Groźny bomber czy ofiara prowokacji?

mk

publikacja 05.04.2017 14:20

- Prokuratura oszukiwała, aby Brunon Kwiecień nadal był trzymany w areszcie - przekonywał w pierwszym dniu rozprawy apelacyjnej obrońca chemika oskarżonego o przygotowywanie zamachu na Sejm.

Groźny bomber czy ofiara prowokacji? W pierwszej instancji Brunon Kwiecień został skazany na karę łączną 13 lat pozbawienia wolności Miłosz Kluba /Foto Gość

Rozprawa apelacyjna rozpoczęła się 5 kwietnia ok. godz. 10. Ze względu na duże zainteresowanie mediów, została ona przeniesiona z budynku Sądu Apelacyjnego do największej sali Sądu Okręgowego.

- Domagamy się uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania. Zarzuty mają charakter formalny. Mamy nadzieję, że proces zostanie powtórzony - mówił tego dnia Maciej Burda, jeden z obrońców B. Kwietnia.

Podczas swojego wystąpienia, już w sali sądowej, przekonywał m.in., że podczas procesu B. Kwietnia "prokuratura oszukiwała, aby Brunon Kwiecień nadal był trzymany w areszcie. Mówiono o planowanym przesłuchaniu świadka, co było blefem". Dodał, że "nie wyobraża sobie, żeby procesy w naszym kraju toczyły się tak, jak sprawa Brunona Kwietnia".

Obrona twierdzi bowiem, że proces oskarżonego o przygotowywanie zamachu na Sejm RP, nielegalne posiadanie broni i handel nią nie był prowadzony bezstronnie. Zarzuca także wymiarowi sprawiedliwości, że główne dowody zostały zebrane przez Agencję Bezpieczeństwa niezgodnie z prawem, a B. Kwiecień padł ofiarą prowokacji.

Prokuratura podtrzymuje natomiast swoje stanowisko z procesu w pierwszej instancji i wnosi o utrzymanie w mocy zaskarżonego wyroku. Prokurator Mariusz Krasoń zaznaczył, że argumenty obrony przyjmuje "jako nieuzasadnione i pomijające fakty, które w toku procesu zostały przez sąd okręgowy prawidłowo ustalone". - Sąd zachował się w sposób w pełni profesjonalny, obiektywny, a proces B. Kwietnia był uczciwy w 100 proc. - komentował M. Krasoń. Dodał, że działania służb były w pełni legalne i zostały dopełnione wszystkie procedury.

Pytany o broń, którą miał posiadać oskarżony, a której do tej pory nie odnaleziono, prokurator zaznaczył: - Broń, którą handlował B. Kwiecień, znaleziono. Nie znaleziono jego arsenału, to znaczy 35 sztuk broni, która była objęta zarzutem. Poczytuję to jako największą porażkę służb i prokuratury.

Sam Brunon Kwiecień przekonywał podczas rozprawy apelacyjnej, że jego "proces ma znamiona procesu politycznego ze wszystkimi konsekwencjami" a prowadząca go sędzia w uzasadnieniu "postawiła na ilość, a nie jakość". Podkreślał, że w toku postępowania sędzia nie traktowała go poważnie i miał wrażenie, że mówi do ściany. - Sędzia nie liczyła się z opinią biegłych, jeśli nie pokrywało się to z jej opinią i wielokrotnie powtarzała w pisemnym uzasadnieniu to samo - dodał oskarżony.

Drugiego dnia rozprawy - w czwartek 6 kwietnia - sąd zajmie się fragmentem apelacji, odnoszącym się do niejawnej części procesu. Następnie sąd poda, kiedy ogłosi swoją decyzję.

W pierwszej instancji B. Kwiecień został uznany za winnego i skazany na 13 lat więzienia (o taki wymiar kary wnioskował prokurator) oraz przepadek równowartości korzyści majątkowych uzyskanych z handlu bronią. Na poczet wyroku sąd zaliczył skazanemu 3 lata spędzone w areszcie. Wyrok zapadł 21 grudnia 2015 roku.

Czytaj także: