publikacja 06.10.2018 13:22
Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, był dziś w Krakowie gościem międzynarodowej konferencji "Perspektywy rozwoju Unii Europejskiej" współorganizowanej przez Uniwersytet Papieski Jana Pawła II.
Przewodniczący Rady Europejskiej powiedział, że Polska powinna wziąć część odpowiedzialności za trwałość Unii Europejskiej. Apelował także o pojednanie w kraju Bogdan Gancarz /Foto Gość
Wygłosił w Międzynarodowym Centrum Kultury przemówienie programowe do uczestników spotkania, będącego już 18. z cyklu konferencji "Rola Kościoła katolickiego w procesie integracji europejskiej". - Nie będzie to wystąpienie chłodnego eksperta. Po czterech latach w Brukseli wiem coś o funkcjonowaniu Europy i funkcjonowaniu Polski w Europie. Ale nie potrafię być obiektywny, gdyż w sprawie Europy i Polski mam bardzo głębokie przekonania; powiedziałbym nawet, że głęboką wiarę, iż nie ma lepszej alternatywy i w ogóle alternatywy dla nas, Polaków, niż obecność w Europie rozumianej jako wspólnota polityczna - zaznaczył na początku przewodniczący Tusk.
- O tym, czym jest dla nas Europa, powinniśmy myśleć w kategoriach zadania. Bo także naszym, Polaków, zadaniem jest, by Unia Europejska przetrwała w formie, jaką znamy, na jakiej wychowaliśmy się. To zadanie jest oczywiście wielowymiarowe. Jestem umiarkowanym optymistą co do tego, czy mamy jakikolwiek wpływ na bieg rzeczy w Europie i Polsce. Nie zgadzam się z tymi, którzy uważają, że nad losami zjednoczonej Europy, a w niej nad losami Polski, wisi jakieś fatum, które może przynieść wyłącznie negatywne scenariusze. Nie wierzę jednak w przesadnie optymistyczne opowieści o końcu historii i ustanowieniu raz na zawsze demokratycznego, wolnościowego, liberalnego ładu w Europie i na świecie - dodał D. Tusk.
Zarysował owe zadania dla Polski na kierunku europejskim.
- Nie ma fatum owocującego wyłącznie negatywnymi stronami, ale nie ma także żadnej gwarancji, że to, co nam się tak w Europie podoba, przetrwa bez naszego wysiłku - stwierdził. - Jest ona wspólnotą polityczną. Widać wyraźnie zagrożenia dla tej unikalnej wspólnoty. Najbardziej dosadną prognozą jest wieszczony rozpad UE. Ci, którzy ją głoszą, mają niestety dużo argumentów; mamy Brexit oraz konflikty zakorzenione w historii oraz w interesach poszczególnych państw. Jednak bez Europy zjednoczonej, gdzieś w dalszej przyszłości, w ogóle jej nie będzie. To klasyczne, szekspirowskie "być albo nie być" dla całego kontynentu, także dla Polski, która powinna wziąć na siebie część odpowiedzialności za trwałość tej wspólnoty - dodał polityk.
Wyraził także przekonanie, że pluralistyczna Europa "może być kontynentem uporządkowanym i bezpiecznym".
Na koniec zaapelował o pojednanie w Europie i Polsce, gdyż warunkuje ona "utrzymanie Europy w tym kształcie, jaki znamy". Według niego, dobrą okazją do zamanifestowania postawy pojednawczej w kraju mogłyby być listopadowe obchody 100. rocznicy odzyskania niepodległości. - Gdyby tak 11 listopada liderzy polskich partii politycznych, bez wyjątku, mogli razem zamanifestować nieudawaną przyjaźń, lecz to, że są w stanie tego dnia myśleć o perspektywie dalszych stu lat dla naszej ojczyzny, a więc także o perspektywie pojednania, zdolności rozmowy ze sobą, to byłby to być może dużo cenniejszy obraz dla Polaków niż spektakularne festiwale, fajerwerki i inne formy obchodów tego święta - powiedział.
W trakcie konferencji dyskutowano dziś także o narodowości i tożsamościach w Europie. - Potrzebny jest tu dialog, przedstawianie swoich stanowisk. Spotkałem się niedawno w Utrechcie z grupą świetnie wykształconej młodzieży. Byli doskonale zorientowani w praktycznym znaczeniu mediów społecznościowych. Dla wielu z nich obecna forma Europy jest oczywista, ale nie mieli większej orientacji, jak wyglądała przeszłość Europy, z jej konfliktami wewnętrznymi. Zadawali sobie pytania o tożsamość, mając przy tym głębokie poczucie należenia do wspólnoty. Zdałem sobie sprawę, że społeczna nauka Kościoła może pomóc w odpowiedzi na te pytania. Potrzebna jest jednak do tego rozmowa - powiedział Thodorus Cornelis Maria Hoogenboom, biskup pomocniczy Utrechtu, przewodniczący Komisji Konferencji Wpiskopatów Europy - COMECE ds. Prawnych.
Głos zabrał także Piotr Jarecki, biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej. Odniósł się m.in. do tzw. patriotyzmu jagiellońskiego. - Problem tożsamości jagiellońskiej jak zwie się ją w literaturze fachowej, jest skomplikowany. Historycy rozmaicie to oceniają, odnosząc się do idealnego wymiaru tożsamości jagiellońskiej w XVI wieku. Nawiązali potem do tego m.in. Józef Piłsudski i prezydent Lech Kaczyński. Zygmunt August, ostatni król z dynastii Jagiellonów, wypowiedział pamiętne słowa: "Nie chcę być królem Waszych sumień, jeno stróżem Waszych praw". Ważne są więc w tym przypadku rządy prawa. My, kiedy rozważamy kwestię tożsamości jagiellońskiej, musimy przyznać, że mamy z tym problem. Trzeba bić się w piersi, że Kościół, który posiada bardzo mocną, precyzyjną doktrynę na ten temat, nie mówi tego głośno - powiedział biskup Jarecki.
O tożsamościach w Europie dyskutowali m.in. biskupi: Theodorus Cornelis Maria Hogenboom z Utrechtu (pierwszy z prawej) i bp Piotr Jarecki z Warszawy Bogdan Gancarz /Foto Gość
Konferencja odbywa się m.in. pod patronatem "Gościa Niedzielnego".