Na cmentarzach dziś zaduma i nostalgia

Monika Łącka Monika Łącka

publikacja 02.11.2016 18:21

W Dzień Zaduszny przychodzimy na groby bliskich nie tylko po to, żeby się pomodlić za ich dusze, ale też żeby chwilę sobie z nimi porozmawiać. Bo to przecież czas, gdy niebo styka się z ziemią - mówią ci, którzy 2 listopada odwiedzili cmentarz Rakowicki.

Na cmentarzach dziś zaduma i nostalgia Odwiedzając groby bliskich, można się zachwycić pięknem rzeźb i figur, które są wyrazem wiary tych, którzy żyli przed nami Monika Łącka /Foto Gość

- Tak tu dziś spokojnie, że mogę dłużej pobyć przy grobie męża, odmówić w jego intencji Różaniec, poczuć jego obecność. Tęsknię za nim, ale pewnie za jakiś czas znowu się spotkamy. A na razie siedzę na ławeczce obok miejsca, gdzie mąż leży, i wierzę, że czeka na moją modlitwę. Choć może już jest w niebie? - zastanawiała się pani Janina.

- My z kolei modlimy się dziś zarówno przy grobach naszych bliskich, jak i osób, których nie znałyśmy. Często widzimy bowiem, że tak wiele nagrobków jest zapomnianych, zniszczonych, przez nikogo nie odwiedzanych. Dlaczego? Trudno powiedzieć, może już nikt z tej rodziny nie żyje? Wyszukujemy takie miejsca i raz w roku zapalamy tam znicze i odmawiamy Zdrowaśkę - opowiadały panie Zofia i Józefa, które na Rakowicach spędziły dziś dobrych kilka godzin. - Mamy jeszcze na tyle siły, żeby robić sobie taki spacer. Może i na nasze groby kiedyś przyjdzie ktoś nieznajomy i zapali świeczkę?

Taki klimat zadumy nad życiem i śmiercią można było poczuć w każdym zakątku największej krakowskiej nekropolii, a szczególnie w jej najstarszych częściach, gdzie znajdują się groby osób żyjących w XIX wieku. - Zawsze tu przychodzę. W tym roku wnuk jest już na tyle duży, że pokazuję mu, ile w tych grobach kryje się ludzkich historii. Dawniej na nagrobkach pisało się, kim ktoś był, czym się zasłużył. Częściej obok imienia i nazwiska przytwierdzano też portret zmarłego. I te portrety przetrwały do dziś! Patrząc na daty śmierci, też można się zamyślić. O, tu leżą małżonkowie. Ona musiała owdowieć niedługo po ślubie, bo zmarła prawie 60 lat po mężu. A tam spoczywa mały, niespełna roczny aniołek. Do nieba zaniósł go pewnie też duży anioł, którego rzeźbę ustawiono na grobie tego dziecka - pokazywała pani Jadwiga, która na cmentarz przyszła z ośmioletnim Maksem.

Spacerując pomiędzy kolejnymi alejkami, pokazywała też wnukowi, jak wiele pięknych rzeźb i pomników można spotkać na Rakowicach. - Można się tym wszystkim zachwycić. Często nawet nie zauważmy tych rzeźb przedstawiających Matkę Bożą, Jezusa, aniołów, a przecież one są też wyrazem wiary tych, którzy żyli przed nami. Warto odnawiać te wspaniałe figury, górujące nad grobami - zauważyła pani Jadwiga.

Pan Jan był dziś natomiast na grobie zmarłej kilka lat temu żony. - Prawie godzinę tak tu już stoję. Żona zawsze lubiła dużo mówić, cały dzień mogła przegadać, więc przyszedłem sobie z nią pogadać. Bo przecież gdzieś tam jest i słyszy… A Zaduszki to czas, gdy niebo i zaświaty najmocniej stykają się z ziemią. I Różaniec jeszcze za żonę odmówiłem. A potem pójdę też na groby żołnierzy - mówił.