publikacja 13.05.2015 13:42
Jan Paweł II miał ją na sobie w momencie zamachu na jego życie. Dziś trafiła do krakowskiego sanktuarium św. Jana Pawła II.
Zakrwawioną papieską sutannę, którą Jan Paweł II miał na sobie, kiedy doszło do zamachu na jego życie, można zobaczyć w jednej z kaplic kościoła na Białych Morzach Miłosz Kluba /Foto Gość
Relikwia wystawiona została na widok publiczny 13 maja, w 34. rocznicę wydarzeń na pl. św. Piotra.
Biała sutanna ze śladami krwi papieża eksponowana jest w szklanej gablocie, ustawionej w jednej z bocznych kaplic górnego kościoła papieskiego sanktuarium na Białych Morzach w Krakowie. Na materiale widać duże plamy krwi - zwłaszcza w jej tylnej i dolnej części - to ślady bardzo obfitego krwotoku.
- W szpitalu były momenty, kiedy lekarze wątpili, czy uda się go uratować - wspominał tuż przed prezentacją sutanny metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz, wieloletni sekretarz Jana Pawła II, który przekazał relikwię do sanktuarium.
To on po zamachu na ojca świętego zabrał jego sutannę z rzymskiej kliniki Gemelli. Do tej pory przechowywana była ona w krakowskiej Kurii Metropolitalnej i nie była pokazywana publicznie.
- Trudno było dłużej trzymać ją w domu. Niech ona będzie świadkiem tego zamachu, ale i świadkiem wielkości Jana Pawła II - mówił kardynał.
W sanktuarium na Białych Morzach znajdują się także relikwie krwi ojca świętego - umieszczone m.in. w ołtarzu dolnego kościoła oraz relikwiarzu, którzy jest procesyjnie wnoszony przed Eucharystią w kościele górnym.
Eksponaty przypominające o zamachu na ojca świętego znajdują się również w Muzeum Dom Rodzinny Jana Pawła II w Wadowicach. Są tam m.in. pistolet, z którego zamachowiec strzelał do papieża, oraz gablota z również noszącym ślady krwi ojca świętego garniturem jednego z ochroniarzy Jana Pawła II.
Do zamachu doszło 13 maja 1981 roku. Mehmet Ali Agca trafił papieża w rękę i w brzuch. Papież trafił do polikliniki Gemelli, gdzie był operowany przez 6 godzin. Mimo rehabilitacji, odniesione rany poważnie odbiły się na jego zdrowiu.
Według relacji kard. Dziwisza, ojciec święty strzelającemu do niego wybaczył już w drodze do szpitala. "Jeszcze był przytomny, modlił się coraz ciszej i słyszałem, jak przebaczył temu, kto popełnił ten zamach. Nie wiedział, kto to jest, ale już wtedy przebaczył, zanim stracił przytomność" - opowiadał kard. Dziwisz podczas krakowskiej prezentacji pistoletu, z którego strzelał Ali Agca (broń trafiła do papieskiego muzeum w Wadowicach). "Wtedy, po zamachu, zrozumieliśmy, że mamy do czynienia z człowiekiem świętym, który przebaczył przestępcy, zamachowcowi. Co więcej - nazwał go bratem" - wspominał metropolita.
Czytaj także: