Sport. O tym, jak zaczęła biegać z Justyną Kowalczyk, o wypadku na nartorolkach i wierze w Boży scenariusz z Sylwią Jaśkowiec, pochodzącą z Osieczan polską biegaczką narciarską, rozmawia Monika Łącka
– Sport nauczył mnie pokory i hartu ducha – mówi Sylwia Jaśkowiec
Alexei Sotskov
Monika Łącka: Od zakończenia Mistrzostw Świata w Narciarstwie Klasycznym minęło już 10 tygodni. Czym z perspektywy czasu jest dla Pani zdobyty tam w duecie z Justyną Kowalczyk brązowy medal?
Sylwia Jaśkowiec: Cenną pamiątką i pięknym wspomnieniem z Falun, materialną częścią przeżytej tam przygody sportowej. Jest trofeum pięknej rywalizacji, zdobytym wespół z Justyną Kowalczyk. Jest medalem dla Polski, a dla mnie prywatnie jest też prezentem od Pana Boga.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.