Przynieś, kup i pomóż

|

Gość Krakowski 09/2015

publikacja 26.02.2015 00:00

Na całym świecie jest ich ok. 15 tysięcy, w Anglii – 150, a w Polsce mniej niż 10. Dwa krakowskie rozwijają właśnie skrzydła. Chodzi o sklepy charytatywne.

– W naszych sklepach część rzeczy na metce  ma literę „A”, co znaczy, że jest to cegiełka  dla Adriana – mówi Joanna Stadnicka – W naszych sklepach część rzeczy na metce ma literę „A”, co znaczy, że jest to cegiełka dla Adriana – mówi Joanna Stadnicka
Monika Łącka /Foto Gość

Prowadzi je wielicka Fundacja „Largo” (z włoskiego – szeroko, bo pomoc ma trafić do jak najszerszego grona), którą założyły dwie energiczne kobiety: Joanna Studnicka i Agata Dębowska. – Pomysł podsunął mi kuzyn, który mieszka w Wielkiej Brytanii. Zapytałam, czy w miejscowości, w której mieszka, są second handy, bo od lat jestem maniaczką ubraniową. Nie było, bo okazało się, że na Wyspach w ogóle ich nie ma. Są za to „charity shops”, czyli sklepy charytatywne – wspomina Joanna, która niebawem opowiedziała o nich swojej koleżance. – Od dawna myślałyśmy o jakimś wspólnym przedsięwzięciu. Ja znam się na ubraniach, Agata jest księgową i obie chciałyśmy pomagać innym. Ten pomysł wydał się nam idealny – mówi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.