nie tylko samochody, ale i ich właścicieli. Jeden z nich, który właśnie stanął tak, że zablokował kilka innych, z duchem świętym w oczach (piszę specjalnie z małej litery, bo dla mnie to jest religijne oszołomostwo) biegł na czytanie Pisma Świętego. Gdy zadałem mu pytanie, czy wie, że właśnie zablokował innych, popatrzył na mnie zdziwiony. Rozumiem – przecież jest tu dla Boga, jest w elicie religijnej. Z takimi przypadkami spotykam się od ponad 20 lat. Ci ludzie są przekonani, że Bóg, któremu poświęcają czas, powinien ich otoczyć komfortem. Ma im być dobrze. A że innym jest źle? Już nie ich problem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.