Niebezpieczeństwo katechezy

ks. Jacek Stryczek

|

Gość Krakowski 37/2015

publikacja 10.09.2015 00:00

Na początku nie było katechezy. Na początku, czyli w życiu pierwszych chrześcijan. Na początku była ewangelizacja, zarażanie działaniem Jezusa Zmartwychwstałego. Dzisiaj nazywa się to głoszeniem kerygmatu.

Dopiero z czasem, gdy grono chrześcijan się zwiększyło, umocniło, powstała potrzeba uporządkowania nauczania, stworzenia nauki dla nawróconych i żyjących z Bogiem. Jak w miłości. Najpierw jest zakochanie, a potem – małżeństwo, które wymaga też codziennego ładu i porządku. Tak na przykład była redagowana Ewangelia św. Mateusza ze słynnym Kazaniem na górze. 5, 6 i 7 rozdział Mateusza to skrót katechetyczny. W każdym razie katecheza ma niezwykle ważne zadnie do wykonania: uporządkować myślenie o nauce Jezusa i jej praktykowaniu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.