Dobro nie do policzenia

Justyna Zygmunt

publikacja 14.11.2018 12:07

Podczas misji medycznej na Madagaskarze, zorganizowanej przez Polską Fundację dla Afryki, krakowscy lekarze przeprowadzili blisko 60 operacji, ponad 470 konsultacji oraz sfinansowali protezę.

Dobro nie do policzenia Ten kilkudniowy chłopiec został uratowany przez polskich lekarzy. Na cześć jednego z nich dostał imię Jurek Archiwum Polskiej Fundacji dla Afryki

Do Antsirabe na Madagaskarze wyjechało siedmiu lekarzy: dr n. med. Jerzy Friediger, lek. med. Lidia Stopyra, dr n. med. Maria Wieczorek-Grohman, lek. Michał Cicio, Teresa Friediger, dr n. med. Rafał Solecki oraz dr n. med. Wojciech Stycuła. Przez dwa tygodnie pomagali w szpitalu prowadzonym przez siostry franciszkanki. Od godz. 8 do 20, a nawet dłużej, przyjmowali pacjentów z różnymi schorzeniami.

Służba zdrowia na Madagaskarze jest odpłatna, większości mieszkańców nie stać na korzystanie z niej. Dodatkowo brak personelu medycznego, sprzętu oraz profilaktyki wpływa na wysoką śmiertelność - średnia długość życia to 45 lat. Warto jednak dodać, że szpital prowadzony przez siostry był dobrze wyposażony oraz zadbany. Siostra Małgorzata, która jest pielęgniarką, pilnowała przerw między zabiegami, mycia sali oraz sterylizacji sprzętu. Ten, który został zakupiony przez fundację, po zakończeniu misji został na miejscu.

Problem w leczeniu stanowi również znaczne niedożywienie dzieci, które z tego powodu dużo ciężej przechodzą choroby. Lek. L. Stopyra wspomniała o chłopcu, który trafił do szpitala mając 6-7 dni. Został przyniesiony przez młodą matkę, która szła z nim w upale przez 5 godzin. Dziecko było skrajnie odwodnione i ważyło 1600 g. Dodatkowo badania potwierdziły sepsę. Dzięki antybiotykom przywiezionym z Polski malucha udało się uratować. Pod koniec pobytu w szpitalu okazało się, że dziecko nie ma imienia. Na cześć dr. Jerzego Friedigera, szefa ekipy, chłopczyk został nazwany małym Jureczkiem.

Kolejną historią podzieliła się dr M. Wieczorek-Grohman. - Musieliśmy dokonać amputacji kończyny na wysokości dwóch trzecich kości udowej z powodu przewlekłego stanu zapalnego kości piszczelowej u chłopca, który uległ wypadkowi. Nie miał pieniędzy na protezę, a wiedziałam, że jego największym marzeniem jest to, żeby mógł chodzić. Bez wahania przekazałam na ten cel 300 euro. Bardzo się ucieszyłam, jak zobaczyłam radość na jego twarzy, pomimo przebytego zabiegu. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie dostaniemy zdjęcie, jak chłopiec już chodzi na tej protezie - powiedziała lekarka.

Lekarze mierzyli się także z chirurgią tarczycy. W tamtejszych ośrodkach nie wykonuje się takich operacji. - Pracując ponad 20 lat jako chirurg, rzadko spotykam się z taką wielkością guzów tarczycy, z jakimi mieliśmy tam do czynienia. Dla anestezjologów było to również ogromne wyzwanie, gdyż ci pacjenci nie mieli potrzebnych konsultacji i badań, które są wymagane w Europie - wyjaśnił dr Solecki. - Dzięki pracy zespołowej udało się przeprowadzić 14 operacji bez większych powikłań. Nie było problemów z uszkodzeniem nerwów krtaniowych, czyli wszyscy pacjenci mogli mówić oraz nie było powikłań w postaci tężyczki, czyli zaburzeń poziomu wapnia - dodał.

Potrzeba niesienia pomocy oraz dostrzeżenie ilości dobra, które dzieje się za sprawą lekarzy, motywuje ich do udziału w kolejnych misjach medycznych. Nawet najdrobniejsze wsparcie jest wartościowe i przynosi efekty. - Ludzie z tamtych rejonów są bardzo wdzięczni. Chcą współpracować i włączyć się w budowę szkół, studni czy szpitali. Realizowane tam projekty pokazują, że są oni bardzo otwarci na pomoc, ale absolutnie nie mają postawy roszczeniowej. Przyjmują ją jako coś nadzwyczajnego i sami starają się polepszyć swój byt - tłumaczy Wojciech Zięba, prezes PFdA, .

Podstawą działania Polskiej Fundacji dla Afryki jest wspieranie działań, które proponują ludzie mieszkający w Afryce. To sprawia, że realizowane są projekty, które są realnie potrzebne w danym rejonie.