Maciek w katedrze świata

Jan Głąbiński

|

Gość Krakowski 17/2016

publikacja 21.04.2016 00:00

– Zawsze go wspierałam w wyprawach. Nigdy nie powiedziałam mu, żeby nie jechał. Widziałam, jak wiele radości z nich czerpie, z oglądania świata z takich wysokości – mówi w rozmowie z Janem Głąbińskim Ewa Dyakowska-Berbeka.

 – Nie wiem, czy Maciek byłby zadowolony, że tyle o nim opowiadam – wyznaje szczerze Ewa Dyakowska-Berbeka – Nie wiem, czy Maciek byłby zadowolony, że tyle o nim opowiadam – wyznaje szczerze Ewa Dyakowska-Berbeka
Jan Głąbiński /Foto Gość

Jan Głąbiński: Pamięta Pani szczególny upominek, który mąż przywiózł Pani i dzieciom z wyprawy?

Ewa Dyakowska-Berbeka: Takich przedmiotów jest bardzo wiele w naszym domu. To są niezwykłe pamiątki po światowych szczytach – miejscach, którymi Maciek się zachłystywał. Pamiętam, że po słynnej pierwszej wyprawie zimowej w Pakistanie dostał od prezydenta tego kraju dywan. Innym razem z Nepalu przywiózł chłopcom słonie nepalskie. Jako absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie zawsze wybierał piękne i nie byle jakie rzeczy. Chłopcy przywiązywali do nich niesamowitą wagę. Kilka dni temu szukali nawet tych słoni, aby zabrać je do swoich już domów i pokazać własnym dzieciom.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.