Do pomocy pieniądze nie wystarczą

mk

publikacja 18.10.2015 19:27

W krakowskim Przytulisku dla Bezdomnych Mężczyzn, prowadzonym przez braci albertynów, 18 października świętowano 25 lat działalności gabinetu lekarskiego.

Do pomocy pieniądze nie wystarczą Maria Smarzyńska-Filipecka, która obecnie kieruje gabinetem przy ul. Skawińskiej, otrzymała medal Caritas Polska Miłosz Kluba /Foto Gość

Jubileuszowej Mszy św., podczas której dziękowano lekarzom zaangażowanym w działalność gabinetu, przewodniczył ks. Bogdan Kordula, dyrektor Caritas Archidiecezji Krakowskiej.

W kazaniu przypomniał m.in. postać św. Brata Alberta, który jak nikt inny rozumiał ideę miłosierdzia i swoim działaniem wyprzedzał programy walki z ubóstwem, bezdomnością, chorobami. Dyrektor Caritas podkreślał jednak, że tym, co wyróżniało Brata Alberta, była "wspólnota serca" z ubogimi bliźnimi. - To było lekarstwo - mówił ks. Kordula, podkreślając, że do niesienia pomocy same pieniądze nie wystarczą.

Podczas Mszy św. w przytulisku medale Caritas Polska otrzymały Maria Smarzyńska-Filipecka, związana z gabinetem od początku jego istnienia, a dziś pełniąca funkcję jego kierownika, oraz Marianna Zdanowska (w jej imieniu odznaczenie odebrała M. Smarzyńska-Filipecka). Pozostali lekarze związani z gabinetem braci albertynów odebrali pamiątkowe dyplomy.

Gabinet, w którym na pomoc lekarską mogą liczyć podopieczni Przytuliska dla Bezdomnych Mężczyzn, swoje działanie rozpoczął w 1990 roku, tuż po powstaniu placówki. Gotowość do objęcia opieką medyczną jego mieszkańców wyraziła wtedy Fundacja Szpitala im. Gabriela Narutowicza. Przytulisko i gabinet znajdowały się wtedy przy ul. Kościuszki (obecnie mieszczą się przy ul. Skawińskiej na krakowskim Kazimierzu).

- Po przekształceniach ustrojowych w latach 90. XX w. zapomniano o ludziach nieubezpieczonych - mówi br. Paweł Flis, brat starszy Zgromadzenia Braci Albertynów. - Nasi mieszkańcy to byli ludzie, którzy pod koniec lat 80. utracili pracę i nie mieli ubezpieczenia. Gdy poważniej chorowali, trudno było uzyskać dla nich bezpłatną pomoc czy umieścić ich w szpitalu - wspomina.

Podkreśla, że pomoc lekarzy była wtedy nieoceniona. Nie tylko diagnozowali oni podopiecznych braci albertynów, ale już samo posiadanie prośby o hospitalizację, podpisanej przez lekarza, pomagało w załatwieniu miejsca w szpitalu. - To już nie był ktoś anonimowy - mówi br. Paweł.

Od tamtej pory gabinet funkcjonuje nieustannie. Dwa razy w tygodniu odbywają się tu dyżury internistów. W każdym tygodniu korzysta z nich 15-20 podopiecznych przytuliska.