Kupiłeś już nutkę?

Monika Łącka

|

Gość Krakowski 28/2017

publikacja 30.07.2017 04:30

– Jeśli uda się zrealizować plany, to Polska zapisze się w historii Czarnego Lądu jako pionierski kraj, który wybudował w Afryce pierwszą szkołę muzyczną – zapowiada br. Benedykt Pączka OFM Cap, misjonarz z Krakowa pracujący w Bouar w RCA.

Tubylcy są wdzięczni Polakom  za ten pomysł. Tubylcy są wdzięczni Polakom za ten pomysł.
Archiwum br. Benedykta Pączki

Gdy 4 lata temu, we wrześniu 2013 r., wyjeżdżał na misje, opowiadał, że do bagażu pakuje też „strasznie odjechany projekt”, na który od jakiegoś czasu zbiera pieniądze. Niektórzy jednak z powątpiewaniem kręcili głowami. Nie dowierzali, że pomysł br. Benka ma szansę na realizację i mówili, że jest tyle ważniejszych spraw do zrobienia w Afryce. Trzeba przecież powstrzymać bratobójcze wojny, dać głodnym jedzenie, zapewnić edukację. Niby to prawda, ale...

Ewangelia, edukacja i pokój

– Stworzenie w Afryce szkoły muzycznej zawsze było moim marzeniem i w głębi serca wierzyłem, że to musi się udać – przekonuje br. Pączka i dodaje, że choć Europejczykom, w tym także Polakom, ta idea może wydawać się szalona, to ma ona głęboki sens. – W Polsce można się kształcić muzycznie od najmłodszych lat. W Afryce nie, dlatego dla tych ludzi powstanie szkoły to rzecz niezwykła i wszyscy – tak dzieci, jak i dorośli – mówią, że bardzo im na niej zależy. Są zachwyceni pomysłem i proszą, żeby go rozwijać – opowiada misjonarz.

Powód tego zachwytu jest prosty. Choć przy każdym kościele i kaplicy istnieje chór, który śpiewa podczas Mszy św. i nabożeństw, to nikt nad nim nie czuwa. W efekcie, mimo że wykonywane pieśni są piękne i pomagają się modlić, a Afrykańczycy są umuzykalnieni i mają wyczucie rytmu, bez profesjonalnej opieki fałszują. Trzeba to zmienić.

– To nie wszystko, bo poprzez muzykę możemy bardzo dużo zrobić dla Republiki środkowoafrykańskiej, całego kontynentu i świata. Muzyka nie tylko przecież jednoczy ludzi i łagodzi obyczaje, ale także pomaga ewangelizować, głosić orędzie pokoju i zapewniać dzieciom edukację – tłumaczy br. Benek. Te trzy sprawy łączą się w całość, bo nauka nie od dziś udowadnia, że muzyka rozwija twórcze myślenie i usprawnia pracę mózgu. A żeby uczyć dzieci podstaw czytania nut (a potem także ich składania i grania oraz śpiewania prostych rzeczy), trzeba najpierw nauczyć je alfabetu (a więc także czytania i pisania).

– Gdy myślenie wchodzi na kolejne poziomy, w końcu musi też przyjść refleksja: „Dlaczego mam zabijać innych i zadawać im cierpienie? Przecież to niczemu nie służy, a jeśli wszyscy jesteśmy braćmi, to możemy pięknie razem żyć”. O to właśnie mi chodzi, o zmianę mentalności – przekonuje misjonarz i nie kryje, że nie jest to proste. W Afryce wciąż bowiem pokutuje przywiązanie do magii i czarów.

– Ewangelia jest głoszona, ale żeby oni trwale przyjęli do serca Chrystusa, potrzeba czasu i systematycznej pracy misyjnej, pełnej blasków i cieni. Afrykańczycy muszą powoli zrozumieć, że czary nie dają życia, tylko śmierć, bo jeśli komuś zachoruje dziecko, a czarownik powie, że to przez sąsiada, który rzucił urok, to robi się groźnie, a sąsiad może niewinnie zginąć. Tylko Chrystus mówi prawdę: „Nawet jeśli jesteś chory, ale we Mnie wierzysz, to będziesz żył. Wiecznie” – podkreśla B. Pączka.

5 miesięcy sukcesów

Pierwsze trzy lata na misjach br. Benek spędził w Ngaoundaye, gdzie wielkie plany musiał zderzyć z twardą i brutalną wojenną rzeczywistością. Kilka miesięcy po tym, jak zjawił się w RCA, rebelianci ze zbrojnego ugrupowania Seleka zaczęli bowiem mordować mieszkańców jego wioski i niszczyć oraz kraść wszystko, co spotkali na swojej drodze. O tych dramatycznych wydarzeniach, gdy i życie misjonarzy było zagrożone, wielokrotnie pisaliśmy na łamach „Gościa Krakowskiego”.

– Muzyka jest jednak wszędzie tam, gdzie i ja jestem, dlatego gdy zrobiło się spokojniej, można było zacząć myśleć o szkole. Z Warszawy do Ngaoundaye przyjechał nawet muzyk – Łukasz Kłeczek, ale pracowaliśmy głównie z dorosłymi i to nie był dobry kierunek – zauważa br. Benek. Widzieli to również jego przełożeni, którzy zdecydowali o przeniesieniu br. Pączki do Bouar, miasta liczącego 40 tys. mieszkańców i zabezpieczanego przez wojsko. Nie trzeba więc się już martwić, że ktoś przyjdzie w nocy i będzie chciał wszystkich zabić...

– Choć szkoła muzyczna ruszyła zaledwie 5 miesięcy temu, ma już na koncie spore sukcesy. Najpierw, przez pierwsze dwa tygodnie działalności African Music School przygotowywaliśmy koncert. Uczniowie wystąpili dla naszego kardynała, który przyjechał odwiedzić diecezję Bouar i pobłogosławił projekt – opowiada kapucyn. Uczniowie zaprezentowali się też na festiwalu chórów oraz podczas koncertów dla rodziców i w Radiu Siriri, którego br. Benek jest dyrektorem. Kolejnym sukcesem było powstanie „Symfonii dla Afryki”. Muzykę napisał do niej Marcin Dumiela, a słowa wymyśliła Ania Mara, która na Czarnym Lądzie spędziła ostatnie kilka miesięcy i pracowała w szkole muzycznej jako nauczycielka.

Tamtamitu.eu

Wśród mieszkańców RCA zainteresowanie szkołą było tak wielkie, że na castingi zgłosiło się prawie 400 osób. Ania i br. Benek kandydatów przesłuchiwali przez okrągły tydzień, aż w końcu wybrali 54 szczęśliwców. Ostatecznie jednak do nauki zakwalifikowało się 34 dzieci (najmłodsze to 6-latki), które od października zostaną podzielone na dwie grupy – bardzo zdolną i tę nieco mniej utalentowaną, choć na pewno równie ambitną. – Mamy też kilka prawdziwych perełek i byłoby wspaniale, gdyby w przyszłości te dzieci mogły się kształcić w Ameryce albo Europie, bo być może drzemie w nich wybitny talent – przekonuje br. Benek. Póki co, celem nr 1 jest budowa szkoły z prawdziwego zdarzenia, mającej 10 klas i salę koncertową, bo na razie placówka gościnnie mieści się w murach wyższego seminarium duchownego. Zajęcia mogą się więc odbywać dopiero popołudniami, by nie przeszkadzać klerykom.

– Temu, co już istnieje i co udało się zrobić, dałem fundamenty, ale nie mówię, że to moje dzieło. To przede wszystkim dzieło Polaków, którzy hojnie wsparli pomysł. A jeśli uda się zrealizować plany, to Polska zapisze się w historii Czarnego Lądu jako pionierski kraj, który wybudował w Afryce pierwszą szkołę muzyczną – zachęca misjonarz i dodaje, że w RCA nie chce być na zawsze, dlatego zależy mu, aby kiedyś jego następca mógł przejąć dobrze działającą szkołę i dalej ją rozwijać. – Na już potrzebuję więc nauczycieli, którzy zechcą zostawić na jakiś czas dotychczasowe życie, by uczyć w African Music School. A ci, którzy chcą dołożyć swoją cegiełkę do budowy szkoły, mogą wejść na stronę: www.tamtamitu.eu i kupić nutkę. Każda kolejna odsłonięta nutka uprawnia do wysłuchania coraz większego fragmentu „Symfonii dla Afryki” – apeluje br. Benek.

Na razie wykupionych zostało 110 z 1200 nutek. Gdy wszystkie znajdą nabywców, na koncie powinna być upragniona kwota 534 tys. zł. – W szkole dokarmiamy też uczniów oraz dajemy dzieciom instrumenty i pomoce naukowe (które kosztują!). Utrzymać musimy także nauczycieli, opłacając im przelot, pobyt, szczepienia. Wszystko po to, by dzieci wzięły kiedyś odpowiedzialność za swój kraj. Na razie jest on w opłakanym stanie, bo wciąż jest wyzyskiwany przez międzynarodowe koncerny, które chcą czerpać stamtąd surowce. To o nie chodziło przecież podczas rebelii, a samych rebeliantów też ktoś opłacał, ale o tym mało się mówi, bo to nie jest poprawne politycznie – uważa Piotr Gajda, koordynator akcji tamtamitu.eu, a br. Benek zapewnia, że o tym wszystkim będzie mówił podczas misyjnych kazań, na które zaprasza przez najbliższe niecałe już 3 miesiące, zanim znowu poleci do Afryki.

W diecezji krakowskiej B. Pączkę będzie można spotkać m.in. w Kościelisku (20 sierpnia) i w Nowym Targu (24 września, parafia św. Katarzyny). Misjonarz będzie też dawał świadectwo tego, jak bardzo Bóg nad nim czuwa i jak morze modlitwy, która płynie z Polski, dodaje mu sił. 

Dostępne jest 6% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.