Co się tańczy na pielgrzymich postojach?

Monika Łącka Monika Łącka

publikacja 08.08.2017 21:04

Ci, którzy w pielgrzymkowych bojach są zaprawieni, odpowiedź znają doskonale i mimo zmęczenia szaleją, ile w sił w nogach. Wędrujący debiutanci szybko do nich dołączają, bo słysząc już pierwsze takty tej skocznej muzyki, trudno spokojnie siedzieć w cieniu.

Co się tańczy na pielgrzymich postojach? "Belgijka" do tańca porywa i dużych i małych, a nawet tych, którzy jeszcze kilka chwil wcześniej narzekali na ból nóg, bąble i asfaltówkę. Tak właśnie było na postoju w Dłużnie Monika Łącka /Foto Gość

Belgijka, bo o niej mowa, do tańca porywa i dużych, i małych, a nawet tych, którzy jeszcze kilka chwil wcześniej narzekali na ból nóg, bąble i asfaltówkę. Co więcej, jeden taniec to dla pielgrzymów za mało, więc słysząc ostatnie dźwięki muzyki, krzyczą głośno: "Jeszcze jeden, jeszcze raz!".

20170808 144718
Belgijka na postoju w Dłużnie
Gość Krakowski

Na postojach, oprócz wyjadania własnych zapasów i tego, co przygotowali dla pątników okoliczni mieszkańcy, siły regeneruje się bardzo szybko, najlepiej w cieniu rzucanym przez drzewa, bo jeśli przerwa zorganizowana jest gdzieś, gdzie znajduje się choćby niewielkie boisko, to jest rzeczą pewną, że porządkowi zarządzą mecz piłki nożnej. A jeśli boisko jest duże, a pielgrzymów tysiąc i więcej, to chętnych do gry nie brakuje i trzeba rozegrać nawet kilka meczów.

Nie inaczej było i w czasie wtorkowej wędrówki członu III 37. Pieszej Pielgrzymki Krakowskiej, czyli wspólnoty wielicko-podgórskiej, która podczas najdłuższego dziś postoju udowadniała na wszelkie sposoby, że zmęczona nie jest. Najpierw więc piłkę (i kostki przeciwników) kopali porządkowi i reszta świata. Później - dzieci i młodzież, a na końcu na boisko wbiegli księża i siostry zakonne, które pojedynek wygrały, strzelając kapłanom 3 gole!

Postój jest również okazją do tego, by mając chwilę tylko dla siebie, przemyśleć wiele spraw - także to, po co tak naprawdę się idzie na Jasną Górę. Wszak można tam pojechać - Kraków i Częstochowę, według samochodowego GPS, dzielą zaledwie 3 godziny.

- Jadąc, nie da się jednak przeżyć tego, czego doświadczamy, idąc. Żeby to zrozumieć, trzeba poczuć sprawę na własnej skórze. Kiedy przed laty w pielgrzymce chodziła moja siostra, nie rozumiałam, o co w tym chodzi, ale odkąd i ja poszłam po raz pierwszy, już nie wyobrażam sobie sierpnia bez pielgrzymki - opowiada Joanna z parafii św. Klemensa w Wieliczce, która w tym roku idzie po raz 4.

Z kolei Ida, Hania, Gabrysia i Wojtek z Liszek przekonują, że jeśli ktoś chce naładować akumulatory na cały rok i dobrze zamknąć minione 12 miesięcy, to powinien właśnie wybrać się na pielgrzymkę. - Nigdzie nie dostanie się takiego wsparcia, jak idąc do Częstochowy. I chodzi tu zarówno o wsparcie od spotykanych w drodze ludzi, z którymi można porozmawiać na wiele tematów, jak i przede wszystkim o wsparcie od Maryi, gdy klęcząc przed Nią, patrzy się w Jej oczy - zapewnia Gabrysia, pątniczka po raz 6., a Wojtek dodaje, że w tym roku idzie też ze specjalną intencją - chce podziękować za dotychczasowe 20 lat swego życia (jutro ma urodziny!) i prosić o opiekę na kolejne lata.

Poniżej publikujemy z kolei specjalne przesłanie grupy 22' dla Czytelników i redakcji "Gościa Krakowskiego":

20170808 130358
Pozdrowienie dla Czytelników i redakcji GN od grupy 22' 37. PPK
Gość Krakowski