Adriatycki Michał Anioł

Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz

publikacja 24.07.2017 16:50

Kilkadziesiąt rzeźb i rysunków wybitnego artysty chorwackiego pokazano w krakowskim Międzynarodowym Centrum Kultury na wystawie "Adriatycka epopeja. Ivan Meštrović".

Adriatycki Michał Anioł Rzeźba "Historia Chorwatów" stała się jednym z chorwackich symboli narodowych Grzegorz Kozakiewicz

Urodzony w Dalmacji i wykształcony w Wiedniu rzeźbiarz szybko stał się znany jako twórca rzeźb monumentalnych przedstawiających m.in. bohaterów narodowych. Z wielkim wyczuciem łączył je z architekturą i urbanistyką. Sławę zdobył już przed wojną, m.in. za przyczyną ustawionego w pałacu Dioklecjana w Splicie pomnika Grzegorza z Ninu, chorwackiego biskupa z X wieku, który był zwolennikiem używania języka słowiańskiego w liturgii.

- Rzeźbiarz był wieszczem swojego narodu, wypowiadającym się w plastyce. Wystawa jest najlepszą wizytówką Meštrovicia lecz również przedstawieniem losu narodu chorwackiego w Europie, kolejnych etapów jego drogi - powiedział prof. Jacek Purchla, dyrektor MCK. - Jego sztuka jest uniwersalna, na najwyższym światowym poziomie. Meštrović jako człowiek nie szedł na żadne kompromisy artystyczne i był szermierzem walki o wolność narodu, czego dowodem była m.in. decyzja o pozostaniu po wojnie na emigracji - dodała dr Andrea Bekić, ambasador Chorwacji w Polsce.

Urodzony w 1883 r. Meštrović zmarł w 1962 r. w Stanach Zjednoczonych. Za oceanem był znany m.in. z rzeźb Indian w Chicago. - To artysta genialny. Nie waham się nazwać go adriatyckim Michałem Aniołem. Genialnie czuł przestrzeń. Dlatego jego rzeźby są idealnie wpasowane w otoczenie. Sam zresztą tworzył dzieła architektonicznie. Jako młody rzeźbiarz spotkał w Wiedniu słynnego rzeźbiarza francuskiego Augusta Rodina. Znajomość przerodziła się w przyjaźń. Rodin uważał go za swojego genialnego kontynuatora - powiedział Łukasz Galusek, kurator wystawy.

Do obejrzenia wystawy zaprasza stojąca w holu MCK rzeźba "Historia Chorwatów".

- Każdy z Chorwatów ma w paszporcie wizerunek tej rzeźby. Kobieta w dalmatyńskim stroju chłopskim, mająca rysy matki rzeźbiarza, trzyma na kolanach płytę z napisem "Historia Chorwatów" wykonanym przy użyciu starosłowiańskiego alfabetu głagolickiego. Nawiązuje to symbolicznie do bitwy na Kosowym Polu w 1389 r., gdzie wojska południowosłowiańskie zostały pokonane przez Turków. Po wybiciu mężczyzn kobiety przeniosły ciągłość narodu. Mestrović wykonał cały "Cykl kosowski" opowiadający o tym, jak naród zmartwychwstaje po wielkiej klęsce. Jako młody rzeźbiarz wystawił go w 1911 r. na wystawie w Rzymie w pawilonie Serbii. Otrzymał wówczas główną nagrodę. Elementy tego cyklu, m.in. "Królewicz Marko" i "Wdowa", można zobaczyć na naszej wystawie. Zachwycony twórczością rzeźbiarza wybitny eseista polski Jerzy Stempowski nazwał go "następcą Fidiasza" - przypomniał kurator wystawy.

Dzieła Meštrovića nie były do tej pory prezentowane w Polsce. Sam artysta odwiedził ją jednak w 1939 roku. Był wówczas np. w Krakowie. Wizyta była związana m.in. z zamówieniem u niego pomnika Józefa Piłsudskiego, który miał stanąć w Warszawie. Wybuch wojny przeszkodził realizacji tego projektu. Przypomina o nim pokazane na wystawie gipsowe studium do tego monumentu.

Katolicyzm z wielką siłą inspirował artystę. Przypominają o tym na wystawie m.in. rzeźby: "Pieta", "Matka ucząca dziecko modlitwy" i "Autor Apokalipsy" oraz fotografia zaprojektowanego przez niego kościoła Najświętszego Salwatora w miejscowości Otavice. Ta świątynia jest również mauzoleum rodzinnym Meštroviciów. Spoczywa tam m.in. sam artysta.

Wystawę można oglądać do 5 listopada w galerii Międzynarodowego Centrum Kultury (Kraków, Rynek Główny 25)