Całuję wasze ręce w imieniu Pana Boga

Justyna Zygmunt

publikacja 02.10.2018 19:42

Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła II w Krakowie 2 października świętował 40. rocznicę wyboru kard. Karola Wojtyły na papieża.

Całuję wasze ręce w imieniu Pana Boga - To, że Gloria jest zdrową dziewczynką, zawdzięczamy miłosiernemu Bogu i Janowi Pawłowi II - zapewniają Joanna i Jacek Wronowie Justyna Zygmunt

Szpital został nazwany jego imieniem w 1990 roku, zaś w czerwcu 1997 roku Jan Paweł odwiedził go i poświęcił Klinikę Kardiochirurgii.

Zaproszeni goście wspominali świętego i podzielili się świadectwami jego wstawiennictwa. - Kardynał Wojtyła był podawany jako jeden z kandydatów na papieża. O tym, że Watykan był przygotowany na taki wybór, świadczy fakt, że zanim Jan Paweł pojawił się na balkonie, by pobłogosławić zgromadzonych, na placu św. Piotra rozdawano już L'Osservatore Romano z jego życiorysem - opowiadał kard. Stanisław Dziwisz, dodając, że wyjście papieża na balkon wywołało wielki entuzjazm. Co ważne, początkowo nic nie mówił, tylko błogosławił, a ludzie patrzyli na niego z nadzieją, że dzięki niemu coś zmieni się w Kościele i na świecie.

- Gdy Jan Paweł II zobaczył tłum na placu, pozdrowił wszystkich i zażartował, że jeśli mówiąc po włosku, będzie się mylił, można go poprawiać. Następnie modlił się do Matki Bożej. Po soborze Jej kult nieco osłabł, dlatego ludzie słysząc, że zwraca się to Matki, powiedzieli: "To nasz papież" - mówił emerytowany metropolita krakowski. Kard. Dziwisz podkreślał także, że już za życia papieża za jego sprawą działy się cuda, jednak zawsze podkreślał on, że to Pan Bóg czyni cuda, nie człowiek.

Przykładem Boskiej interwencji za jego wstawiennictwem jest historia Joanny i Jacka Wronów oraz ich córki Glorii Marii. Ich relacja ze świętym była mocna jeszcze przed jej narodzinami. Rodziców ujęły bowiem słowa papieża, by rodziny nie bały się mieć wielu dzieci, gdyż są one błogosławieństwem. - Te słowa głęboko wyryły się w moim sercu. Od początku trwania trzeciej ciąży wierzyłam, że jak będą jakieś problemy, to on będzie przy mnie - mówiła pani Joanna. - Jan Paweł zmarł, gdy byłam w trzecim miesiącu. Mocno to przeżyłam, ale nabrałam przekonania, że teraz jest bliżej Boga i że jeśli będę prosiła o pomoc, to on wyprosi nam potrzebną łaskę. Wkrótce okazało się, że będziemy bardzo tej pomocy potrzebować - dodała.

Ciąża nie przebiegała prawidłowo, lekarze rozkładali ręce i radzili, by nie robić sobie wielkich nadziei. Wtedy podczas sprzątania Joanna natrafiła na obrazek z Janem Pawłem II i modlitwą Anioł Pański. Od tamtego czasu wytrwale modliła się również na różańcu. Według kolejnych badań dziecko miało urodzić się bez podstawowych narządów, co uniemożliwiało życie poza organizmem matki. Przeprowadzono więc cesarskie cięcie, by uratować życie Joanny. Dziecko przeżyło jednak pierwszą noc, a lekarka mówiła o niesamowitej chęci życia, która biła od maleństwa mieszczącego się na jednej dłoni. W sali, w której przebywała Joanna, wisiał kalendarz z takim samym zdjęciem papieża, jak na znalezionym obrazku, i to było dla rodziców znakiem, że ten cud dokonał się za jego wstawiennictwem. - Dziś Gloria Maria ma 13 lat i jest zdrową dziewczyną. Nic w jej wyglądzie i rozwoju nie wskazuje na to, że miała taki straszny początek. Wszystkie wady rozwojowe cofnęły się samoistnie - zapewniają rodzice, dodając, że zawdzięczają to wszystko miłosiernemu Bogu i Janowi Pawłowi II.

O papieżu podróżującym po świecie i o pracy z nim opowiadał także Arturo Mari, długoletni fotograf Ojca Świętego, któremu zrobił 6 mln zdjęć. Włoch poznał papieża podczas soboru dzięki kard. Wyszyńskiemu. - Tak rozpoczęła się nasza przyjaźń: od kardynała Wojtyły do papieża Jana Pawła II - mówił. - Papież traktował mnie jak syna, a ja jego jak ojca. Jeśli potrzebowałem pomocy, on zawsze ją ofiarował.

Fotograf wspomniał m.in. pewną podróż do Afryki. Wraz z papieżem odwiedzili szpital, w którym panowały trudne warunki. Jan Paweł wziął na ręce dziecko, którego stan wydawał się tragiczny. Kołysał je, głaskał po twarzy i ku wielkiemu zdziwieniu, maluch zaczął ruszać ramionami, otworzył oczy i uśmiechał się. Obok stali jego rodzice. Mama widząc, co się dzieje, popłakała się ze szczęścia, zaś ojciec dziecka całował ręce papieża. Nagle spod łóżka wyszła szóstka dzieci, które zaczęły bawić się i tańczyć z Ojcem Świętym. To doświadczenie napełniło go wielką radością i nadzieją, że dziecko wyzdrowieje. - Wychodząc ze szpitala, papież zatrzymał się przy siostrach zakonnych, które były pielęgniarkami. Klęknął przed nimi, całował ich ręce i mówił: "Całuję wasze ręce w imieniu Pana Boga, dziękuję!" - dodał A. Mari.

Muzycznym akcentem uroczystości były występy zespołu Promyki Krakowa, który występował przed Janem Pawłem II oraz Benedyktem XVI, oraz bp. Antoniego Długosza, który przeprowadził śpiewaną katechezę.