Oddaję Mu oczy i ręce

Monika Łącka

|

Gość Krakowski 03/2018

publikacja 18.01.2018 00:00

– Nie zaczynamy każdego dnia, myśląc, co zrobić, by być lepszymi, lecz działamy tak, jak podpowiada nam serce – przekonują lekarki samarytanki Krystyna Komnata i Alicja Klich-Rączka.

– Swoich pacjentów po prostu kocham – mówi dr Alicja Klich-Rączka, która w swoim gabinecie ma wiele obrazów wykonanych przez byłych więźniów obozów koncentracyjnych i dzieci Holocaustu. – Swoich pacjentów po prostu kocham – mówi dr Alicja Klich-Rączka, która w swoim gabinecie ma wiele obrazów wykonanych przez byłych więźniów obozów koncentracyjnych i dzieci Holocaustu.
Monika Łącka /foto gość

Obie przyznają też, że cieszą się z każdego człowieka, który trafia do ich gabinetów, i z każdym próbują się zaprzyjaźnić. Dlatego nie dziwi ich, że wiele osób mówi, iż zażywa przepisane lekarstwa, ale to nie one są najważniejsze. – „To pani jest ważna, bo o mnie dba” – mówią mi często, a potrzebna recepta jest tylko pretekstem do przyjścia – uśmiecha się dr n. med. Alicja Klich-Rączka, geriatra, nazywana przez pacjentów „doktor Alicją z krainy czarów”. Dr n. med. Krystyna Komnata, pulmonolog, która w każdym cierpiącym stara się widzieć cierpiącego Chrystusa, wzrusza się natomiast, słysząc: „Jak tylko do pani wchodzę, od razu lepiej się czuję”. Rok temu, na wiadomość, że zostały wyróżnione tytułem Miłosiernego Samarytanina roku 2016, również zareagowały podobnie: że to pomyłka. – Ja się jeszcze rozpłakałam. Różne sukcesy miałam wcześniej na koncie, ale taka nagroda to coś wyjątkowego – przyznaje dr Alicja. Doktor Krystynę do pionu postawiły natomiast stanowcze słowa po drugiej stronie słuchawki: „Pani doktor, proszę pozwolić sobie podziękować”. – Wtedy pomyślałam, że to przecież nie o mnie tak naprawdę chodzi, i że to Pan Jezus chce mi coś powiedzieć – zamyśla się lekarka.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.