Czarniecki bronił Krakowa

Bogdan Gancarz

publikacja 20.06.2015 18:12

Kasztelan kijowski dzielnie opierał się Szwedom. Podobnie jak 360 lat temu musiał jednak opuścić miasto.

Czarniecki bronił Krakowa W rolę Stefana Czarnieckiego, obrońcy Krakowa, wcielił się Jacek Styrna Bogdan Gancarz /Foto Gosć

- Polaki! Poddajcie się! Bo jak nie, to złupimy miasto - wołali 20 czerwca pod krakowskim Barbakanem Szwedzi pod wodzą feldmarszałka Arvida Wittenberga, w którego rolę wcielił się Alfred Pyko, regimentarz Podolskiego Regimentu Odprzodowego.

- Król Jan Kazimierz poruczył mi obronę zamku na Wawelu i miasta. Miasta nie oddam aż do odsieczy - odrzekł mu na to Jacek Styrna z Chorągwi Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej,wcielający się w rolę Stefana Czarnieckego, kasztelana kijowskiego.

Wszystko było prawie tak jak 360 lat temu, gdy 25 września 1655 r. król Jan Kazimierz opuścił Kraków zagrożony przez Szwedów.

- Zamku Wawelskiego i miasta broniło ponad 2 tysiące żołnierzy, wspieranych przez drugie tyle mieszczan i studentów Uniwersytetu Krakowskiego - powiedział  popularny krakowski kawalerzysta Włodzimierz Wowa Brodecki, który wcielił się w rolę kasztelana krakowskiego.

Szwedzi pod wodzą króla Karola Gustawa i feldmarszałka Wittenberga ponawiali ataki. Odsiecz zaś nie nadchodziła. Na nic zdało się osobiste męstwo Czarnieckiego, który sam brał udział w walkach i został w nich ranny.

- 12 października 1655 r. podjęto rozmowy kapitulacyjne, by oszczędzić miasto i wojsko. Najbardziej kapitulacji opierali się profesorowie Uniwersytetu. W rezultacie wynegocjowano kapitulację honorową. 19 października wojsko polskie pod dowództwem kasztelana Czarnieckiego, z rozpostartymi sztandarami, z bronią i zapalonymi lontami do dział, opuściło Kraków. Szwedzi wraz z Siedmiogrodzianami zostali tu zaś przez dwa lata - powiedział W. Brodecki.

Rekonstruktorzy z Podolskiego Regimentu Odprzodowego postanowili wraz z Krakowskim Biurem Festiwalowym i przy wsparciu Chorągwi Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej postanowili odtworzyć wydarzenia sprzed 360 lat.

- Nasze stowarzyszenie zrzesza 34 osoby z Krakowa i Małopolski. Kultywujemy tradycje militarne oraz obyczaje wieku XVII. Nasi husarze, pancerni i piechota, są wyposażeni szable, muszkiety, hakownice, łuki. Mamy też trzy falkonety czyli niewielkie armaty. Bardzo dobrze współpracuje nam się z p. kustosz Małgorzatą Niechaj z Muzeum Historycznego Maista Krakowa, które oddaje barbakan na potrzeby naszych rekonstrukcji militarnych - powiedział regimentarz A. Pyko.

W strugach deszczu kasztelan kijowski wraz z polskimi żołnierzami dotarł z Wawelu przez Rynek pod Barbakan, by wzmocnić załogę.

- Vivat Czarniecki! Nie damy się Szwedom! - wołano.

Szwedzcy pikinierzy dotarli jednak rychło w ślad za Polakami. Zaczął się ostrzał z muszkietów, potem doszło do walki wręcz. Słychać było huk wystrzałów i szczęk broni. Sam Czarniecki dokazywał szablą. Na walczącymi unosiły się dymy prochowe. Po rozmowach i ustaleniu warunków honorowej kapitulacji, kasztelan wyszedł wraz z żołnierzami oraz damami z Barbakanu i przeszedłszy przez Bramę Floriańską, symbolicznie opuścił Kraków.

- Fraucymer cały? - dopytywał się Czarniecki, spoglądając do tyłu czy damy nie doznały jakiegoś uszczerbku od luterskich Szwedów.

Symbolicznym zaznaczeniem udziału Węgrów z Siedmiogrodu w okupacji Krakowa, był udział grupy rekonstrukcyjnej z Szegedu w siedemnastowiecznych strojach.

Powszechną uwagę zwracali również Ewa i Robert Puławscy z Woli Cyrusowej niedaleko podłódzkich Brzezin, z sokołami na odzianych w rękawice dłoniach.

- Polowania z sokołem były niegdyś częścią obyczaju staropolskiego. Staramy się o nim przypominać, organizując pokazy sokolnicze i uczestnicząc w rozmaitych widowiskach historycznych - powiedzieli E. i R. Puławscy.