Pan Bóg czyta nasze esemesy!

Monika Łącka Monika Łącka

publikacja 30.09.2017 16:26

Są o tym przekonani uczestnicy VIII Pielgrzymki Róż Żywego Różańca. 30 września na Białe Morza i do Łagiewnik przyjechało ok. 1200 osób ze wszystkich zakątków archidiecezji.

Pan Bóg czyta nasze esemesy! W pielgrzymce wzięły udział m.in. należące do róż małżeństwa z małymi dziećmi Monika Łącka /Foto Gość

W wierze w moc modlitwy różańcowej, a więc we wstawiennictwo Maryi u Boga, umocniło ich m.in. świadectwo pana Piotra, zelatora z parafii Ducha Świętego w Podstolicach. Różę Żywego Różańca, która tam działa, tworzy 20 mężczyzn. Nieustannie doświadczają oni wielu łask i wypraszają rzeczy, które z pozoru wydają się niemożliwe.

- Modliliśmy się np. w intencji pani Anastazji, która chorowała na raka. Po kilku tygodniach okazało się, że wyzdrowiała. Na tym jednak historia się nie skończyła. W tym roku nastąpił nawrót choroby i znów dostaliśmy SMS z prośbą o modlitwę. Ruszyła ona w Wielki Czwartek, a 22 maja dostaliśmy wiadomość, że badanie USG wykazało, iż guzy zniknęły. Dziś pani Anastazja czuje się świetnie, a w międzyczasie także się nawróciła - opowiadał pan Piotr.

Róża Żywego Różańca z Podstolic modliła się także w intencji pana Stanisława, organisty w tej parafii, który poważnie choruje na serce. - Po wszczepieniu pompy przez jakiś czas czuł się dobrze. Pewnego dnia dostaliśmy jednak SMS od jego synów, że pilnie potrzeba modlitwy, bo stan się pogorszył. Okazało się, że gdy pan Stanisław poszedł do szpitala na rutynowe badania, pękła mu torbiel na śledzionie, co poskutkowało wewnętrznym krwotokiem. Lekarze mówili, że serce nie wytrzyma takiej operacji, a jednak po 5 godzinach chirurg powiedział, że jest cud, bo pacjent żyje, a w sumie wypompowano z jego organizmu 6 litrów krwi! Obecnie pan Stanisław czuje się dobrze - mówił zelator.

Róża, do której należy, modliła się też m.in. w intencji porwanego 10-latka, małżeństw, którym groził rozpad, a nawet opętanego przez złego ducha chłopaka. Wszystkie sprawy znalazły szczęśliwe rozwiązanie. - Pan Bóg czyta więc nasze esemesy - zapewniał pan Piotr.

Z kolei małżonkowie Maria i Marcin z krakowskiej parafii Chrystusa Króla, którzy na pielgrzymkę przyjechali z 8-letnim synem Karolem, przekonywali, że warto zacząć odmawiać Różaniec, by zobaczyć, jak wielka jest w nim głębia. - Gdy widać efekty modlitwy, to jest to najlepsza motywacja, by nadal odmawiać Różaniec. Pierwszym owocem jest wzrost wiary, ale też można wyprosić wiele ważnych spraw. My do róży należymy od 10 lat, dzięki mojej babci. Była zelatorką i zaszczepiała miłość do Różańca w sercach wielu osób, także w moim. Potem do róży przyłączył się mój mąż, a dziś babcię przywieźliśmy w sercach. Wierzymy, że patrzy z góry i cieszy się z naszej obecności na pielgrzymce - mówią.

Pielgrzymka rozpoczęła się od modlitwy w sanktuarium św. Jana Pawła II na Białych Morzach. Następnie wszyscy przeszli w procesji różańcowej do Łagiewnik, do sanktuarium Bożego Miłosierdzia, gdzie Mszy św. przewodniczył bp Jan Zając. Podpowiadał on osobom należącym do róż, by podczas modlitwy skupiały się nie na własnych problemach, tylko na sprawach Jezusa i brały sobie do serca wszystkie Jego słowa i czyny zawarte w tajemnicach Różańca. W ten sposób będą naśladować Matkę Bożą.

Bp Zając prosił też pielgrzymów, by dobrze przeżyli październik, odmawiając Różaniec i zakładając nowe róże, a pomoże im w tym podpisany niedawno przez abp. Marka Jędraszewskiego dekret zatwierdzający statut róż w naszej diecezji.

- Dawajcie świadectwo wiary i miłości do Maryi i Jej Syna - prosił, dodając, że już za tydzień, 7 października, okazją do tego będzie uczestnictwo w akcji Różaniec do Granic.