Cena życia: litr wódki

Monika Łącka

|

Gość Krakowski 06/2018

publikacja 08.02.2018 00:00

– II wojna światowa to była straszna rzecz. Tego, co przeszli żołnierze i cywile, nie da się opisać słowami. Bo wtedy człowiek człowiekowi wbijał bagnet w pierś – opowiada kpt WP Włodzimierz Wolny, były żołnierz Armii Krajowej.

▲	– Lwów, którego broniłem, jest mi tak samo bliski jak Kraków  – mówi kpt W. Wolny (po lewej). ▲ – Lwów, którego broniłem, jest mi tak samo bliski jak Kraków – mówi kpt W. Wolny (po lewej).
Monika Łącka /Foto Gość

Gdy wybuchła wojna, dopiero co skończył 18 lat i jego młoda, rogata (jak sam mówi) dusza nie mogła znieść tego, co się działo. Poszedł więc walczyć, zwłaszcza że od 1931 r. był harcerzem. Harcerski krzyż z dumą nosi do dziś – prawie jak relikwię, bo dostaje się go na całe życie.

1000 rozstrzelanych

Najpierw trafił do Lwowa (z Krakowa-Podgórza doszedł tam w 7 dni), gdzie brał udział w bohaterskiej obronie tego miasta. – Dzisiejsze książki do historii nie uczą, że na wschodnich granicach Polski istniały wtedy osiedla niemieckie, w których mieszkali żołnierze w cywilu, wyposażeni jednak w mundury i broń, gotowi do ataku. Polacy w stronę Lwowa mogli więc iść tylko wzdłuż torów kolejowych, bo zejście kawałek dalej groziło śmiercią – wspomina.

Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.