Oleandry - radośnie i smutno

Bogdan Gancarz

Gorsząca tragikomedia związana z Domem Józefa Piłsudskiego na krakowskich Oleandrach trwa. Teraz bierze w niej udział niestety także Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i krakowskie Muzeum Narodowe.

Oleandry - radośnie i smutno

Wczoraj podpisano list intencyjny w sprawie woli przekazania w darze dla Muzeum Narodowego w Krakowie zbiorów tzw. Muzeum Czynu Niepodległościowego, znajdujących się w Domu Józefa Piłsudskiego. List sygnowali Krystian Waksmundzki, tytułujący się mianem komendanta Związku Legionistów Polskich oraz prof. Andrzej Betlej, dyrektor MNK. To rezultat negocjacji z prof. Piotrem Glińskim.

Z jednej strony ta wiadomość może stanowić powód do radości, bo muzeum zadeklarowało objęcie niszczejących zbiorów pełną opieką konserwatorską. Z drugiej jednak pojawia się smutek, że i ministerstwo i muzeum dało się wciągnąć w wieloletnie wodzenie za nos władz miasta, w sprawie zwrotu budynku na Oleandrach. W liście wspomina się bowiem, że MNK deklaruje utworzenie w jego strukturze oddziału pod nazwą Muzeum Czynu Niepodległościowego oraz będzie dążyć wspólnie z ZLP do utrzymania siedziby przyszłego oddziału na Oleandrach.

To smutne, gdyż abstrahuje od aktualnej sytuacji Domu oraz planów miasta Krakowa w stosunku do tego miejsca, które nie były tajemnicą dla ministerstwa i MNK.

Niszczejący budynek wprawdzie należy do miasta, ale zajmuje go od wielu lat bez tytułu prawnego Związek Legionistów Polskich. Dom na Oleandrach zbudowano w latach 30. ub. wieku w miejscu, z którego 6 sierpnia 1914 r. wyruszyła I Kompania Kadrowa strzelców J. Piłsudskiego. Od 1991 r. budynek jest użytkowany przez Związek Legionistów Polskich, który urządził w nim niewielką ekspozycję pamiątek, zwaną szumnie Muzeum Czynu Niepodległościowego. W marcu 2014 r. krakowski sąd stwierdził, że budynek jest własnością gminy Kraków i powinien być jej wydany. ZLP złożył z kolei wniosek o zasiedzenie budynku. Został on w marcu oddalony przez sąd. Wyrok w tej sprawie jest jednak na razie nieprawomocny.

Władze Krakowa zamierzają wyremontować niszczejący budynek. Zagwarantowane są pieniądze na ten cel zarówno w kasie miejskiej, jak i w budżecie Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa. Na przeszkodzie stoi jednak brak zgody Krystiana Waksmundzkiego. Na razie władzom miejskim udało się doprowadzić do rozpoczęcia remontu elewacji. Zajęcie w sierpniu przez komornika części pomieszczeń wewnątrz umożliwiło także wymianę w nich okien.

Znajdujące się w budynku Muzeum Czynu Niepodległościowego zostało skontrolowane w marcu przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. "Obiekty w Muzeum były przechowywane w warunkach niezapewniających im właściwego stanu zachowania i bezpieczeństwa. Ogólna sytuacja w Muzeum uniemożliwia właściwą prewencję konserwatorską, a stan techniczny pomieszczeń, w tym ekspozycyjnych, należy uznać za niewystarczający" - napisano w raporcie pokontrolnym.

Ministerstwo już zaproponowało, by zbiory stały się podstawą utworzenia na Oleandrach oddziału Muzeum Narodowego w Krakowie. Władze Krakowa mają jednak inne plany wobec tego, co ma się dziać w odzyskanym budynku. Była mowa o umieszczeniu tam m.in. bogatych zbiorów Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego, którego miasto jest współfundatorem, oraz siedzib organizacji kombatanckich. Nie wykluczano również eksponowania tam zbiorów muzealnych pod auspicjami Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.

O Krystianie Waksmundzkim, sygnującym list intencyjny, negatywnie wypowiedzieli się w ubiegłym roku muzealnicy krakowscy, wspominając m.in. skazanie go prawomocnym wyrokiem za przywłaszczenie ze zbiorów jasnogórskich buławy i szabli marszałka Rydza-Śmigłego. Już samo przypomnienie tego faktu powinno wykluczać taką osobę z negocjacji, nie mówiąc o podpisywaniu listów intencyjnych. "Wieloletni opiekun tego muzeum nigdy nie był członkiem Stałej Konferencji Dyrektorów Muzeów Krakowskich. Z uwagi na prawomocne skazanie go za przywłaszczenie buławy i szabli marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego, a następnie nieoddanie obu przedmiotów, mimo warunku, pod jakim został zwolniony przedterminowo z zakładu karnego, nie wchodziło nigdy w rachubę dopuszczenie go do tego grona, które w swoich działaniach kieruje się Kodeksem Etyki Muzealników i nie współpracuje z osobami prawomocnie skazanymi. Nieuczciwe postępowanie pana Waksmundzkiego wobec powierzonych mu cennych obiektów podważa zaufanie, do jakiego środowisko muzealników przywiązuje wielką wagę. (...) Dalsze utrzymywanie aktualnego stanu rzeczy prowadzi do stopniowego niszczenia budynku, będącego cennym zabytkiem" - napisali w ubiegłym roku w liście do prezydenta Krakowa oraz przewodniczącego Rady Miasta Krakowa członkowie Stałej Konferencji Dyrektorów Muzeów Krakowskich.

Dobrze byłoby oczywiście, żeby MNK przejęło zbiory z Oleandrów. Niechaj je jednak zabierze do własnych budynków, nie rozporządzając się Domem Józefa Piłsudskiego - mieniem, które do niego nie należy, od kilkudziesięciu lat zajmowanym bezprawnie.

Ministerstwo i muzeum podeszło w tym przypadku do sprawy z gracją słonia w składzie porcelany. Proponuję, aby kopię listu intencyjnego posłać ojcom paulinom na Jasną Górę. Dobrze byłoby, aby wiedzieli, że osoba która niegdyś została skazana za przywłaszczenie cennych pamiątek z ich zbiorów, teraz będzie chodziła w glorii dobrodzieja kultury polskiej, z którym negocjuje Ministerstwo Kultury i Muzeum Narodowe.