Kolędy pofrunęły do nieba

Monika Łącka Monika Łącka

publikacja 28.01.2018 21:11

Czwarty koncert na rzecz Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej USD w Prokocimiu pamięci Z. Wodeckiego i L.A. Moczulskiego.

Kolędy pofrunęły do nieba Jacek i Andrzej Zielińscy wystąpili dziś razem z rodziną Monika Łącka /Foto Gość

Na koncercie "Kolędy do nieba", który 28 stycznia odbył się w kościele oo. bernardynów, obecne były m.in. rodziny obu artystów - córki (Joanna i Katarzyna) oraz wnuki zmarłego w maju 2017 r. Zbigniewa Wodeckiego, a także Krystyna Moczulska, żona zmarłego w grudniu 2017 r. Leszka Aleksandra Moczulskiego.

- Pani Katarzyna poproszona o zgodę na upamiętnienie jej ojca poprzez nasz koncert i zaproszona do udziału w nim napisała, że zgadza się, ponieważ jej tata nigdy nie odmawiał występu na imprezach charytatywnych - chyba, że akurat był w trasie - opowiada Jolanta Janus, pomysłodawczyni organizowanych od 2015 r. charytatywnych koncertów "Kolędy do nieba" .

Są one połączone z kwestą na rzecz Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu, której szefem jest prof. Janusz Skalski. Za tę inicjatywę została dziś uhonorowana przez profesora medalem Schola Cordis Contra Spem Spero.

Jak również przypomina J. Janus, w 2015 r. jednym z artystów, którzy wystąpili podczas pierwszego koncertu, był właśnie Zbigniew Wodecki.

- We współpracy z prof. Robertem Kabarą, dopinałam wtedy na ostatni guzik to wydarzenie. Zaprosiliśmy wielu wspaniałych wykonawców, jednak ciągle było nam mało, a ja marzyłam, by zaprosić także pana Zbigniewa - wspomina J. Janus. W końcu udało jej się zdobyć upragniony numer telefonu.

- Gdy Zbigniew Wodecki dowiedział się, o jakie przedsięwzięcie chodzi, jęknął do słuchawki, że nie da rady, bo tego dnia o godz. 19 gra koncert w Bielsku Białej. Po chwili jednak zapytał: "A o której macie ten koncert?". Odpowiedziałam, że o 13.30. Na to on stwierdził: "No dobra, zobaczę co się da zrobić" - dodaje J. Janus.

Wodecki oddzwonił za godzinę - zdecydował się pogodzić oba występy i pojawić się pod Wawelem, a do współpracy zaprosił też swoich przyjaciół: Alicję Majewską, Włodzimierza Korcza, Olgę Bończyk.

Wspólnie zagrali pierwsze 40 minut koncertu, a kościół pękał w szwach. Dzięki hojności uczestników udało się zebrać ponad 20 tys. zł.

28 stycznia kościół również pękał w szwach, a to, ile pieniędzy zebrano tym razem dla kliniki prof. Skalskiego, działającej na prawdziwie światowym poziomie, będzie wiadomo za kilka dni, gdy pieniądze z puszek zostaną policzone.

Jedno jest pewne - artyści, którzy dziś wykonali kolędy, pastorałki i utwory wielkiej klasyki również podbili serca zebranych w kościele oo. bernardynów.

Jako pierwsi zaprezentowali się znakomita sopranistka Iwona Socha oraz Przemysław Firek, baryton, a towarzyszyła im Orkiestra Akademii Bethovenowskiej.

Później wystąpiły prof. Renata Żełobowska-Orzechowska oraz prof. Dorota Imiełowska z Akademii Muzycznej w Krakowie, a także Dorota Miśkiewicz i Piotr Orzechowski Pianohooligan.

Nie zabrakło też Andrzeja i Mai Sikorowskich oraz Piwnicy pod Baranami, a koncert zakończyli Jacek i Andrzej Zielińscy z legendarnego zespołu Skaldowie, którzy zaśpiewali i zagrali wspólnie z muzykującą rodziną.

Warto dodać, że koncert rozpoczęło archiwalne nagranie utworu "Szczęście jest we mnie" w wykonaniu Zbigniewa Wodeckiego, a występujący artyści zadedykowali kilka utworów zmarłym kolegom, przekonując, że te kolędy fruną prosto do nieba.