Pszczoły dawno nie miały się tak kiepsko

mk

publikacja 01.08.2017 13:18

- Słoneczna pogoda jest korzystna dla kwiatostanów, ale nie dla spadzi iglastej - tłumaczy pszczelarz Bronisław Druzgała.

Pszczoły dawno nie miały się tak kiepsko W ulu powinna panować odpowiednia temperatura, dlatego gdy jest zbyt wysoka, pszczoły wychodzą na zewnątrz Mateusz Knapik

B. Druzgała należy do Karpackiego Związku Pszczelarzy w Nowym Sączu. Jest rolnikiem na emeryturze, a teraz również pszczelarzem w Pcimiu. Pszczołami zajmuje się od zawsze, a zamiłowanie do tych owadów odziedziczył po ojcu.

- Dawniej miałem około 10 uli, tak, żeby miodu wystarczało dla dzieci, rodziny. Niska emerytura sprawiła, że poszerzyłem pasiekę do około 40 - wspomina pszczelarz. W ogrodzie obok jego domu stoi kilkadziesiąt uli. Każda rodzina pszczół, w zależności od roku, może wyprodukować łącznie ponad 100 kg miodu.

- Jeśli pszczelarzowi uda się zebrać 30 proc. z tego, co wyprodukują pszczoły, to jest dobrze. Reszta idzie na wykarmienie pszczelej rodziny i zapasy. Jeśli jest kiepski rok, trzeba je dokarmiać z własnej kieszeni. Ten rok jest jakiś dziwny, co druga lipa teraz kwitła. Rzadko kiedy pszczoły miały się tak kiepsko - mówi B. Druzgała.

Pszczelarz skarży się na upadki pszczół, które są w Polsce coraz częstsze. - Mi się wydaje, że te krzyżówki pszczół nie są dobre. Ja mam karpatki, one najlepiej się sprawdzają - wyjaśnia. Mówi, że z pestycydami u siebie nie ma problemu, bo dookoła w zasadzie nikt nie stosuje oprysków. Wskazuje tym samym na potrzebę współpracy między rolnikami a pszczelarzami, bowiem aby nie wyrządzić pszczołom krzywdy, wystarczy poinformować pobliskiego pszczelarza o chęci dokonania oprysku.

Mówiąc o wyjątkowo kiepskim roku, charakteryzującym się małą ilością miodu, B. Druzgała pociesza, że jeszcze nic straconego. - Pamiętam takie lata, że spadź przyszła w połowie września. Natury człowiek nie jest w stanie przewidzieć. Ale jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie pomóc pszczołom z emerytury - przyznaje.