Inkubator wiary

Miłosz Kluba

|

Gość Krakowski 41/2015

publikacja 24.10.2015 10:04

Przygotowania do ŚDM. Jest prosty sposób, by zrozumieć ideę Światowych Dni Młodzieży. Wystarczy porozmawiać z wolontariuszami z różnych kontynentów, którzy przyjechali, by pomóc je zorganizować.

W sumie podczas krakowskich Światowych Dni Młodzieży będzie potrzebnych ponad 25 tysięcy wolontariuszy z Polski i zagranicy. Niektórzy już rozpoczęli swoją pracę W sumie podczas krakowskich Światowych Dni Młodzieży będzie potrzebnych ponad 25 tysięcy wolontariuszy z Polski i zagranicy. Niektórzy już rozpoczęli swoją pracę
zdjęcia Miłosz Kluba /Foto Gość

Podczas ŚDM w Krakowie przez dwa tygodnie pielgrzymom będzie pomagało 25 tysięcy wolontariuszy. Ale są i tacy, którzy swoją pracę rozpoczęli już teraz i będą pracowali przez okrągły rok. W sumie ma ich być... 19. To niewielka grupa, ale w niej jak w soczewce skupia się to, co w Światowych Dniach Młodzieży wydaje się najważniejsze - wiara, entuzjazm, optymizm, poczucie wspólnych marzeń i celów, pomimo różnic narodowościowych, językowych, kulturowych. Wolontariusze długoterminowi, bo o nich mowa, postanowili poświęcić rok swojego życia na przygotowanie ŚDM w Krakowie. Pracują przede wszystkim tam, gdzie potrzebna jest dobra znajomość konkretnego języka - m.in. w sekcji rejestracji (odbywa się ona po polsku, angielsku, włosku, francusku i hiszpańsku) i w sekcji komunikacji - wszystkie teksty muszą bowiem powstawać aż w 9 oficjalnych językach ŚDM.

Drogi na Kanoniczą

Do pracy w komitecie prowadzą bardzo różne ścieżki. Ekaterina z Kamczatki przyjechała do Polski już 5 lat temu - na studia. Doskonale mówi po polsku. Zajmuje się tłumaczeniami na język rosyjski. Stella propozycję wyjazdu do Polski dostała z Konferencji Episkopatu Włoch. Michele została wysłana przez Wspólnotę "Shalom" z Brazylii, by ewangelizować. Uznała pracę przy organizacji ŚDM za doskonałą ku temu okazję. Patricia, również z Brazylii, przyjechała za swoim narzeczonym mieszkającym w Polsce, którego poznała podczas ostatnich Światowych Dni Młodzieży w Rio de Janeiro. - Kiedy zdecydowaliśmy się pobrać, powiedziałam, że chcę zamieszkać z nim w Krakowie, ale muszę znaleźć sobie tu coś do roboty - mówi. Wybrała pracę w komitecie.

Gabriel - kolejny Brazylijczyk - przyznaje, że po prostu "przyszedł i został". W zeszłym roku podróżował po Europie, odwiedzając różne sanktuaria. Na jego trasie znalazła się m.in. Częstochowa, a wraz z nią Kraków. - Wszedłem do siedziby komitetu i zaproponowałem swoją pomoc. Pomyślałem, że jeśli nie ma nikogo do tłumaczeń, to może kiedyś, w jakiś sposób mógłbym się przydać. A oni na to: "Zostań z nami tutaj, mamy dla ciebie miejsce" - wspomina dzisiaj. Resztę swojej podróży spędził już u stóp Wawelu, przy ul. Kanoniczej, gdzie mieszczą się biura komitetu. Został najpierw na 4 miesiące, potem na trochę wrócił do Brazylii, by teraz znów pracować przy organizacji krakowskiego spotkania młodzieży. Od komitetu organizacyjnego wolontariusze otrzymują zakwaterowanie, bilet miesięczny, ubezpieczenie, pieniądze na jedzenie i miesięczne doładowanie telefonu komórkowego. To im wystarcza. - Nikt nie odlicza tutaj minut do wyjścia z pracy, ludzie chętnie zostają "po godzinach", poświęcają wieczory, weekendy, wakacje. Każdy, kto tu przychodzi, robi to z serca i to widać - zapewnia Viktoria z Niemiec, która o byciu wolontariuszem marzyła już od Światowych Dni Młodzieży w Madrycie w 2011 roku.

Polska jest wspaniała!

Podobnie, jak w różny sposób docierali do komitetu organizacyjnego krakowskich ŚDM, wolontariusze zagraniczni w bardzo różny sposób myśleli o samej Polsce. Jedni przyjechali tu dużo wcześniej, inni mają tu rodzinę. Dla jeszcze innych był to "chłodny kraj ze srogimi zimami" albo "państwo w Europie, którego stolicą jest Warszawa, i z którego pochodził Jan Paweł II". - Kiedy od narzeczonego dostałam albumy o historii i kulturze Polski, byłam pod wielkim wrażeniem - wspomina Patricia. Dziś przekonuje wszystkich, że to wspaniałe miejsce do odwiedzenia. Na razie mało popularne, przynajmniej wśród turystów z Brazylii, ale to może się zmienić po Światowych Dniach Młodzieży.

Z kolei Michele wspomina, że pierwsze zdanie o naszym kraju, na jakie natrafiła, szukając informacji, brzmiało: "Polska jest naprawdę niezwykła". - Dziś dokładnie to czuję - zapewnia. Nie chodzi zresztą tylko o wiedzę z książek i nowe znajomości. Komitet organizacyjny proponuje wolontariuszom wycieczki czy lekcje polskiego (prowadzi je narzeczony Patricii). - Niczego nie narzucamy, ale nasi goście chętnie się angażują w takie dodatkowe zajęcia - mówi Marzena Wójcicka, która opiekuje się wolontariuszami zagranicznymi. W planach są między innymi comiesięczne wyjazdy do miejsc takich, jak Wadowice, Oświęcim czy w góry (dla części wolontariuszy będzie to pierwsza okazja, by zobaczyć śnieg). - Był też czas na wspólne gotowanie. Razem ulepiliśmy około 200 pierogów - dodaje Marzena.

Co ja tu robię?

Nie każdy wolontariusz od razu zakochuje się w nowym miejscu i z radością rzuca w wir pracy. - Cały wyjazd był ogromnym zawierzeniem Bogu, i to - co ciekawe - pierwszym w moim życiu - wspomina roczny wolontariat przed poprzednimi Światowymi Dniami Młodzieży Aleksandra Szymczak. Przyznaje, że jej wiara nie była wtedy do końca świadoma. - Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, ale przed tym wyjazdem powiedziałam Bogu, że mu się kompletnie oddaję - opowiada. Odpowiedź przyszła natychmiast. E-mailem. - Dostałam ofertę przelotu trzy razy tańszą niż zwykle. Wcześniej nie było mnie stać na bilet - mówi Ola.

Gdy przyjechała do Rio i zgłosiła się do komitetu organizacyjnego na "okres próbny", pierwsze wrażenie nie było pozytywne. - Pracowaliśmy w budynku kurii, paskudnym, starym, 10-piętrowym wieżowcu. Kilkadziesiąt osób przekrzykiwało się w jednym pomieszczeniu i nie wyglądało, jakby docierał tam "pierwiastek Boski" - wspomina Ola. Co chwilę wysiadała klimatyzacja i raz panował upał nie do zniesienia, a zaraz potem trzeba było szukać zimowej kurtki, by jakoś wytrzymać. Na dodatek już podczas oprowadzania po biurze dowiedziała się, że codziennie w południe w kaplicy na drugim piętrze jest Msza św. - Kiedy mnie, człowiekowi, któremu zdarzało się wtedy przez parę miesięcy nie chodzić do kościoła, powiedzieli, że codziennie jest Msza, i to w pracy, i nie wypada się nie pojawić, pomyślałam: "Gdzie ja jestem?!" - opowiada. Postanowiła jednak pójść do kaplicy - jak wspomina, małej, niespecjalnie ładnej, z której przez oszklone drzwi widać było stołówkę. - Ludzie zaczęli śpiewać jakąś portugalską pieśń, a ja zaczęłam płakać. Po raz pierwszy od wielu lat - opowiada. Kolejne miesiące były dla niej odkrywaniem Boga, wiary i siebie - także poprzez wielogodzinne rozmowy z Janete, u której mieszkała i którą teraz nazywa "swoją brazylijską mamą". - Nigdy w życiu tyle nie pracowałam, ale jednocześnie to był taki mój "inkubator wiary" - mówi dzisiaj.

Szansa od Ducha Świętego

Pytani o to, w czym tkwi fenomen Światowych Dni Młodzieży, co daje im siłę do poświęcania kolejnych miesięcy swojego życia dla tej idei, wolontariusze zgodnie odpowiadają, że to coś więcej niż tylko spotkanie ludzi w podobnym wieku, pochodzących z różnych krajów. To także coś więcej niż "zwykłe" spotkanie z papieżem. - Gdybym chciała zobaczyć ojca świętego, mogłabym pojechać do Rzymu w którąkolwiek środę - mówi Michele. - To nie papież, ale Duch Święty gromadzi uczestników ŚDM - nie ma wątpliwości Patricia. - Nie umiem sobie wyobrazić innego wytłumaczenia tego, że miliony osób gromadzą się, by pokazać swoją wiarę w Boga i doświadczyć Kościoła - podkreśla.

By jednak to zrozumieć, trzeba ŚDM po prostu przeżyć. - To wydarzenie od 30 lat ciągle zyskuje na popularności, bo każdy, kto pojechał raz, nie chce opuścić kolejnych - przekonuje Viktoria. Patricia dodaje, że przed Światowymi Dniami Młodzieży w Rio de Janeiro wiele osób w Brazylii nie do końca wiedziało, czym one są. Nawet jeśli ktoś kojarzył, że to spotkanie z papieżem, to mało kto miał pojęcie o poprzedzających je katechezach, Festiwalu Młodych, wszystkich wydarzeniach towarzyszących. - To szansa nie tylko dla młodzieży, która przyjedzie do Krakowa, ale również dla mieszkańców Polski i całej Europy Wschodniej, by pokazać światu Boże rzeczy, które się tutaj dzieją - zachęca Brazylijka.

Na co jeszcze szansą są Światowe Dni Młodzieży? Na pewno na to, by zobaczyć młodą, żywą i radosną twarz Kościoła. - Te dni pokazują, że można cieszyć się swoją wiarą - mówi Viktoria. Na tygodniu, w którym trwają katechezy i wydarzenia Światowych Dni Młodzieży, się nie kończy. "Eksplozja wiary" - jak nazywa ten efekt Michele - przekuwa się na konkrety. W Niemczech po spotkaniu w Rio de Janeiro powstała 300-osobowa (i ciągle rosnąca) grupa, która co trzy miesiące spotyka się na weekendowych rekolekcjach - "takich małych ŚDM". W samym Rio, we wspólnocie, do której należy Michele, pojawiło się kilkaset osób, które chciały ofiarować swoje życie Bogu. - To nie są tylko rzeczy zewnętrzne. Coś zmienia się w sercach ludzi - podkreśla wolontariuszka.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.