Miłość Kogoś, kogo nie znałem

ks. Ireneusz Okarmus

|

Gość Krakowski 29/2015

publikacja 16.07.2015 00:00

– 10 lat temu na Jasnej Górze, przed wizerunkiem Dobrej Matki, duchowo zmartwychwstałem. To było tak mocne doświadczenie, że nawet dziś nie mogę o tym mówić bez wzruszenia – opowiada Krzysztof.

 Proszą, dziękują, przepraszają, modlą się za siebie i za innych – ilu pielgrzymów, tyle intencji zabieranych w drogę do Częstochowy Proszą, dziękują, przepraszają, modlą się za siebie i za innych – ilu pielgrzymów, tyle intencji zabieranych w drogę do Częstochowy
Adam Wojnar

Tysiące ludzi wyruszają każdego roku na szlak pieszej pielgrzymki do Częstochowy. – Co roku idę z tą samą intencją. Chcę podziękować dobremu Bogu za nowe życie i Maryi za łaskę nawrócenia i wiary. Do dziś nie potrafię zrozumieć tego wszystkiego, co się ze mną wtedy stało – wyznaje Krzysztof.

Boga wyrzucił

Dziś Krzysztof ma 38 lat. Z Kościołem i Panem Bogiem „pożegnał się” już jako uczeń trzeciej klasy gimnazjum, i to w dniu przyjęcia sakramentu bierzmowania. O tym fakcie wspomina dziś ze smutkiem. Sakrament, który miał go otwierać na nowe łaski, przyjmował cynicznie, bez wiary i tylko po to, aby „mieć papier, który może się kiedyś na coś przydać”. Po bierzmowaniu przestał chodzić na Msze i do spowiedzi. W liceum chodził wprawdzie na katechezę, ale tylko po to, aby wszczynać jałowe dyskusje z księdzem. W Kościele widział tylko zło, a duchownych traktował wręcz z pogardą. Uważał, że żyją na koszt społeczeństwa i mają same przywileje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.