Bądź jak Hanna Chrzanowska

Justyna Zygmunt

publikacja 10.02.2018 17:28

W Łagiewnikach odbyło się spotkanie młodzieży chcącej włączyć się w przygotowania do beatyfikacji Hanny Chrzanowskiej.

Bądź jak Hanna Chrzanowska Z młodzieżą spotkał się m.in. bp Jan Zając, przewodniczący komitetu organizującego uroczystości beatyfikacyjne Hanny Chrzanowskiej Justyna Zygmunt /Foto Gość

Zaproszenie do zaangażowania się w organizację transportu i opiekę nad osobami potrzebującymi pomocy (chorymi, samotnymi) podczas uroczystości, które odbędą się 28 kwietnia w bazylice Bożego Miłosierdzia, skierowane jest do wszystkich młodych z naszej diecezji, nie tylko tych z grup młodzieżowych i akademickich.

- Chcemy, by ludzie starsi mogli pokazać młodym inną rzeczywistość i podzielić się z nimi mądrością życiową - mówił ks. prof. Robert Tyrała z komitetu organizacyjnego uroczystości beatyfikacyjnych.

Sobotnie spotkanie rozpoczęło się w kaplicy św. Faustyny, gdzie młodzież - pod przewodnictwem bp. Jana Zająca, modliła się Koronką do Miłosierdzia Bożego. Następnie uczestnicy wraz z duszpasterzami rozmawiali o kwestiach organizacyjnych oraz życiu Hanny.

- Z jednej strony Hanna troszczyła się o ludzi starszych i schorowanych. Z drugiej poświęcała swój czas młodym dziewczynom, które uczyła pielęgniarstwa, ale także kształtowała je duchowo - zauważył ks. Tyrała. - Ona jest nam dana teraz, by pokazać, że jest obok nas drugi człowiek i mimo że już może nie domagać, dalej jest człowiekiem, stworzonym na obraz i podobieństwo Boga - dodał. Poprzez tę posługę młodzi mogą zaczerpnąć wiele wiedzy, ale przede wszystkim podarować innym swoją obecność.

Czy młodzież chce się wzorować na Hannie Chrzanowskiej? Wiktoria Błaszczyk przyznała, że chciałaby tak jak ona pomagać, czerpać z tego radość i dzielić się uśmiechem. Emilia Małż zauważyła natomiast, że najcenniejszym wsparciem dla potrzebujących było poświęcanie swojego czasu.

- Działamy w szkolnym wolontariacie. Wraz z nauczycielką, panią Józefą Krzysiak, pomagamy osobom starszym z Dobczyc i Podolan. Jeździmy z nimi na wycieczki, organizujemy bale karnawałowe. Od razu robi się ciepło na sercu, gdy widzimy ich radość i to, że nie mogą się doczekać kolejnej wizyty - tłumaczy Wiktoria.

- Spotkanie z nimi daje "kopa". My ciągle czegoś chcemy, czegoś zawsze brakuje, np. rzeczy materialnych. A jak tam jedziemy, wszystko to znika, bo widzimy ludzi, którzy cieszą się życiem. Są zadowoleni z tego, że ich odwiedzamy. Bardzo chętnie z nami rozmawiają i w tym wszystkim są bardzo prawdziwi - wyjaśnia Emilia.