Dłońmi badam kształt kamienia...

Bogdan Gancarz

|

Gość Krakowski 43/2017

publikacja 26.10.2017 00:00

Ponad 80 lat temu bose stopy Bronka Chromego, idącego latem pieszo z matką do Krakowa z odległych Leńcz, zostawiały ślady w pyle. Z tamtej wyprawy chłopiec zapamiętał, że parzyły go rozgrzane kamienie na Rynku. I choć tamte ślady już zniknęły, to Chromy pozostawił po sobie pod Wawelem trwały, artystyczny ślad.

▲	Kraków, wrzesień 1987 r. Rzeźbiarz w swojej pracowni. ▲ Kraków, wrzesień 1987 r. Rzeźbiarz w swojej pracowni.
Wojciech Kryński, Tomasz Prażmowski /PAP

Tu bowiem ów wybitny rzeźbiarz, zmarły 4 października w wieku 92 lat, tworzył przez kilkadziesiąt lat. Pochowany 17 października na krakowskim cmentarzu Salwatorskim, swoją wielką wyobraźnię artystyczną łączył z rzemieślniczą precyzją. „W brązie odlewam swoje wizje i marzenia” – powiedział przyjacielowi Andrzejowi Kobosowi. Jego rzeźby są dziś wizytówkami podwawelskiego grodu. Nie bez powodu artysta mówił, że swoją twórczością spłaca dług Krakowowi.

Dostępne jest 6% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.