Cuda na barce

Paulina Smoroń

publikacja 19.04.2016 09:51

Po kilkumiesięcznej przerwie ewangelizacyjna barka znów wypłynęła! Tym razem kapitanem rejsu był Jude Antoine, świecki ewangelizator z Malezji.

Cuda na barce Tym razem świadectwo na barce głosił Jude Antoine z Malezji Paulina Smoroń /Foto Gość

Jude Antoine Dobrą Nowinę głosi już od 24 lat i odwiedził z nią ponad 34 kraje. By ewangelizować, zarówno on, jak i jego żona rzucili pracę. Jednak - jak sam przekonuje - nie brakuje im niczego, bo przecież Bóg doskonale zna wszystkie nasze potrzeby.

W poniedziałek 18 kwietnia w Krakowie na barce "Aquarius" wygłosił kerygmat o Bożym miłosierdziu, które jest łaską, a nie współczuciem czy litością. Opowiadał o Bogu, który nigdy nie poddaje się w walce o człowieka, który uczy nas chodzić i kocha nawet wtedy, gdy od niego odchodzimy.

- Obudźcie się, zanim będzie za późno! Nie czekajcie na chorobę czy problemy, żeby wtedy powiedzieć: "Boże, jestem dobrym katolikiem, dlaczego mi to zrobiłeś?". Bóg wam odpowie: "Kocham cię! Ja nigdy ci tego nie uczyniłem. Sam to sobie zrobiłeś" - przestrzegał.

Opowiedział też historię, kiedy on sam prawdziwie doznał Bożego miłosierdzia. Kiedy miał 15 lat, jego ojciec zmarł na zawał. Jude obwiniał Boga za jego śmierć. - Pochowałem ojca, ale razem z nim pochowałem Boga - przyznał. Po tym bolesnym doświadczeniu odsunął się od Kościoła i wpadł w złe towarzystwo, a jego życie było pełne nienawiści. Kiedy miał 18 lat, uznał, że jedynym wyjściem z tej sytuacji jest samobójstwo. Gdy już miał to zrobić, zaczął zastanawiać się, czy nie powinien dać Bogu jeszcze jednej szansy. Długo walczył ze swoimi myślami, aż w końcu z nożem w ręce, gotowy podciąć sobie nadgarstki, krzyknął do Niego: ”Boże, jeśli jesteś, pokaż mi się teraz! Wtedy uwierzę. Jutro będzie za późno”. I wtedy na swoim ramieniu poczuł czyjąś rękę, ale w pokoju nie było nikogo poza nim.

- Usłyszałem głos, ale tym razem nie w mojej głowie. To był fizyczny głos, tak jak wy teraz mnie słyszycie. Powiedział mi: "Jude, to Ja zabrałem twojego ojca, ale od tego dnia Ja będę twoim Ojcem. Odmienię twoje życie na zawsze" - opowiadał i przyznał, że naprawdę tego dnia jego życie na zawsze się zmieniło. - Jestem  tym, o którym piszą w Biblii - tą grzesznicą, która łzami obmyła stopy Jezusa. Powinienem być martwy, ale On mnie uratował! - wyznał. Tłumaczył również, że ludzie są w stanie kochać tak bardzo, jak wielkie miłosierdzie okazał im Bóg.

Ponadto przekonywał też słuchaczy zebranych w poniedziałek na barce, że nie trafili tam przez przypadek. - Nie wiem, dlaczego przyszliście, ale wiem jedno - dzisiaj Bóg chce uczynić cuda w waszym życiu! Przygotujcie się na to. Dzisiaj jest wieczór waszego cudu - apelował.

Zapewniał, że właśnie tego wieczoru, na barce pływającej po Wiśle, pojawił się Jezus, który uleczył poranione serca uczestników. Modląc się z nimi, Jude pomógł im otworzyć się na Jego miłosierdzie. Razem z nimi prosił o uzdrowienie ich małżeństw, wyleczenie głębokich depresji, wyciągnięcie z nałogów oraz o to, by ich serca otworzyły się na Jezusa.

- Wiecie, kto potrzebuje miłosierdzia? Ten, kto wie, że jest niczym, że nic nie ma, a jego życie jest zniszczone - tłumaczył. Wyjaśnił jednocześnie, że dopóki nie dostrzeżemy tego zepsucia w naszym życiu, nie otrzymamy łaski od Boga. Musimy jednak pamiętać, że nigdy nie jest za późno na to, by przeprosić za swoje grzechy, prosić o uleczenie i uwierzyć w Jego miłosierdzie.