Święci w dobrych rękach

mk

publikacja 30.01.2016 14:14

Dzięki pracy wolontariuszy obrazki z relikwiami o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka dotarły już do ponad 50 tys. osób. A pakowanie wciąż trwa.

Święci w dobrych rękach   Wolontariusze spotykają się dwa razy w tygodniu i zawsze mogą liczyć na gościnne przyjęcie przez braci Miłosz Kluba /Foto Gość - Czujemy się prawie jak relikwie trzeciego stopnia - żartują ci, którzy dwa razy w tygodniu spotykają się, by do kopert pakować obrazki z cząstkami ubrań franciszkańskich męczenników z Pariacoto. To głównie członkowie działającej przy klasztorze Wspólnoty „Maria”. W niewielkiej salce pojawiają się po pracy, ok. 16.30. Bracia częstują ich obiadem, kawą herbatą, a potem zaczyna się pakowanie. Ok. 18.30 przerywa je modlitewne spotkanie wspólnoty - ale jeśli jest taka potrzeba, pakujący pracują do późna, czasem do 22.

Pomagają od dawna

- To takie trochę zwrócenie przysługi - mówi Martyna. Z o. Michałem i o. Zbigniewem czuła się związana od wielu lat. Należała do franciszkańskiej parafii, a jeden z pracujących tam ojców znał o. Strzałkowskiego. Temat męczenników z Peru pojawiał się zatem często.

- Modliłam się do nich od dawna, odkąd byłam małą dziewczynką. Polubiliśmy się - opowiada. Dodaje, że bracia skutecznie odpowiadali na modlitwy długo przed oficjalnym aktem beatyfikacji. - To były często codzienne sprawy, problemy w szkole. Teraz też czuję ich wstawiennictwo. Gdy pojawiają się kłopoty, mam poczucie, że ktoś nad tym wszystkim czuwa - podkreśla Martyna.

Święci w dobrych rękach   W sumie powstało już przeszło 70 tys. obrazków z relikwiami franciszkańskich męczenników Miłosz Kluba /Foto Gość Nad stołem, zasłanym obrazkami, kopertami i materiałami informacyjnymi (je też trzeba zapakować i przygotować do wysłania albo rozdania) tematów nie brakuje. - Jest miejsce i na „babskie historie” i na żarty. Chwile tutaj to takich psychiczny odpoczynek - przyznaje Anna, jedna z pakujących przesyłki z relikwiami.

- Jest coś ciepłego, miłego, rodzinnego w panującej tu atmosferze. To też zasługa przyjmujących nas tutaj braci - dodaje.

Bronią przed strachem

Pierwsza akcja rozsyłania relikwii ruszyła po beatyfikacji franciszkanów. Otrzymał go każdy, kto przysłał do krakowskiej kurii prowincjalnej zaadresowaną zwrotnie kopertę. Takich przesyłek od 5 grudnia wysłano już ok. 4,5 tysiąca - prośby nadchodziły nie tylko z Polski i z Europy, ale też m.in. z Brazylii, Filipin czy krajów afrykańskich.

W sumie obrazków z relikwiami męczenników przygotowano już kilkadziesiąt tysięcy - chodzi nie tylko o te rozsyłane listami na prośbę poszczególnych osób, ale o „zamówienia” parafialne, rekolekcyjne. To łącznie ponad 50 tys. w polskiej wersji językowej i 20 tys. po hiszpańsku (dla katolików w Peru, gdzie zginęli polscy franciszkanie).

Święci w dobrych rękach   Tematów do rozmów przy pakowaniu obrazków z relikwiami nigdy nie brakuje Miłosz Kluba /Foto Gość Listy płyną także w drugą stronę - na adres krakowskich franciszkanów piszą ci, którzy już doświadczyli wstawiennictwa męczenników z Peru.

Co ciekawe, powoli rysują się już ulubione „działki” każdego ze świętych. O. Michał pracując w Peru miał świetny kontakt z dziećmi. Dlatego modli się do niego wiele matek.

- Są już świadectwa osób przekonanych, że to dzięki jego wstawiennictwu dziś mogą się cieszyć potomstwem - mówi br. Jan Hruszowiec OFMConv. O. Zbigniew - który za życia opiekował się chorymi - staje się patronem właśnie osób cierpiących.

Bracia działają też razem, stając się obrońcami przed terroryzmem, wszelkimi napadami, strachem. W różnych krajach powstają grupy modlitewne pod ich wezwaniem.

- Jest w ludziach wiara, nie zabobon, ale prawdziwa wiara, że kto ma relikwie o. Michała i o. Zbigniewa przy sobie, ten będzie chroniony od ataków terrorystycznych - mówi br. Jan. - Bracia, którzy zginęli z rąk terrorystów są darem w tym trudnym czasie - podkreśla franciszkanin.

Dają nadzieję

O. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek zginęli 9 sierpnia 1991 roku. Marksistowscy terroryści "Świetlistego Szlaku" uznali ich za groźnych przeciwników rewolucji. Uważali oni bowiem, że franciszkanie, głosząc pokój, okłamują lud, a rozdając żywność, usypiają ludzkość i nie wspierają rewolucji. Ich proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 1996 roku. Dekrety o męczeństwie franciszkanów z krakowskiej prowincji papież Franciszek promulgował w lutym 2015 roku - beatyfikacja odbyła się 5 grudnia tego samego roku.

Skuteczność to nie wszystko, czym przyciągają dwaj skromni zakonnicy. - Bardzo często pojawia się też takie zdanie: „Wreszcie uśmiechnięci męczennicy” - podkreśla br. Jan. - Samo męczeństwo jest czymś strasznym, ale dobrze się stało, że na tym zdjęciu z relikwiami oni się mimo wszystko radują. Dają nadzieję - wyjaśnia.

- To niesamowite, że oni żyli tak niedawno, a już są błogosławionymi - dodaje Barbara, z zawodu pielęgniarka, która również pomaga przy rozsyłaniu obrazków z franciszkańskimi męczennikami. - Fascynujące w nich jest to, że żyli tak prosto, ubogo. Nie robili nic nadzwyczajnego, po prostu żyli z tymi ludźmi, pomagali im w codziennych rzeczach. I samo to komuś przeszkadzało do tego stopnia, że zostali za to zamordowani. Te małe rzeczy mogą się okazać tak istotne, mogą tak wiele zmienić - podkreśla.


Relikwie wciąż czekają. Obrazki z relikwiami ojców Michała i Zbigniewa wciąż można otrzymać - albo na furcie kurii prowincjalnej zakonu franciszkanów, albo pocztą. Wystarczy wysłać list na adres: Kuria Prowincjalna Franciszkanów (z dopiskiem: ”Relikwie”); ul. Żółkiewskiego 14, 31-539 Kraków. W środku należy umieścić drugą, zwrotną kopertę z naklejonym znaczkiem i wpisanym swoim adresem.