Niebo układa nasze sprawy

Wysłuchała: Monika Łącka

|

Gość Krakowski 21/2018

publikacja 24.05.2018 00:00

– Podczas nabożeństwa 5 października kapłan powiedział, że tego dnia można zanosić do Boga szczególnie gorące prośby za wstawiennictwem św. Faustyny. Uchwyciłam się jej – wspomina Zofia Tyrka.

▲	– Apostołka Bożego miłosierdzia i Jezus Miłosierny towarzyszą mi w codzienności. Wiem też,  że miłosierdzia dostąpiła moja mama (na czarno-białym zdjęciu po prawej) – przekonuje Z. Tyrka. ▲ – Apostołka Bożego miłosierdzia i Jezus Miłosierny towarzyszą mi w codzienności. Wiem też, że miłosierdzia dostąpiła moja mama (na czarno-białym zdjęciu po prawej) – przekonuje Z. Tyrka.
Monika Łącka /Foto Gość

Bożemu miłosierdziu po raz pierwszy zaufałam kilka lat temu, gdy przez 5 miesięcy towarzyszyłam umierającemu po udarze mężowi. Był niewierzący, jednak w tamtym czasie Bóg dawał mu takie znaki, że zdążył przyjąć Jezusa. Gdy po jego śmierci byłam na Mszy św., usłyszałam słowa, które – nie miałam co do tego wątpliwości – były skierowane do mnie: że Bogu podobała się modlitwa za człowieka, którego życie nie było święte, i że ona miała wielki sens. Później okazało się, że niebo chce poukładać jeszcze jedną ważną sprawę... Moja mama od 18 lat była sparaliżowana, a od 8 – unieruchomiona w łóżku. Słowa, którymi chciała się z nami porozumiewać, były coraz mniej zrozumiałe, a nawracające stany zapalne wyniszczały jej ciało.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.