Van Gogh Alive w Krakowie

Monika Łącka Monika Łącka

publikacja 18.08.2016 15:48

Na krakowskiej odsłonie wystaw znalazły się trzy prace niepełnosprawnych podopiecznych Fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko".

Van Gogh Alive w Krakowie Niepełnosprawni artyści na źródło swojej inspiracji często wybierają obrazy van Gogha Monika Łącka /Foto Gość

Stało się tak, ponieważ niedawno malowali oni obrazy inspirowane twórczością Vincenta van Gogha, które następnie zaprezentowali na unikatowej wystawie pod hasłem: "Przerobili van Gogha". Gdy dowiedzieli się o tym twórcy wystawy "Van Gogh Alive", zaproponowali fundacji, by na krakowskiej odsłonie ekspozycji, która czynna będzie od 20 sierpnia do 20 listopada, znalazły się trzy prace niepełnosprawnych artystów.

- Moi podopieczni chętnie malują obrazy inspirowane mistrzami i często wybierają obrazy van Gogha. W podobny sposób widzą bowiem świat, są kolorystami, lubią też patrzeć w gwiazdy i dlatego ten artysta jest im bliski. Van Gogh to zresztą również i mój ukochany malarz - komentuje A. Dymna.

- Van Gogh napisał kiedyś ważne słowa: "Wydaje mi się, że jak myślę o swoim życiu, to niczego nie jestem pewien. Ale jak patrzę w gwiazdy, to zaczynam marzyć". Moi podopieczni też niczego nie są pewni, często nie wiedzą i nie rozumieją wielu spraw, ale gdy patrzą w gwiazdy lub gdy ktoś na nich patrzy, zaczynają marzyć, rozkwitać i przelewają to wszystko na płótno. Dlatego jest coś niezwykłego w tym ich malarstwie - dodaje aktorka.

Jak również zauważa, przed laty holenderski malarz mawiał, że "oddał całe życie pracy, aż mu się głowa zepsuła". - Moi podopieczni też mają coś zepsutego w głowach od urodzenia, ale to nie znaczy, że nie są utalentowani, że nie marzą, nie kochają. To wszystko widać w ich obrazach! Jest jeszcze jedna rzecz, która łączy moich podopiecznych z van Goghiem. Jak sam przekonywał, dużo czasu zmarnował w samotności, a przecież w życiu są potrzebni przyjaciele. Niepełnosprawni ludzie bez innych ludzi umieraliby w samotności, kiwając się przy ścianach. Mając obok przyjaciół, są radośni, a sztuka daje im wolność - zapewnia A. Dymna.

Nie kryje również, że odkąd poznała podopiecznych fundacji, widzi, jak ją uczłowieczają, pokazując, co tak naprawdę jest w życiu ważne. - Nikt się tak pięknie nie cieszy, gdy przychodzę do Doliny Słońca. Są chorzy, ale w sercu są czyści i piękni. A my, teoretycznie zdrowi, jesteśmy coraz bardziej zapętleni. Już co 4. osoba w Polsce ma problemy psychiczne! To daje do myślenia - zauważa, dodając, że gdyby van Gogh dzisiaj żył, i to jeszcze w Polce, to myślę, pewnie prowadziłby najwspanialsze warsztaty w Dolinie Słońca Fundacji "Mimo Wszystko". - I miałby najcudowniejszych uczniów, którzy też wierzyliby w światło, jak on - zapewnia aktorka.

Na multimedialnej wystawie, którą od soboty będzie można oglądać w zabytkowym budynku starego dworca PKP w Krakowie, znalazło się aż niemal 3 tys. dzieł Vincenta van Gogha. Wielkoformatowe obrazy są wyświetlane na ścianach, kolumnach, podłodze i w połączeniu z odpowiednio dobraną muzyką tworzą piękną opowieść o życiu malarza.

- Ta wystawa to nowe podejście do sztuki. Nie chodzi nam o to, by wybierając takie miejsce, zastąpić galerię sztuki, ale o to, by przyciągnąć nową publiczność, przedstawiając sztukę w nowy sposób i opowiadając o wpływie van Gogha na popkulturę. Wystawa ma zachwycić, inspirować i czegoś nauczyć. Mamy nadzieję, że odwiedzą ją wszyscy - młodsi, starsi, całe rodziny - opowiada Rob Kirk z firmy Grande Exhibitions, organizującej pokazy dzieł van Gogha na całym świecie.

Jak dodaje, poprzez wystawę jej twórcy chcą zabrać widza do Holandii i do Francji, w tym także do miejsc, gdzie malarz spędził ostatnie lata życia. - Pokazujemy też odmienne style, uzależnione od stadiów jego choroby umysłowej. Najpierw widzimy więc radosne i tętniące życiem obrazy (np. "Słoneczniki"), a później te mroczne, ciemne, prześladujące. Wykorzystujemy również listy, które van Gogh pisał do Teo, czyli swojego brata, i w ten sposób w pełni przedstawiamy jego sylwetkę. Opowiadamy także o ostatnich 10 latach życia artysty, które były trudne i nieszczęśliwe, ale to właśnie wtedy powstały największe dzieła malarza - tłumaczy R. Kirk.

Z kolei artysta Ryszard Miłek dodaje, że dzięki zastosowaniu nowoczesnej techniki widz ma szansę wniknąć w świat van Gogha, jak również zobaczyć, w jaki malował. - Wyraźnie widać nawet sposób prowadzenia kreski: nerwowy, gorączkowy wręcz, pełen napięcia. W moim odczuciu van Gogh jest tu obecny - mówi.