Dzieci pielgrzymkę mają już we krwi!

Monika Łącka Monika Łącka

publikacja 08.08.2017 12:38

8 sierpnia cała wspólnota wielicko-podgórska 37. PPK w drodze do Częstochowy zatrzymała się w Wolbromiu, gdzie uczestniczyła w Mszy św.

Dzieci pielgrzymkę mają już we krwi! Maja, córeczka Moniki i Macieja, na Jasną Górę po raz pierwszy szła, gdy była jeszcze w brzuchu mamy Monika Łącka /Foto Gość

Eucharystię miał odprawiać bp Jan Szkodoń, który jednak w tym samym czasie z potrzeby serca chciał uczestniczyć w pogrzebie ks. Marka Leśniaka, dlatego przesłał on pielgrzymom specjalne pozdrowienia i zapewnienie, że spotka się z nimi na Jasnej Górze.

Po dwóch dniach drogi ok. 1000 osób idących w tej wspólnocie wciąż tryska energią i nie może się doczekać spotkania z Maryją, przed Jej cudownym wizerunkiem. W tej wspólnocie idzie wiele rodzin z małymi dziećmi, które podczas postoju, przed Mszą św., chętnie dzieliły się swoimi przemyśleniami i prosiły Czytelników "Gościa" o modlitwę w intencjach, które niosą w sercach.

- Na Jasną Górę idę już 26. raz, a moje dzieci - Szymon i Ola - pielgrzymkę mają w genach! - śmieje się młoda mama Dorota i opowiada, że obie jej pociechy do Częstochowy szły, mając zaledwie kilka miesięcy. - Ola ma teraz 3 lata i idzie już 3. raz - mówi Dorota. Jak przekonuje, pielgrzymka ma w sobie coś niezwykłego - coś, co nie pozwala ustać w drodze, ale każdego roku przyciąga na pielgrzymi szlak. - Gdy klęka się na Jasnej Górze przed Maryją, to wszystko schodzi z człowieka. Tam nabiera się energii - opowiada.

W tym roku Dorota na pielgrzymkę zaprosiła też swoją koleżankę Agnieszkę, a ta w drogę zabrała swoją córeczkę Olę. - Jako pielgrzymkowa debiutantka decyzji nie żałuję - zapewnia i tłumaczy, że iść do Częstochowy to nie to samo, co jechać. - Idąc, wszystko się przeżywa, a każdy dzień jest pełen modlitwy - mówi Agnieszka.

Na Jasną Górę idą również Monika i Maciej z córeczką Mają oraz Agnieszka i Tomek z córeczką Olą. Zgodnie mówią, że pielgrzymkę mają już we krwi. - Z dzieckiem idziemy po raz pierwszy, choć tak naprawdę, to Maja kiedyś już z nami szła, ale wtedy jeszcze była w moim brzuchu - śmieje się Monika. Wraz z mężem pielgrzymkowy debiut już dawno ma za sobą.

- Jeśli pójdzie się na Jasną Górę po raz pierwszy, potem chce się wracać. Zawsze też niesiemy kilka swoich intencji i modlimy się również za tych, którzy o modlitwę nas prosili - opowiada Maciej, a Tomek i Agnieszka (na pielgrzymce po raz 7.) dodają, że najlepszą motywacją do tego, by znowu pójść, jest cały rok, kiedy się na ten czas czeka. - Pielgrzymka to szansa na przemyślenie wielu spraw i na spotkanie z Bogiem - mówią, dodając, że PPK jest też dla nich czasem dziękowania Panu za wiele spraw. - Gdy się dziękuje, problemy codzienności stają się lżejsze - nie ma wątpliwości Agnieszka. - A ja w tym roku szczególnie mam za co dziękować, zostałem bowiem kościelnym w mojej parafii w Ruszczy oraz nadzwyczajnym szafarzem Komunii św., a podczas pielgrzymki jestem porządkowym - opowiada Tomek. Wraz z żoną uważa też, że pielgrzymując, każdego dnia warto też dziękować za najmniejsze dobro, jakiego się doświadcza, np. za to, że ktoś pomoże pchać wózek, w którym śpi 2-letnia Ola.

We wspólnocie wielicko-podgórskiej idzie także sporo niepełnosprawnych osób wraz ze swoimi opiekunami. Jednym z nich jest Kamil, który pomaga panu Markowi i pani Monice. Oboje przekonują, że i dla nich pielgrzymka do Częstochowy jest bardzo ważną sprawą.