Nie ma różnicy między zdrowymi a cierpiącymi

Monika Łącka Monika Łącka

publikacja 18.05.2017 16:56

Podczas XXV Ogólnopolskiej Pielgrzymki Fundacji św. Brata Alberta ponad 1000 osób - zarówno niepełnosprawnych, jak i ich rodzin oraz pracowników, przyjaciół i duszpasterzy fundacji - modliło się w sanktuarium św. Jana Pawła II.

Nie ma różnicy między zdrowymi a cierpiącymi W procesji z darami niepełnosprawne osoby przyniosły m.in. prace wykonane przez siebie w ramach warsztatów terapii zajęciowej Monika Łącka /Foto Gość

Pielgrzymka odbyła się z okazji 30-lecia fundacji i w dniu 97. rocznicy urodzin Papieża Polaka, a na krakowskie Białe Morza jej uczestnicy przyjechali z najróżniejszych zakątków Polski. Chcieli dziękować Bogu za dar św. Brata Alberta, którego 100. rocznica śmierci minęła w grudniu, a także za wszystkich ludzi wrażliwych na potrzeby osób chorych, cierpiących i niepełnosprawnych.

Szczególnie zasłużyli się dla nich nieżyjący już założyciele i dobrodzieje Fundacji św. Brata Alberta (powstała 20 maja 1987 r.), czyli Zofia Tetelowska, Stanisław Pruszyński i kard. Franciszek Macharski.

Dziś nikt nie wyobraża też już sobie radwanowickiej fundacji bez jej prezesa, ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, który w jej działalność jest zaangażowany od samego początku, a w pomoc podopiecznym wkłada całe serce.

Jak zauważył podczas Mszy św. ks. Tadeusz, gdy 3 lata temu ogólnopolska pielgrzymka fundacji odbywała się w łódzkich Łagiewnikach, jej uczestnicy zostali powitani przez ówczesnego metropolitę Łodzi, czyli abp. Marka Jędraszewskiego. Poświęcił on także później nowy dom wspólnoty. Nikt jednak nie spodziewał się, że z abp. Jędraszewskim - tym razem w roli metropolity krakowskiego - podopieczni fundacji spotkają się znowu w 2017 r., z okazji jubileuszu fundacji obchodzonego w mieście św. Brata Alberta.

W homilii abp Jędraszewski nawiązał najpierw do wydarzeń z Wieczernika, gdy Jezus umywał swym uczniom nogi, ucząc ich prawdziwej miłości bliźniego, mającej swój początek w tajemnicy Trójcy Świętej. Podkreślił, że ma się ona nieustannie urzeczywistniać w miłości między człowiekiem a człowiekiem.

- Kochać bliźniego jak siebie samego… To zaczyna się od uznania w drugim człowieku kogoś, kogo Bóg równie miłuje, kto w oczach Boga cieszy się taką samą godności i kto ma prawo do takiej samej Bożej miłości jak ja - mówił, dodając, że u Boga wszyscy jesteśmy równi. Nie ma więc także różnicy między osobami zdrowymi a chorymi, cierpiącymi i niepełnosprawnymi.

- Sam Chrystus pokazał, jak trzeba się pochylać nad każdym płaczącym, dotkniętym chorobą człowiekiem. Tym bardziej nie ma różnicy - jeśli chodzi godność - między człowiekiem chorym a zdrowym, jeśli spojrzy się na Chrystusa, którzy przeszedł przerażającą mękę na krzyżu, żeby nas zbawić - przypomniał metropolita.

Jego zdaniem, ta nauka nabiera coraz to nowych kształtów i treści z każdym ludzkim pokoleniem i z kolejnymi wyzwaniami czasu, przed jakimi stoimy.

- Z tymi problemami musiał też zmierzyć się św. Brat Albert, którego rok obchodzimy. Zmierzył się z tym niepisanym, ale wyraźnie odczuwanym przez niego podziałem i nierównością między tymi, którzy się dobrze mają, a tymi, którzy stanowili margines ówczesnego społeczeństwa; którym rzucano coś zbędnego. On wiedział, że tak nie wolno postępować i że to jest krzywda wyrządzona ludziom ubogim, odtrąconym i zapomnianym - tłumaczył abp Jędraszewski.

Dlatego właśnie św. Brat Albert utożsamił się z każdym i z każdą z nas. Chciał również pokazać tym, którzy się dobrze mają, że biedni też mają swoją godność. By się o nią upomnieć, dzielił los żebraków, a jednocześnie los człowieka, który wie, że tak trzeba postępować, bo tak nakazał Jezus.

- Utożsamiając się z tymi ludźmi, pokazywał im też ich powołanie do wielkości dzieci Bożych i ich godność wyrastającą z tego, że nas wszystkich Chrystus do końca umiłował. Do dziś czerpiemy z tej nauki, którą tak pięknie zinterpretował i zastosował w swoim życiu św. Brat Albert. Dziś Bogu za niego dziękujemy, bo jak mało kto pokazał, co to znaczy miłosierdzie - także wobec tych, na których często nie chce się patrzeć - podkreślał hierarcha, dodając, że w ludziach, od których czasem odwracamy wzrok, także można znaleźć zamazane rysy umęczonego Jezusa.

- Dziękujemy też za tych wszystkich, którzy chcą iść drogą Brata Alberta, mieć otwarte i wrażliwe serce oraz odwagę, by kruszyć niewidzialne mury między ludźmi - mówił arcybiskup, zwracając się do pracowników i dobrodziejów Fundacji św. Brata Alberta i przypominając im, że muszą cały czas prosić Boga, by nigdy tej swojej wrażliwości nie stracili i by byli godnymi słów Jezusa: "Trwajcie w mojej miłości".

Mszę św. zakończyło odczytanie listu, jaki 30 lat temu Zofia Tetelowska napisała do Jana Pawła II, opowiadając mu o powstającej właśnie fundacji.