Jako brat i pasterz

Gość Krakowski 38/2015

publikacja 17.09.2015 00:00

10-lecie ingresu. O najtrudniejszej i najważniejszej decyzji, jaką musiał podjąć jako ordynariusz krakowski, oraz o tym, co jest, a co nie jest wtrącaniem się biskupa do polityki, z kard. Stanisławem Dziwiszem, metropolitą krakowskim rozmawia ks. Ireneusz Okarmus

 – Chcę być bardziej ojcem, bratem i przyjacielem niż przełożonym – szefem – mówi o sobie metropolita krakowski – Chcę być bardziej ojcem, bratem i przyjacielem niż przełożonym – szefem – mówi o sobie metropolita krakowski
Miłosz Kluba /Foto Gość

Ks. Ireneusz Okarmus: 27 sierpnia 2005 r. odbył się ingres Księdza Kardynała do katedry na Wawelu, a po nim Msza św. na Rynku Głównym. Od tego wydarzenia minęło 10 lat. Pamięta Ksiądz Kardynał swoje odczucia i myśli, jakie towarzyszyły „zaślubinom z archidiecezją krakowską”?

Kard. Stanisław Dziwisz: Nie spodziewałem się tak bardzo pozytywnej reakcji ze strony diecezji krakowskiej. Okazało się, że liczba ludzi z Polski i z zagranicy była tak duża, że zapadła decyzja, aby Msza św. została odprawiona na Rynku. Nie mogłem się na to nie zgodzić. Poddałem się woli tych, którzy byli odpowiedzialni za przygotowanie uroczystości. W katedrze na Wawelu, która jest narodowym sanktuarium, a równocześnie kościołem biskupa krakowskiego, zaczęła się pierwsza część ingresu. Do dziś mam przed oczami kard. Franciszka Macharskiego, jeszcze w funkcji biskupa diecezjalnego, siedzącego na miejscu, które zajmuje biskup krakowski w czasie celebry. Wtedy pomyślałem, że za chwilę przekaże mi pastorał, symbol służby w Kościele krakowskim. To było bardzo mocne przeżycie, które utkwiło mi w pamięci. Wiedziałem wtedy, że nie chodzi tylko o przejęcie symbolu służby, ale o wejście w niezwykłą historię archidiecezji, zarówno religijną, jak i patriotyczną.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.