Dziewczynka z numerem 70072

Monika Łącka

|

Gość Krakowski 12/2018

publikacja 22.03.2018 00:00

– Widząc obozowy tatuaż na mojej ręce i moje nazwisko na liście dr. Mengele, młodzież rozumie, że to, co jej opowiadam, nie jest bajką – mówi Lidia Maksymowicz, która do Auschwitz-Birkenau trafiła, mając trzy lata.

– Jestem żywym świadkiem historii, dlatego mówienie kolejnym pokoleniom o tym, co przeżyłam, jest moim obowiązkiem – przekonuje pani Lidia. – Jestem żywym świadkiem historii, dlatego mówienie kolejnym pokoleniom o tym, co przeżyłam, jest moim obowiązkiem – przekonuje pani Lidia.
Monika Łącka

Z młodzieżą z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Hi- szpanii, Włoch czy Stanów Zjednoczonych spotyka się od czterech lat – zazwyczaj w Krakowie, w Żydowskim Muzeum „Galicja”, a czasem także w Oświęcimiu, w muzeum znajdującym się na terenie byłego obozu zagłady. Kalendarz na luty i marzec miała wypełniony po brzegi. Czas nie dał zapomnieć o traumie, dlatego opowiadanie o swoich przeżyciach dla pani Lidii nie jest łatwym zadaniem. – Uważam jednak, że będąc żywym świadkiem historii, muszę to robić, bo jest to moim obowiązkiem – podkreśla. Dodaje, że młodym przekazuje przede wszystkim to, co sama przeszła, a na temat politycznego sporu nie chce i nie ma siły się wypowiadać. Fakty mówią zresztą same za siebie.

Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.